Można oczywiście próbować zaklinać rzeczywistość, ale brzmienie tego przepisu i zastosowany sposób i zakres penalizacji moim zdaniem wprost nawiązuje do niedookreślonych i bardzo szerokich norm karnych z minionej epoki. W praktyce dziennikarze lub inni uczestnicy debaty publicznej są uznawani za przestępców i skazywani z art. 212 k.k. wyłącznie za to, że publicznie wyrazili swoją opinię lub ocenę.
Koronnym argumentem, jaki podają obrońcy, w tym MS, tych karnych rygorów jest, że ważne są też przesłanki wyłączające bezprawność zniesławienia, tj. prawdziwość zarzutu. Nieuzasadnione byłoby bowiem rozciągnięcie prawnej ochrony na wypowiedzi niemające odzwierciedlenia w rzeczywistości, których celem jest wzbudzenie sensacji czy dyskredytacja danej osoby.
Argument, że ,,prawdziwość zarzutu" uwalnia od odpowiedzialności z art. 212 k.k., jest pozorny. Kryterium prawda–fałsz ma zastosowanie wyłącznie do faktów i jedynie one mogą być udowodnione (zweryfikowane). Sądy wartościujące, jakimi są np. opinie i oceny, ze swej istoty nie podlegają takiemu kryterium, a tym samym nie podlegają dowodowi prawdy. W procesach z art. 212 k.k. za zarzuty, których prawdziwość oskarżony ma udowadniać, nagminnie są uznawane właśnie opinie, oceny czy inne wypowiedzi wartościujące. Za publiczne wygłoszenie opinii czy oceny, co jest istotą debaty publicznej na każdy temat, można zostać uznanym za przestępcę z art. 212 k.k., i to mimo równoległego występowania systemu odpowiedzialności cywilnej za naruszenie dóbr osobistych przewidującego zarówno odpowiedzialność niemajątkową, jak też majątkową.
Obrońcy status quo argumentują, że sankcje cywilne, w szczególności finansowe to za mało, że cena za rozpowszechnianie danych poniżających w opinii publicznej nie może być ograniczona do odszkodowania.
To argument zupełnie chybiony. Odpowiedzialność cywilna za bezprawne naruszenie cudzych dóbr osobistych jest w polskim systemie prawnym bardzo szeroka i rozbudowana. W grę mogą wchodzić nie tylko cywilne sankcje finansowe, takie jak zadośćuczynienie, zapłata sumy na cel społeczny czy odszkodowanie, ale przede wszystkim sąd może zobowiązać naruszyciela do wykonania „czynności potrzebnych do usunięcia skutków naruszenia" dóbr osobistych. Owo usunięcie skutków to najczęściej nakaz publikacji na koszt naruszyciela publicznych przeprosin. Nie ma jednak przeszkód, aby sąd nakazał wykonanie innych czynności. Tutaj formuła jest bardzo elastyczna i niejako cały czas pozostaje do zagospodarowania przez praktykę, ponieważ jedynym kryterium jest to, aby nakazywana czynność była potrzebna do usunięcia skutków.
Teza, że odpowiedzialność i sankcje cywilne z tytułu naruszenia dóbr osobistych są w polskim prawie ograniczone czy niepełne, nie wytrzymuje po prostu krytyki. Naprawdę nie musimy masowo „produkować" przestępców (bo do tego ogranicza się funkcjonowanie art. 212 k.k.), aby skutecznie chronić cudze dobra osobiste oraz wyciągać konsekwencje prawne wobec naruszycieli, tyle że cywilnoprawne.