Departament Sprawiedliwości USA oraz SEC, czyli amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd, zamknęły śledztwo w sprawie działań koncernu IBM w Polsce. Uznały, że były dyrektor tej firmy, który korumpował polskiego urzędnika Andrzeja M., aby zdobyć rządowe kontrakty, działał na własną rękę – wynika z decyzji SEC, którą koncern pochwalił się w raporcie. Polscy śledczy o umorzeniu (zapadło w czerwcu) dowiedzieli się od „Rzeczpospolitej". – Jestem taką decyzją zaskoczony i zdziwiony brakiem informacji z USA – mówi nam prok. Andrzej Michalski z Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Warszawie.
Chodzi o infoaferę, która wybuchła w 2012 r. W ubiegłym roku Andrzej M. – były dyrektor w MSWiA – został skazany na 4,5 roku (w zawieszeniu) i grzywnę za przyjęcie ok. 4 mln zł łapówek od menedżerów koncernów z branży. Przyznał się, skazano go bez procesu. Jak ustaliły polska prokuratura i CBA, łapówki mieli płacić, by zdobyć rządowe zlecenia, pracownicy firm HP, IBM i Netline z Wrocławia (po wybuchu afery ich zwolniono),
Marcin F. jako dyrektor ds. sprzedaży polskiego oddziału IBM miał darować urzędnikowi sprzęt AGD, w tym sprowadzane z Niemiec wyposażenie kuchni (za ok. 80 tys. zł), motocykl BMW, wynajął mu mieszkanie i za nie płacił. Tomasz Z., dyrektor polskiego oddziału HP, dał M. sprzęt elektroniczny i 1,6 mln zł, a Janusz J. (wtedy wiceprezes Netline) m.in. meble, nissana i sfinansował wycieczkę na Malediwy (za 60 tys. zł).
Wszyscy mają zarzuty. Sprawa Marcina F. jest na etapie śledztwa, bo na jaw wyszły nowe kupione przetargi.
HP i gigantyczna kara
Prokuratura i CBA miały zdobyć dowody – także dzięki współpracy z USA – że niektóre działające u nas międzynarodowe firmy informatyczne posiadały specjalny fundusz na łapówki dla urzędników.