Rz: Jak się panu podobają propozycje nowych stawek dla pełnomocników sądowych?
Włodzimierz Chróścik: Nie mamy szczęścia do tych stawek. Wprawdzie tuż przed wyborami parlamentarnymi je podwyższono, ale nieznacznie. Nie można było tamtej zmiany uważać za wyjście naprzeciw postulatom radców prawnych i adwokatów. Teraz też nie można być zadowolonym, bo przecież stawki mają być obniżone. Niemniej mam nadzieję, że wraz z adwokatami usiądziemy do jednego stołu z ministrem sprawiedliwości i wreszcie wypracujemy sensowną koncepcję. I tu nie chodzi nawet o obniżanie czy podwyższanie konkretnych kwot. Trzeba wypracować system, który stanowiłby uczciwe odzwierciedlenie nakładu pracy prawnika w trakcie procesu sądowego. Nigdzie w Polsce nie da się prowadzić sprawy przez dwa lata za 120 zł. W takim okresie w Warszawie tyle wydajemy na parkomaty pod sądem. Nie mogę się zgodzić z argumentem, że podwyższenie stawek zamknęłoby obywatelom drogę do sądu. Przecież to nie nasz klient ponosi te koszty. Jeśli ktoś wygrywa sprawę, to te pieniądze zwraca mu jego przeciwnik procesowy. Zresztą już w ramach systemu bezpłatnej pomocy przedsądowej można się zorientować, jakie są szanse na wygraną w sądzie.
Może minister uległ mitowi bogatego radcy czy adwokata, który i tak sobie poradzi?
Robimy wiele, by udowodnić, że to mit, zwłaszcza w odniesieniu do młodych koleżanek i kolegów, w szczególności pracujących poza dużymi miastami. Ale przechodząc od mitów do faktów, stawki wciąż są zbliżone do tych wprowadzonych rozporządzeniem z 2002 r. Przez 14 lat wartość złotego jednak trochę zmalała.
Jest jakiś wspólny z palestrą plan na nowy system?