Odsyłając do Trybunału Konstytucyjnego nowelę ustawy o IPN dotyczącą karnych rygorów ścigania za pomówienia Polaków o współudział w zbrodniach niemieckich z czasu wojny („polskie obozy"), które zwłaszcza w środowiskach żydowskich wzbudziły gorące oburzenie, strona polska zyskała czas na ugodowe, lepsze rozwiązanie sporu.

Bo cóż więcej by nam dał Trybunał? Jego wyrok pewnie uchyliłby karne rygory ustawy, skoro zaskarżył je zarówno prezydent, jak i prokurator generalny – czyli rząd, który ich nie uchylił.

Wszystkie racje i koszty wymagają zważenia. Dyplomaci (czytaj: politycy) nie są związani formalizmem procesu, który czasem decyduje o wyniku. Mogą na szalę sporu rzucić wiele dodatkowych kwestii, nie tylko prawnych, i rozwiązywać go w szerszym kontekście, doprowadzając do głębszego porozumienia. Załatwić mogą, mówiąc skrótowo, kilka innych rzeczy, które w sądzie nie są brane pod uwagę. Najlepszym przykładem jest cytowane na cały świat oświadczenie premierów Mateusza Morawieckiego i Benjamina Netanjahu. Co więcej, za polityczną ugodą rządów stoją oba narody, a przynajmniej ich część, co ułatwia głębsze ich porozumienie.

Przenosząc ten przykład na codzienne spory, zarówno prywatne między ludźmi w rodzinach czy firmach, ale także publiczne, np. na tle umiejscowienia inwestycji w mieście, czy wreszcie o kontrowersyjne ustawy, należy pamiętać o mocy ugody.

Ta sprawa uczy jeszcze jednego: że trudne przedsięwzięcia, trudne ustawy wymagają szczególnej staranności i wyobraźni autorów, aby nie dochodziło do tak gwałtownych i kosztownych sporów, ale o tym szerzej pisałem 6 lutego („Lekcja z ustawy o IPN").