Czy tryb powoływania asesorów zagrozi ich niezawisłości

Źle by się stało, gdyby w ogniu walki politycznej wchodzący do służby asesorzy zostali napiętnowani jako gorsi sędziowie.

Aktualizacja: 09.04.2017 09:05 Publikacja: 09.04.2017 09:00

Czy tryb powoływania asesorów zagrozi ich niezawisłości

Foto: Fotolia

Procedowana właśnie w Sejmie ustawa o zmianie ustawy o Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury (druk sejmowy nr 1406) przewiduje, że asesorów sądowych będzie mianował minister sprawiedliwości. To uprawnienie ministra wywołało liczne głosy krytyczne, podkreślające, jakie zagrożenia płyną z samego faktu mianowania przez ministra. W tym duchu na łamach „Rzeczpospolitej" wypowiadali się m.in. prof. Fryderyk Zoll w rozmowie z Agatą Łukaszewicz („Rz" z 20 marca 2017 r.), a także sędzia Tomasz Marczyński cytowany w artykule Agaty Łukaszewicz „Sędziowie – nowe zasady dojścia do zawodu" („Rz" z 12 marca 2017 r.), Waldemar Żurek w licznych wypowiedziach (m.in. w tekście „Projektowane zmiany oznaczają koniec niezawisłości sędziów", „Rz" z 16 lutego 2017 r.), Krzysztof Stępiński („Reformę od demolki dzieli kosmos", „Rz" z 28 marca 2017 r.).

Bez rzeczowej analizy

Jednoznacznie krytyczne stanowisko zostało wyrażone przede wszystkim w opinii Zebrania Przedstawicieli Zebrań Sędziów Apelacji i Zebrania Przedstawicieli Zgromadzeń Ogólnych Sędziów Okręgów z 20 marca 2017 r. Stanowcza teza sprowadza się do oceny rządowego projektu jako niekonstytucyjnego przez sam fakt mianowania asesorów przez ministra sprawiedliwości, co zapewne – w domyśle – prowadzi do zawłaszczenia przez polityków jednego z obszarów władzy sądowniczej. Przy tym Zebranie wyraża pochwałę dla instytucji asesora w kształcie uchwalonym ustawą z 10 lipca 2015 r. o zmianie ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych oraz niektórych innych ustaw, a projekt rządowy ma rzekomo stanowić krok wstecz w stosunku do obowiązujących rozwiązań. Teza ta nie została jednak poparta rzeczową analizą.

Czytelnikom należy się kilka słów wyjaśnienia.

Model sądownictwa opartego na niezawisłych i bezstronnych sędziach jako gwarancja sprawiedliwości, ładu społecznego i poszanowania praw jednostki nie tylko wynika z obowiązującej konstytucji, ale także zdaje się stanowić niekwestionowane oczekiwanie społeczne. Oczekiwania i wymagania stawiane sędziom są zresztą bardzo wysokie i praktycznie takie same we wszystkich społeczeństwach. Oczekuje się od sędziów nie tylko wysokich walorów moralnych i intelektualnych, życiowej mądrości, ale także pracowitości, wrażliwości, empatii. Jednocześnie w celu zagwarantowania obywatelom uczciwego sądu obdarza się tę grupę zawodową „przywilejami" mającymi zapewnić im jak najlepsze warunki wymierzania sprawiedliwości, w tym gwarancję nieusuwalności i dożywotności sprawowania urzędu. Stąd niezwykle istotny, a jednocześnie bardzo trudny jest sam sposób rekrutacji sędziów.

Porównajmy więc model proponowany w projekcie rządowym z modelem aprobowanym przez Zebranie Przedstawicieli Zebrań Sędziów Apelacji i Zebranie Przedstawicieli Zgromadzeń Ogólnych Sędziów Okręgów.

W tym drugim kandydat na asesora rekrutujący się z prokuratorów, asesorów prokuratorskich, referendarzy sądowych, asystentów sędziów, adwokatów, radców prawnych, notariuszy musi się zgłosić na wolne stanowisko sędziowskie ogłoszone przez ministra sprawiedliwości w Monitorze Polskim. W ogłoszeniu wskazany jest tylko sąd, do którego należy się zgłosić, bez wskazania, czy będzie to wydział karny czy cywilny. Zgłoszenie kandydatury uniemożliwia aspirującemu równoległe przystąpienie do konkursu w kolejnym naborze aż do zakończenia tej pierwszej procedury konkursowej. Oznacza to, że niektórzy kandydaci mogą mieć pecha i trafić na bardzo dobrze obsadzony konkurs. Przy czym, gdy minister ogłosi kolejny nabór, najlepsi mogą już być w uwikłani w ten pierwszy konkurs, a do kolejnego zgłoszą się osoby o niższych walorach. Już te wady wydają się uniemożliwiać optymalny nabór.

Następnie kandydaci podlegają ocenie kwalifikacji, ocenie kolegium i zgromadzenia sędziów, a dalsza procedura konkursowa prowadzona jest przez Krajową Radą Sądownictwa. Po rozpatrzeniu kandydatur KRS przedstawia wniosek o powołanie wybranego kandydata prezydentowi RP. Asesor powoływany jest na pięć lat. Po dwóch latach może w identycznie opisanym trybie ubiegać się o urząd sędziego. Jeśli w ciągu kolejnych trzech lat nie zostanie powołany na urząd sędziego (nie wygra konkursu), jego stosunek służbowy wygasa.

W projekcie rządowym – krytykowanym w uchwale – stanowisko asesora dedykowane jest tylko i wyłącznie absolwentom KSSiP.

Projektodawca wyraźnie określił kryterium ustawowe, według którego odbywać się będzie nabór na to stanowisko. Jest nim suma punktów uzyskana z egzaminu sędziowskiego. W tej kolejności absolwenci będą uprawnieni do dokonania wyboru stanowiska z listy przygotowanej przez ministra sprawiedliwości, w której zawarta będzie informacja o miejscu pełnienia służby oraz wydziale, w którym stanowisko oczekuje na absolwenta. Przygotowując wykaz stanowisk, minister sprawiedliwości ma obowiązek kierować się potrzebami etatowymi sądów. Owszem, mianuje asesorów, ale jest w tym akcie ściśle związany regułami prawa. Nie jest to w żadnym razie arbitralna decyzja ministra. Natomiast samo powierzenie asesorowi wotum (prawa orzekania) odbywa się przy współudziale KRS. Po trzyletniej służbie asesor będzie mógł złożyć wniosek o powołanie na urząd sędziego. Wówczas uruchamiana jest procedura sprawdzenia, w jaki sposób asesor wykonywał powierzone mu czynności. Oceny kwalifikacji dokonuje sędzia wizytator, a udział MS w procesie nominacyjnym jest niewielki, taki sam jak w aktualnie obowiązującej procedurze. Jeśli ocena kwalifikacji dokonana przez wizytatora jest pozytywna, KRS nie ma prawa odmówić złożenia wniosku do prezydenta RP o powołanie na urząd sędziego. Z tym zastrzeżeniem, że jeśli opinia wizytatora budzi jej wątpliwości, KRS może zlecić dokonanie oceny innemu sędziemu wizytatorowi. Ponowna ocena przez innego sędziego dokonywana jest również na wniosek asesora, jeśli pierwsza ocena była negatywna.

Czas nie został określony

Oba modele akcentują oczywiście i to, że asesor w orzekaniu podlega wyłącznie konstytucji, ustawie i swojemu sumieniu.

Oceniając oba modele przez pryzmat wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 24 października 2007 r., SK 7/06, w przedmiocie niekonstytucyjności asesury w kształcie obowiązującym przed 2007 r., przypomnieć należy niektóre tezy tego orzeczenia. W szczególności Trybunał zwrócił uwagę na następujące kwestie:

– uzależnienie asesora od ministra sprawiedliwości polegające na umożliwieniu temu drugiemu odwołania asesora sądowego za zgodą kolegium sądu,

– eliminację udziału KRS w procedurze powierzania asesorowi prawa do orzekania (w zakwestionowanych przez TK przepisach minister sprawiedliwości nie tylko mianował asesora, lecz także powierzał pełnienie obowiązków sędziowskich),

– uzależnienie asesora od sędziego konsultanta, któremu podlegał,

– brak należytej stabilizacji zawodowej asesora sądowego.

W kwestii tego ostatniego zarzutu TK wyjaśnił, że: „(...) problem niezależności od ministra sprawiedliwości widzieć należy przez pryzmat powoływania, powierzania pełnienia funkcji sędziowskich oraz odwoływania asesora. Jeśli chodzi o powoływanie, a w szczególności powierzanie pełnienia czynności sędziowskich, to ustawa nie precyzuje dokładnie ram czasowych, jakich to powołanie ma nastąpić. Patrząc z funkcjonalnego punktu widzenia, niezawisłość nie musi oznaczać dożywotniego powołania albo powołania do czasu osiągnięcia wieku emerytalnego, ale musi oznaczać pewien stopień stabilizacji i w zatrudnieniu, i w wykonywaniu funkcji sędziowskich".

Mniej istotne, kto mianuje

Asesor nie miał jasno określonej ścieżki przejścia ze stanowiska asesora, które było ograniczone czasowo, na urząd sędziego. Konieczność udziału w konkursie z innymi kandydatami uprawnionymi do udziału w konkursie na stanowisko sędziego sprawiała, że asesor zbyt był uzależniony od opinii sędziego konsultanta, wizytatora i środowiska. Taki model nie służył wyrabianiu w sobie przez młodego człowieka poczucia niezawisłości.

Orzecznictwo strasburskie akcentuje właśnie to, że jeżeli sędziowie lub osoby sprawujące władzę sądowniczą nie są powoływani dożywotnio, to powoływani mogą być na określony czas, i że muszą korzystać z pewnej stabilności i nie być uzależnieni od żadnej władzy – wyrok ETPC (pełny skład) z 23 października 1985 r. w sprawie Benthem przeciwko Holandii, sygn. 8848/80).

Jak łatwo zauważyć, oba oceniane rozwiązania próbują sprostać wyznaczonym przez Trybunał Konstytucyjny kryteriom, lecz jeśli idzie o transparentność procesu nominacyjnego i troskę o gwarancję stabilności zawodowej asesora sądowego, aktualne przedłożenie rządowe bije na głowę rozwiązanie obowiązujące. Mniej bowiem istotne jest, kto ceremonialnie mianuje, a ważniejsze są kryteria decyzji i związanie organu rules of law.

Adwersarze zarzucają także projektowi rządowemu naruszenie zasady równego dostępu do służby publicznej poprzez pominięcie asystentów i referendarzy sądowych w możliwościach ubiegania się o asesurę. Warto więc podkreślić, że osoby te będą mogły jeszcze przez kilka lat od wejścia w życie ustawy ubiegać się o urząd sędziego. Uszło także uwagi krytyków, że zdanie egzaminu sędziowskiego w czasach poprzedzających wspomniany wyrok Trybunału Konstytucyjnego nie uprawniało do ubiegania się o urząd asesora po wsze czasy, ale tylko na pięć lat. Przykładowo – uprawnienia wynikające z egzaminu adwokackiego czy radcowskiego wygasają po upływie dziesięciu lat, jeśli w tym czasie zawód nie był wykonywany.

Do świadomości publicznej nie przebiło się również to, że w projekcie przewidziano asesurę dla wszystkich, którzy zdali egzamin sędziowski, począwszy od 2011 r., gdy urzędujący minister sprawiedliwości nie miał żadnego wpływu na funkcjonowanie KSSiP i przebieg egzaminów.

Z punktu widzenia obywatela istotna jest również racjonalność wybranego modelu. Skoro pieniądze podatników są przeznaczane w niemałej ilości na funkcjonowanie KSSiP, to racjonalne jest oczekiwanie tegoż podatnika, że będzie ona dostarczać właściwe kadry (czytaj: mądrych, wykształconych, empatycznych, moralnych). Nie można zapomnieć o funkcji formacyjnej równego i transparentnego naboru do zawodu sędziego. To, że projekt ustawy jasno formułuje, czego oczekuje od kandydatów na sędziów, a ścieżka dojścia do zawodu jest przejrzysta i mówi ni mniej, ni więcej: „Jeśli poradzisz sobie w sali sądowej, to w ciągu kilku lat zostaniesz sędzią", można oczekiwać, że szczególnie atrakcyjna okaże się ta perspektywa dla ludzi ceniących sobie jasność reguł zarówno w życiu publicznym, jak i prywatnym. Nie można także tracić z pola widzenia, że jednocześnie rządowe rozwiązanie nie wyklucza rekrutacji do zawodu sędziego także spośród innych grup zawodowych, tj. doświadczonych adwokatów, radców prawnych, notariuszy i prokuratorów. Paradoksalnie zwiększa się ich szanse w ubieganiu się o urząd sędziego, gdyż nie będą stawać w szranki z asesorami sądowymi. Konkursy, w których wystartują, będą organizowane tylko dla nich, a tym samym konkurs będzie się odbywał w grupach porównywalnych. Obywatele w przyszłości będą mogli się przekonać, czy „lepsi" okazali się absolwenci KRSSiP czy doświadczeni zawodowo prawnicy. Albo też dojść do wniosku, że każda grupa wniosła nową, swoistą jakość do sądownictwa.

Ku przestrodze

Na koniec, jako sędzia „reżimowy", życzę zarówno sobie, jak i wszystkim Szanownym Kolegom uczestnictwa w debacie opartej na intelekcie, otwartej na różne poglądy, w której decydującą rolę odgrywać będzie siła umysłu i jego argumentów, a nie pozycja debatującego w hierarchii sądowej. A o za tym idzie, życzę odwagi myślenia.

Lepiej, aby konstytucja nie była więcej instrumentem maskującym brak argumentów. I oby apele zawierające sformułowania – eufemistycznie rzecz ujmując – naciskające na tych kolegów, którzy nie do końca podzielają poglądy wyrażane poprzez uchwały kolejnych organów samorządu sędziowskiego, stowarzyszeń sędziowskich czy też uchwały gremiów o charakterze nieformalnym, nie zabiły wolności myślenia. Źle by się stało, gdyby w ogniu walki politycznej wyrażającej się w negacji wszelkich zaproponowanych przez ten rząd zmian wchodzący do służby sędziowskiej asesorzy zostali napiętnowani jako sędziowie „gorsi" albo „niekonstytucyjni" przez tę bardziej aktywną medialnie część środowiska.

Autorka jest sędzią Sądu Rejonowego dla Krakowa-Podgórza w Krakowie delegowaną do Ministerstwa Sprawiedliwości

Procedowana właśnie w Sejmie ustawa o zmianie ustawy o Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury (druk sejmowy nr 1406) przewiduje, że asesorów sądowych będzie mianował minister sprawiedliwości. To uprawnienie ministra wywołało liczne głosy krytyczne, podkreślające, jakie zagrożenia płyną z samego faktu mianowania przez ministra. W tym duchu na łamach „Rzeczpospolitej" wypowiadali się m.in. prof. Fryderyk Zoll w rozmowie z Agatą Łukaszewicz („Rz" z 20 marca 2017 r.), a także sędzia Tomasz Marczyński cytowany w artykule Agaty Łukaszewicz „Sędziowie – nowe zasady dojścia do zawodu" („Rz" z 12 marca 2017 r.), Waldemar Żurek w licznych wypowiedziach (m.in. w tekście „Projektowane zmiany oznaczają koniec niezawisłości sędziów", „Rz" z 16 lutego 2017 r.), Krzysztof Stępiński („Reformę od demolki dzieli kosmos", „Rz" z 28 marca 2017 r.).

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?