Pod warunkiem że nie będą to pytania zbyt ogólne w rodzaju: czy chcesz, obywatelu, większej roli prezydenta, lub: jakiej chcesz roli dla Senatu. Już prędzej, jakie prawa powinny być mocniej akcentowane, chronione.
Dwa lata temu dla „Białej Księgi" zmian w konstytucji Rzeczpospolitej napisałem, że potrzebne są w Polsce: odchudzenie urzędów (więcej wolności), powołanie ochotniczej armii obywatelskiej (większe bezpieczństwo ojczyzny i obywateli) oraz władzy wykonawczej skupionej w rządzie (sprawniejsze rządzenie). Postęp w obronności jest aż nadto widoczny, władzę wykonawczą na razie spina prezes Jarosław Kaczyński, ale to nie będzie wieczne – i tu jest słaby punkt konstytucji. Inna rzecz, czy jest ona w stanie temu zaradzić w każym układzie politycznym. Warto jednak o tym rozmawiać.
Została biurokracja: prokuratorską sprawnie oddano pod skrzydła ministra sprawiedliwości, ale na wyraźne efekty wciąż czekamy. Czekamy też wciąż na choćby początek reformy sądownictwa, mimo że tyle krytyki spadło przy tej okazji na rząd. O reformie samorządów cisza, a przecież nie musimy finansować aż trzech jego szczebli: gmin, powiatów i województw. Mamy za to niewydarzony pomysł hiperbiurokracji dla metropolii warszawskiej.
Te wszystkie reformy, tak samo jak 500+ czy wiek emerytalny, nie wymagają zmiany konstytucji, a zmieniają one życie mlionów obywateli i wręcz charakter naszego kraju.
Prezydencki pomysł ożywienia dyskusji o pożądanym ustroju konstytucyjnym Polski jest dobry, ale musi skupić się na konkretach, wręcz na polityce państwa w szerokim znaczeniu. Reforma, a w wielu miejscach przeoranie politycznych, finasowych i społecznych układów jest ważniejsze niż zmiana konstytucyjnych paragrafów, której zresztą nie da się przeprowadzić w samym referendum.