Dodałbym, że nie powinny być zbiurokratyzowane i zbyt kosztowne. Inaczej nie ma powodu ich utrzymywać.
Z całą ostrością ta kwestia stanęła wraz z ujawnieniem nieprawidłowości w Warszawie przy zwrocie działek przedwojennym właścicielom, a zwłaszcza nabywcom ich roszczeń.
Do tego procederu doszło w mieście, które ma tysiące urzędników, w tym prawników, a prasa i miejska opozycja od dawna wskazywały na nieprawidłowości. Przy tej okazji cisną się pytania o inne słabe strony warszawskiego magistratu, pewnie nie tak w bolesne jak wyrzucenie na bruk czy do noclegowni kwaterunkowego lokatora, ale pokazujące priorytety.
To w centrum tego najbogatszego w Polsce miasta wciąż są strefy zaniedbane, to tu za kilka minut parkowania w bocznej uliczce grozi odholowanie auta, strata dnia roboczego i wydatek ponad 700 zł. I tylko w tym mieście, które nie różni się niczym specjalnie od Krakowa czy Łodzi, zainstalowano największą samorządową biurokrację. Rząd, przynajmniej na razie, nie śpieszy się z interwencją, chociaż ma narzędzia. Być może chce mieć twardsze dowody na nieprawidłowości magistratu, nie chce narażać się na zarzut ingerencji w samorządność, na dodatek z podtekstem politycznym, tym bardziej że miasto, czemu nikt nie zaprzeczy, w wielu dziedzinach, jak transport publiczny, działa sprawnie.
Interwencji jednak raczej nie uniknie. Działalność samorządu terytorialnego podlega bowiem nadzorowi premiera, a do wykonywania powierzonych gminie, miastu obowiązków z pewnością należy ochrona powierzonego mu majątku.