Do niedawna damom, podobnie jak dżentelmenom, o pieniądzach mówić raczej nie wypadało. Zwłaszcza publicznie. Dzięki lipcowym zawirowaniom historii i ta bariera została przełamana. Dziś upomnieć się o wyższą gażę przychodzi łatwiej niż wydedukować z planów finansowych, kto musiałby stracić lub zadowolić się groszami. Uchodzi to w każdym fachu. Nawet w uprawianym epizodycznie, jak na przykład zasiadanie za biurkiem ministra.
Owych fenomenów zdaje się nie dostrzegać Prezydium Rady Głównej Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP, a przynajmniej jego przewodniczący Jacek Skała. Wcześniej pan prokurator z suo modo impetem dobywał miecza, zawsze gdy istniała szansa na wysupłanie z publicznego portfela choćby paru złotych dla prokuratorskiego stadka. Nie zapominał o oczekiwaniach socjalnych kadry pomocniczej, jakkolwiek akurat w tej sferze nie stawiał sprawy na ostrzu. Wojował także o wartości niematerialne, do tego stopnia liczne, że codzienna gazeta nie udźwignęłaby pełnej egzemplifikacji. Co zaś zasługuje na szczególną uwagę, obnosił się z hasłami bliskimi tym, które porywały i będą porywać tłumy w niejednej rewolcie. Głosił wszem i wobec, że ma być sprawiedliwie, bratersko, równo. Że jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. W imię takich właśnie, bezspornie szczytnych, idei kwestował do upadłego na rzecz nosicieli tóg z czerwonymi wyłogami, krew oddawał (co – nawiasem mówiąc – usprawiedliwia nieobecność w pracy), zagrzewał innych. Dlatego aż tak dziwi metamorfoza w postawie pana przewodniczącego, a być może całego prezydium, która jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki uwidoczniła się zaraz po wejściu w życie ustaw z 28 stycznia 2016 r. – Prawo o prokuraturze (dalej: u.p.p.) oraz Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo o prokuraturze (dalej: p.w.u.p.p.). Rzuca się ona w oczy tym bardziej, że od działaczy związkowych zwyczajowo nie wymaga się dżentelmeńskiej powściągliwości w dochodzeniu słusznych postulatów reprezentowanej grupy pracowniczej.
...I nagle wróg
Przypatrzmy się, jak teraz wygląda związkowanie w organizacji mieniącej się przedstawicielstwem osób, które żyją ze służby lub pracy w prokuraturze. Czary-mary i oto rewolucyjne zrywy ustępują przed rutynowymi opiniami w sprawie sposobu podziału funduszy przeznaczonych na podwyżki dla pracowników nieprokuratorskich; odgórnej wymiany referenta w postępowaniu dotyczącym braku publikacji wiadomego wyroku Trybunału Konstytucyjnego (z tyleż asekuracyjnym, co demaskującym zastrzeżeniem, że rada główna nie będzie się wypowiadać w kwestii zasadności samego wszczęcia tego postępowania) bądź rozwiązań regulaminowych dokuczliwych dla prokuratorów z najniższych jednostek organizacyjnych.
Hokus-pokus i nagle pan przewodniczący przerywa misję duchowego przywódcy wszystkich dotychczasowych podopiecznych, wcielając się w rolę nieprzyjaciela tych, którzy wypadli z łask nowego kierownictwa instytucji, czyli – nazwijmy rzecz po imieniu – prokuratorów zdegradowanych ze stanowisk w byłych prokuraturach apelacyjnych i Prokuraturze Generalnej pomimo braku prawomocnego orzeczenia przez sąd, że jest to sprawiedliwa odpłata za taki to a taki czyn zabroniony pod groźbą kary lub uchybiający godności urzędu. Co gorsza, rolę tę kreuje nadzwyczaj aktywnie, bez skrupułów. Drwi z przekreślonych jednym podpisem karier sporej gromady koleżanek i kolegów, chwacko pokrzykując w mediach, że ścieżka powrotu na poprzednio zajmowane posady pozostaje otwarta, o ile banici z uśmiechem wykażą się w śledztwach i zyskają tym uznanie w jego oczach (prawdę powiedziawszy, rzekł: „w naszych oczach", jednakże nie ujawnił tytułu do zastępstwa dawcy awansów, co w sumie wywołało efekt pluralis maiestatis). Z rozpędu gani rzecznika praw obywatelskich za wniosek o stwierdzenie niezgodności z konstytucją przepisów umożliwiających rozgromienie koleżeństwa (art. 35-39 p.w.u.p.p.). Zapowiada wkroczenie związku w zainicjowane tymże wnioskiem postępowanie, w charakterze przyjaciela Trybunału Konstytucyjnego (in extenso: amicus curiae). Kto nie wierzy, niech posurfuje na stronach internetowych związku (www.prokuratura-zz.pl) oraz uważnie przeczyta pewien wywiad z panem przewodniczącym w prasie prawniczej (E. Ivanowa, Skała: Niektórzy zdegradowani prokuratorzy chodzą uśmiechnięci, „Dziennik Gazeta Prawna" z 12 maja).
Niektórzy na ochotnika
Gdyby przesłaniem niniejszej wypowiedzi był wyłącznie protest przeciwko niegodnym postawom etycznym w gronie prokuratorów, nosiłaby ona tytuł „Ku pamięci" i ograniczała się do przypomnienia mądrości ludowej w brzmieniu: „Nie śmiej się dziadku z cudzego wypadku". Intencje autorki są jednak trochę głębsze. Tym razem uparła się zidentyfikować przyczyny, dla których koledzy związkowcy mogą działać do tego stopnia brzydko. Co ich popycha w tę stronę? Czyżby gwarantująca poklask moda na pokonywanie nienaruszalnych dotąd granic przyzwoitości? Niestety, trop okazuje się właściwy. Nietrudno bowiem dowieść, że sztandarowe slogany związku służą niektórym do ukrycia jedynego celu – utrzymania się na topie.