Gdyby prokuratura postawiła podobne zarzuty korupcyjne jakiemuś burmistrzowi, to choć pisałaby o tym tylko lokalna prasa, problem byłby ten sam, tylko w mniejszej skali. W sprawie Piniora chodzi o legendę „Solidarności", osobę uważaną za wyjątkowo ideową, ale też polityka obecnej opozycji.

Wybuchła więc fala posądzeń o polityczne motywacje prokuratury, od roku rządowej. Rozliczne znane postaci bliżej znające Piniora ręczą za jago niewinność, co po ludzku jest zrozumiałe, ale jednocześnie odsądza od czci i wiary organy ścigania. A życie uczy, że skandale zdarzają się w najlepszych rodzinach i towarzystwach.

Ta choroba jest dużo starsza, na szczęście jest na nią proste lekarstwo. Opisał je 500 lat temu Nicolo Machiawelli, czerpiąc wzory od starożytnych Rzymian. Otóż dobrze zorganizowane państwo nie toleruje pomówień, rzucanych czy to z niewiedzy, uprzedzenia czy politycznej gry, i dąży do ich szybkiego wyjaśnienia. Normalnie zasadność takich zarzutów badają bez zwłoki sądy, ale w Polsce takich sądów wciąż nie mamy. Mamy jednak jeszcze sąd opinii publicznej, który oczywiście sądu karnego nie zastąpi, ale może przeciąć ten balon publicznych pomówień.

Trafnie minister Zbigniew Ziobro zapowiedział, że jeśli nadal będzie trwała nagonka na prokuratorów, to ujawni istotne dowody ze śledztwa. Uważam, że tego wymaga nie tylko ochrona dobrego imienia prokuratury, ale przed wszystkim ład publiczny.