Biuro Analiz Sejmowych opublikowało 12 września opinię prawną w sprawie możliwości dochodzenia przez Polskę od Niemiec odszkodowania za szkody spowodowane przez drugą wojnę światową w związku z umowami międzynarodowymi.
Tezy opinii zaskakują ubóstwem analiz prawnych – te ustępują miejsca kwerendzie historycznej. Wnikliwa lektura 35 stron uzasadnienia zaciera to wrażenie na rzecz dobrego wykładu z historii prawa międzynarodowego. Wciąż jednak daleko do konkretnej, zwięzłej opinii prawnej. Jej autor, prawnik, wziął też na siebie ustalenie stanu faktycznego strat i wysokości odszkodowań, pozostawiane zwykle ekspertom z innych dziedzin. W efekcie opis przeważa nad analizą prawną, a opinia opiera się głównie na argumentach, które można sprowadzić do zasady słuszności.
Umowy i traktat
Poszukując w tezach zagadnień prawnych, można zwrócić uwagę na punkt 8. i 9. Mówią, że na konferencji poczdamskiej uzgodniono, iż reparacje przysługujące Polsce od Niemiec wypłaci ZSRR ze swojego przydziału. Pozornie mogłoby to zakończyć rozważania w odniesieniu do Niemiec i skierować zainteresowanie roszczeniami w stronę innego państwa. Byłoby to jednak zbyt płytkie omówienie tematu i ignorowanie faktu, że początkowo ZSRR nie uznawała RFN.
W 12. tezie opinii rozpatrywane jest konkretne zagadnienie prawne dotyczące nieskuteczności zrzeczenia się pretensji wobec „Niemiec" (a nie NRD – sic!) przez rząd PRL w 1953 r. Teza jest raczej chybiona i miesza pojęcia konstytucyjnego umocowania do ratyfikacji i wypowiadania umów międzynarodowych (kompetencja Rady Państwa PRL) z prawnomiędzynarodową kompetencją do jednostronnego aktu – oświadczenia woli – ta według prawa międzynarodowego zawsze przysługuje rządowi. Jednostronne akty państwowe wyrażane przez egzekutywę są ważne i wywołują skutki zgodnie z prawem międzynarodowym, jeśli tylko rząd cieszy się uznaniem na arenie międzynarodowej, a oświadczenie dotarło do adresata. Co więcej, nawet ewentualne kwestie proceduralne nie powinny przeszkadzać uważaniu za pewne i skuteczne zrzeczenia się przez rząd roszczeń od drugiego państwa. Stały Trybunał Sprawiedliwości Międzynarodowej podobnie wypowiedział się w wyroku z 1933 r. w sprawie Danii przeciwko Norwegii (tzw. casus Ihlena). Współcześnie natomiast uchwała parlamentu polskiego z 2004 r. wzywająca rząd polski do dochodzenia reparacji nie wywołała skutku prawnego (ani faktycznego) i nie stanowi aktu państwa w rozumieniu prawa międzynarodowego.
Następne warte uwagi zagadnienie prawne jest w tezie 14. opinii prawnej, która dotyczy przedawnienia w prawie międzynarodowym. Trafnie stwierdzono, że w omawianym przypadku nie dochodzi do przedawnienia roszczeń. Choć z uzasadnienia wynikałoby, że w ogóle dochodzi do przedawnienia roszczeń międzypaństwowych. Wydaje się, że jeśli nie wynika to z zawartej umowy międzynarodowej albo konkretnego zwyczaju międzynarodowego, to w ogóle nie ma podstaw do podnoszenia przedawnienia roszczeń na gruncie prawa międzynarodowego. Na pewno w tym przypadku nie ma zastosowania reguła desuetudo ani hipotetyczne zasiedzenie prawa. Gdyby zatem strona niemiecka była skłonna podnosić zarzut przedawnienia, byłoby to bezpodstawne, na co trafnie autor opinii zwrócił uwagę już w tezie nr 2.