Pod koniec ubiegłego roku opublikowana została norma ISO 37001 mająca na celu tworzenie procedur zapobiegających nadużyciom w sektorze publicznym i prywatnym. Dedykowana jest nie tylko korupcji urzędniczej, ale i gospodarczej. Ta druga polegać może na zmowach w przetargach czy też na zachęcaniu poprzez prezenty i bonusy do podejmowania decyzji nie zawsze korzystnych dla pracodawcy (np. zamawiania produktów po zawyżonych cenach). Norma ISO nadaje się także do zwalczania najgroźniejszego dziś zjawiska: transferowania pieniędzy z podmiotów publicznych i prywatnych w drodze umów cywilnoprawnych (najczęściej niepotrzebnych analiz, ekspertyz, opinii, szkoleń).
Ustawa – Prawo zamówień publicznych rozwiąże wszystko
W zwalczaniu korupcji i nadużyć jest w naszym kraju wiele do zrobienia, jesteśmy tak naprawdę na początku drogi. Daleko nam do państw o wysokiej kulturze, takich jak Niemcy czy Szwajcaria. Żyjemy w świecie ekonomicznej i legislacyjnej iluzji oraz samozadowolenia wynikającego z niewiedzy. Wciąż wokół nas więcej przedwyborczych haseł i postulatów niż konkretnych rozwiązań. Pozwolę sobie wskazać na najczęściej występujące przesądy związane z korupcją utrudniające jej zwalczanie:
W wielu podmiotach publicznych pokutuje przekonanie, że kontrahenci, którym zleca się wielomilionowe kontrakty, wyłaniani są uczciwie, bo przecież na podstawie przetargów organizowanych w trybie ustawy – Prawo zamówień publicznych. Nic bardziej mylnego. Ustawa ta jest jedynie szkieletem, i to dość przestronnym, który jeżeli nie zostanie wypełniony wewnętrznymi procedurami przetargowymi i kontrolnymi, niczemu nie zapobiegnie. Jednym słowem, dziś można zorganizować przetarg w trybie tej ustawy, a jednocześnie doprowadzić do tego, że wygra go z góry uzgodniony podmiot.
Nieraz dane jest mi czytać SIWZ przynoszone przez klientów, a określające warunki przetargów. Powiem krótko: festiwal osobliwości z elementami humoru. W warunkach zamówienia wskazuje się np., że samochody, które będzie zakupywać instytucja państwowa, mają mieć określoną wielkość lusterek, określoną pojemność spryskiwaczy do szyb itp. W konsekwencji przetarg może wygrać tylko jeden oferent. W innym przetargu jedna z kopalń zażyczyła sobie, by wykonaniem prac związanych z elektryką zajmował się podmiot mający pięcioletnie doświadczenie w kładzeniu instalacji pod ziemią. Ale po co? – pytał rozgoryczony klient. – Przecież zasady przepływu prądu i prawo Ohma wszędzie wyglądają tak samo. W dodatku ile w kraju jest kopalń, a w konsekwencji ilu oferentów będzie mogło się poszczycić tak imponującym dossier przy składaniu oferty?
Problem w tym, że o tego rodzaju praktykach wiedzą wszyscy. Regularnie jesteśmy informowani o nich przez media, a najczęściej wtedy, gdy jest już za późno, bo umowa z zaprzyjaźnioną firmą została zrealizowana, a wynagrodzenie zapłacone. O praktykach tych wiedzą wszyscy poza głównym zainteresowanym, tj. Skarbem Państwa. Nieraz zastanawiałam się, dlaczego w podmiotach publicznych nie tworzy się szczegółowych, wewnętrznych procedur antykorupcyjnych i kontrolnych. Miejmy nadzieję, że za sprawą nowego ISO coś się zmieni na lepsze.