I są to sprawy o wszystko... Od odmowy przyjęcia mandatu za zbyt szybką jazdę przez pobicie i zbyt głośną imprezę w nocy, aż po drobny finansowy przekręt polegający na unikaniu niewielkiego podatku. To sprawy większości zwykłych obywateli. Na rozstrzygnięcie czekają latami.

Wkrótce, dzięki zapowiadanej reformie, spraw wpływających do sądów ma być mniej. Ministerstwo Sprawiedliwości planuje bowiem powołanie sędziów pokoju i wyprowadzenie z rejonów wszystkich spraw wykroczeniowych (a jest ich prawie 600 tysięcy). Zniknąć także mają sądy rejonowe, a pozostać okręgowe i apelacyjne. Sędziowie będą musieli kończyć specjalizacje, bo założenie jest takie, że wyuczony w konkretnym kierunku sędzia szybciej poradzi sobie z procesem.

Dla zwykłych obywateli to dobra informacja. Szczególnie dla tych, którzy chcieliby dochodzić swoich – drobnych przecież – racji przed sądem. Sprawiedliwość dla wszystkich oznacza to samo. Trzeba ponieść konsekwencje złamania prawa. Dla jednych będzie to zapłata drobnych kwot, dla innych przewidziane są kary surowsze.

Chodzi o to, żeby kary były sprawiedliwe. W odczuciu ukaranych i społecznym. Nic tak przy tym dobrze nie działa, jak szybki wyrok. Te zaś są możliwe tylko w pierwszej instancji. Uzdrówmy więc te sądy, bo to właśnie ich kondycja i postrzeganie w dużej mierze rzutują na ocenę polskiego sądownictwa. Dzisiaj jest ona kiepska, ale kiedy pozbędziemy się z nich spraw niepotrzebnych, to sądy rejonowe lub inne pierwszej instancji mogą nie tylko wymierzać „sprawiedliwość", ale i poprawić wskaźnik sprawności postępowania. Dzięki temu w odczuciu społecznym będą działać sprawniej.