To musi budzić sprzeciw, bo zgodnie z konstytucją ukierunkowanie działań organów państwa ma mieć formy demokratyczne. To jest istotą państwa prawnego.
Dla rządu te rozstrzygnięcia są dyrektywą przyjmowaną biernie do realizacji. Taka postawa dokumentuje ślepe posłuszeństwo, a jednocześnie wyjaśnia, dlaczego nie ma rzeczowej rozmowy między władzą a sędziami.
Na co liczy władza
Rzeczowa rozmowa jest tylko wówczas, gdy równoprawni uczestnicy formułują uargumentowane poglądy i wyłącznie siła argumentów, a nie pozycja polityczna decyduje o ich przyjęciu bądź odrzuceniu. Tymczasem dzisiejszy sposób narracji przyjmowany przez władzę dowodzi tego, że nie dostrzega ona różnicy między rzeczową rozmową a służbową odprawą.
Władza, kształtując instytucjonalne rozwiązania, oczekuje, że sędziowska społeczność przyjmie postawę Mickiewiczowskiego Asesora, który powiadał o sobie: „Ongiś cara, dziś Napoleona najwierniejszy sługa". To właśnie władza chce usłyszeć od sędziów. Oczekuje, że sędziowie szybko i przekonująco zadeklarują aprobatę dla zmian dotyczących Krajowej Rady Sądownictwa. Sędzia ma zaakceptować i usprawiedliwić przed samym sobą zmianę dotychczas głoszonych i aprobowanych wartości. Ma bagatelizować jako niezagrażające niezawisłości proponowane przez władzę zmiany w Krajowej Radzie Sądownictwa.
Czy takiego serwilizmu władza się doczeka?
Uważam, że od całej sędziowskiej społeczności z pewnością nie, albowiem tylko człowiek z gipsu potrafi zachować wobec siebie samego twarz, gdy głosi i realizuje, wbrew własnemu przekonaniu, obce poglądy.