PiS stara się zachować pozory demokracji

System sprawowania władzy przez PiS podporządkowany jest tezie o bezwzględnej konieczności przewartościowania dotychczasowego ustroju politycznego, społecznego i gospodarczego.

Aktualizacja: 01.07.2017 12:51 Publikacja: 01.07.2017 07:00

PiS stara się zachować pozory demokracji

Foto: Fotorzepa/Jerzy Dudek

Władza uznaje, że w polityce liczy się tylko jej skuteczność. To dlatego sukces programu „dobrej zmiany", usprawiedliwia wszystkie te czyny, zachowania, decyzje, które w kategoriach moralnych uchodzą za zło.

Władza stara się zachować pozory demokracji, a odpowiedzialność za czyny ją kompromitujące przerzuca na politycznych przeciwników. Zachowaniu pozorów towarzyszy przyjmowanie rozwiązań prawnych, które umożliwiają usunięcie w cień wszystkich tych, których nie urzeka wizja nowego ustroju Polski.

Władza PiS wyklucza rozważania, czy jej prawo respektuje wartości leżące u podstaw porządku konstytucyjnego w Polsce. Uznaje, że skoro ma wyłączność stanowienia prawa, w imieniu „suwerena" decyduje o wszystkich dziedzinach życia w Polsce. Przyjmuje zatem kult ustawy, który w istocie prowadzi do kultu władzy.

Przede wszystkim sprawiedliwość

Idea suwerenności, o czym już władza nie chce pamiętać, nie aprobuje dowolności i arbitralności w stanowieniu prawa. Prowadzą one do degradacji i unicestwienia istoty wartości, które wyraża początkowa część preambuły polskiej Konstytucji: „(...) my, Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i nie podzielający tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł, równi w prawach i w powinnościach wobec dobra wspólnego – Polski". I dalej: „(...) Wszystkich, którzy dla dobra Trzeciej Rzeczypospolitej tę Konstytucję będą stosowali, wzywamy, aby czynili to, dbając o zachowanie przyrodzonej godności człowieka, jego prawa do wolności i obowiązku solidarności z innymi, a poszanowanie tych zasad mieli za niewzruszoną podstawę Rzeczypospolitej Polskiej".

Preambuła jako wartość uniwersalną wskazuje sprawiedliwość. I ta wartość musi leżeć u podstaw stanowienia prawa i jego stosowania. Dlatego pozwala sprzeciwić się i wyjść poza posłuszeństwo ustawom, w proteście obywatelskiego nieposłuszeństwa. Władza PiS ma skłonność do uzasadniania formy sprawowania władzy, a także podejmowanych rozstrzygnięć moralnymi kategoriami. To działanie zmierza do uzyskania społecznego poparcia oraz do zamaskowania rzeczywistych celów politycznych. Służy też samouspokojeniu. Rządzący nie chcą uważać siebie za „narzędzie niesprawiedliwości".

Autorytet bez znaczenia

Powołują się na „rządy dobrego prawa", bo takiemu prawu ludzie są winni posłuszeństwo i szacunek. W rzeczywistości tworzą niedemokratyczny system prawny. Powołują się na idee, które poruszają i kształtują wyobraźnię ludzi. Te idee jednak stają się tylko sloganami, wykorzystywanymi do uzasadnienia przyjmowanych rozwiązań ustrojowych, społecznych i gospodarczych. Tymczasem rządy prawa są przeciwieństwem władzy arbitralnej. A władza publiczna w Polsce jest synonimem władzy prezesa PiS. Prezes sprawuje ją niepodzielnie, zobowiązując konstytucyjne organy władzy publicznej do absolutnego posłuchu. Zapomina przy tym, że nie można jej wykorzystywać do celów prywatnych.

Władza żąda od społeczeństwa lojalności i posłuszeństwa. Uważa, że dysponuje autorytetem na mocy systemu zasad, które sama dla siebie określiła i przyjęła. Jest to jednak tylko autorytet formalny, pozbawiony wewnętrznej treści i mocy. Nie ma praktycznego znaczenia.

Utrzymanie na odpowiednim poziomie debaty publicznej o państwie, dbałość o jakość i treść tej debaty, nakłada obowiązek publicznego formułowania własnych ocen rzeczywistości, bez narażania się na dyskryminację bądź szykany. Jest to tym bardziej konieczne, że władza narzuca społeczeństwu, nie zważając na to, że jest ono zróżnicowane, własny obraz Polski uznaje za jedyny możliwy, zasadny, trafny i absolutny.

Tymczasem milczenie i podporządkowanie się władzy tak sprawowanej pozostaje w sprzeczności z rozumem. Nie można postępować wbrew własnemu osądowi. To byłoby odrzucenie własnych standardów moralnych. I tak rodzi się obywatelskie nieposłuszeństwo.

Przed laty Tadeusz Kotarbiński we fraszce pisał tak:

„Nie wolno jeść! – więc pili strawę rozwodnioną.

– Pić nie wolno! – kąpielą odświeżali łono.

Tak się przez każde sito umieli przepychać,

Aż w końcu wyszedł rozkaz: Nie wolno oddychać!

Oddychali – więc wszystkich wytracono społem.

Czy słusznie? Arcysłusznie! Giń, skoroś warchołem".

W pewnych okolicznościach nieposłuszeństwo jest moralnie uzasadnione. Władza i tworzony przez nią system prawny nie zasługuje bowiem na szacunek automatycznie. Zobowiązanie do posłuszeństwa prawu zakłada, że istnieją racje na rzecz robienia tego, czego prawo wymaga. Szanowanie prawa to jest postawa identyfikacji z władzą i lojalności wobec niej. Wyraża przekonanie, że prawo jest słuszne moralnie.

Uznanie, że istnieje absolutny obowiązek posłuszeństwa władzy, dowodzi braku szacunku dla sumienia i moralnej wrażliwości oraz inteligencji człowieka, bo standardy moralne są szersze i bardziej wymagające niż te ustanowione w formie prawa przez władzę. Już Hugo Kołłątaj przyznawał, że przeciwko władzy, która narusza „prawa przyrodzone" (są one wcześniejsze od państwa i prawa pozytywnego) społeczeństwo może wystąpić czynnie.

Ta struna pęknie

Obywatelskie nieposłuszeństwo dyskredytuje każdy przejaw despotyzmu władzy publicznej, a równocześnie uświadamia znaczenie, sens i treść ideału wolności, sprawiedliwości, słuszności, godności, równości, dobra wspólnego.

W pełni uświadomioną wolność przed dwoma tysiącami lat przyniosło chrześcijaństwo. I wolność stawała się udziałem coraz większych grup społecznych. W przeciwieństwie do despotii, gdzie z wolności cieszył się tylko despota.

Dlatego dziś nie można puścić w niepamięć tych wartości. A władza musi pamiętać, że struna zbyt silnie napięta pęka.

Prawo do obywatelskiego nieposłuszeństwa musi być pozbawione przemocy i musi być publiczne. Istnieje moralne uprawnienie do takiego nieposłuszeństwa, ponieważ system kierowania państwem sprzeniewierza się podstawowej zasadzie rządzenia, jaką jest ujęta w art. 2 konstytucji zasada demokratycznego państwa prawnego.

Obywatelskie nieposłuszeństwo jest motywowane racjami moralnymi, albowiem jest to działanie pod wpływem nakazu sumienia z oczywistą i jasną, jednoznacznie sformułowaną intencją – ma ukazać zło i jego skalę.

Wyraża protest i brak uznania dla formy sprawowania władzy i jest „ostatnią instancją odwoławczą" stosowaną w demokratycznym państwie prawnym wówczas, gdy zawodzą wszystkie inne prawne środki służące zmianie formy sprawowanej władzy. Taka postawa jest wyrazem szacunku dla instytucji państwa i do instytucji prawa i nie prowadzi do zerwania z państwem i zerwania z prawem.

Źródłem władzy jest zawsze siła, ale historia potrafi krytycznie ocenić tych, którzy dziś są „zwycięzcami", bo nie można z godnością zejść ze sceny historii, gdy nie respektuje się zasady ex iniuria non oritur ius (z bezprawia nie powstaje prawo).

Autor jest profesorem prawa, kierownikiem Katedry Prawa Finansowego Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu

Władza uznaje, że w polityce liczy się tylko jej skuteczność. To dlatego sukces programu „dobrej zmiany", usprawiedliwia wszystkie te czyny, zachowania, decyzje, które w kategoriach moralnych uchodzą za zło.

Władza stara się zachować pozory demokracji, a odpowiedzialność za czyny ją kompromitujące przerzuca na politycznych przeciwników. Zachowaniu pozorów towarzyszy przyjmowanie rozwiązań prawnych, które umożliwiają usunięcie w cień wszystkich tych, których nie urzeka wizja nowego ustroju Polski.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?