Agnieszka Lisak o walce z korupcją w Polsce

Jeśli chodzi o walkę z korupcją, to jesteśmy na początku drogi

Aktualizacja: 18.02.2017 09:26 Publikacja: 18.02.2017 09:00

Agnieszka Lisak o walce z korupcją w Polsce

Foto: 123RF

Pod koniec ubiegłego roku opublikowana została norma ISO 37001 mająca na celu tworzenie procedur zapobiegających nadużyciom w sektorze publicznym i prywatnym. Dedykowana jest nie tylko korupcji urzędniczej, ale i gospodarczej. Ta druga polegać może na zmowach w przetargach czy też na zachęcaniu poprzez prezenty i bonusy do podejmowania decyzji nie zawsze korzystnych dla pracodawcy (np. zamawiania produktów po zawyżonych cenach). Norma ISO nadaje się także do zwalczania najgroźniejszego dziś zjawiska: transferowania pieniędzy z podmiotów publicznych i prywatnych w drodze umów cywilnoprawnych (najczęściej niepotrzebnych analiz, ekspertyz, opinii, szkoleń).

Ustawa – Prawo zamówień publicznych rozwiąże wszystko

W zwalczaniu korupcji i nadużyć jest w naszym kraju wiele do zrobienia, jesteśmy tak naprawdę na początku drogi. Daleko nam do państw o wysokiej kulturze, takich jak Niemcy czy Szwajcaria. Żyjemy w świecie ekonomicznej i legislacyjnej iluzji oraz samozadowolenia wynikającego z niewiedzy. Wciąż wokół nas więcej przedwyborczych haseł i postulatów niż konkretnych rozwiązań. Pozwolę sobie wskazać na najczęściej występujące przesądy związane z korupcją utrudniające jej zwalczanie:

W wielu podmiotach publicznych pokutuje przekonanie, że kontrahenci, którym zleca się wielomilionowe kontrakty, wyłaniani są uczciwie, bo przecież na podstawie przetargów organizowanych w trybie ustawy – Prawo zamówień publicznych. Nic bardziej mylnego. Ustawa ta jest jedynie szkieletem, i to dość przestronnym, który jeżeli nie zostanie wypełniony wewnętrznymi procedurami przetargowymi i kontrolnymi, niczemu nie zapobiegnie. Jednym słowem, dziś można zorganizować przetarg w trybie tej ustawy, a jednocześnie doprowadzić do tego, że wygra go z góry uzgodniony podmiot.

Nieraz dane jest mi czytać SIWZ przynoszone przez klientów, a określające warunki przetargów. Powiem krótko: festiwal osobliwości z elementami humoru. W warunkach zamówienia wskazuje się np., że samochody, które będzie zakupywać instytucja państwowa, mają mieć określoną wielkość lusterek, określoną pojemność spryskiwaczy do szyb itp. W konsekwencji przetarg może wygrać tylko jeden oferent. W innym przetargu jedna z kopalń zażyczyła sobie, by wykonaniem prac związanych z elektryką zajmował się podmiot mający pięcioletnie doświadczenie w kładzeniu instalacji pod ziemią. Ale po co? – pytał rozgoryczony klient. – Przecież zasady przepływu prądu i prawo Ohma wszędzie wyglądają tak samo. W dodatku ile w kraju jest kopalń, a w konsekwencji ilu oferentów będzie mogło się poszczycić tak imponującym dossier przy składaniu oferty?

Problem w tym, że o tego rodzaju praktykach wiedzą wszyscy. Regularnie jesteśmy informowani o nich przez media, a najczęściej wtedy, gdy jest już za późno, bo umowa z zaprzyjaźnioną firmą została zrealizowana, a wynagrodzenie zapłacone. O praktykach tych wiedzą wszyscy poza głównym zainteresowanym, tj. Skarbem Państwa. Nieraz zastanawiałam się, dlaczego w podmiotach publicznych nie tworzy się szczegółowych, wewnętrznych procedur antykorupcyjnych i kontrolnych. Miejmy nadzieję, że za sprawą nowego ISO coś się zmieni na lepsze.

O innych praktykach, które pozwalają na ustawianie przetargów, nie będę wspominać, nie chciałabym bowiem, by ten artykuł stał się instrukcją łamania prawa. Nie łudźmy się, że nieprawidłowości wyeliminują ustawy, na których uchwalenie i znowelizowanie czekamy latami. Konkurencją dla nich powinny być właśnie wewnętrzne procedury, które są zdecydowanie bardziej elastyczne, bo można je zmienić natychmiast w razie dostrzeżenia zagrożeń.

Rada nadzorcza skontroluje wszystko

Kolejnym przesądem jest założenie, że spółka (prywatna, gminna, państwowa) jest zabezpieczona przed nadużyciami, bo ma przecież radę nadzorczą, która pełni funkcje kontrolne. I tym razem nic bardziej mylnego. Gdy zajrzymy do kodeksu spółek handlowych (dalej: k.s.h.), to zauważymy, że jest zaledwie jeden przepis, który wskazuje, czym miałaby się zajmować. Artykuł 219 i 382 k.s.h. (pierwszy dla sp. z o.o., drugi dla S.A.) stwierdza, że „rada nadzorcza sprawuje stały nadzór nad działalnością spółki we wszystkich dziedzinach jej działalności". Przepis ten jest na tyle ogólny, że tak naprawdę nic z niego nie wynika. W dalszej jego części ustawodawca wskazuje zaledwie cztery czynności ocierające się raczej o kontrolę niż nią będące, a mianowicie:

- ocenę sprawozdania finansowego,

- ocenę sprawozdania zarządu,

- ocenę wniosków zarządu co do podziału zysku (czynność techniczna, a nie kontrolna),

- przygotowanie sprawozdania z wyników własnej oceny (uwaga jak wyżej).

Ze względu na deficyt wskazówek członkowie rad koncentrują się na tych czterech czynnościach, które z nadzorem nie mają nic wspólnego. Jeżeli chodzi o pierwszą z nich, to trzeba zauważyć, że czym innym jest badanie sprawozdania finansowego, a czym innym jego ocena. Na badanie pozwolić mogą sobie biegli rewidenci, cała reszta poprzestaje na ogólnym prześledzeniu rubryk. Co więcej, sprawozdanie przygotowywane przez księgowego nie służy ujawnianiu nadużyć, ale pokazywaniu sytuacji finansowej spółki. Tak więc może się zdarzyć, że z dochodowych podmiotów zostanie wytransferowanych – w drodze umów cywilnoprawnych – wiele milionów, a mimo to ich sprawozdania nadal będą wykazywały zysk.

Co do drugiej czynności, polegającej na ocenie sprawozdania zarządu, to jest ono sporządzane przez samego zainteresowanego. W konsekwencji jest laurką, którą zarząd wystawia sam sobie. Nie łudźmy się więc, że dzięki samemu czytaniu sprawozdania zarządu rada nadzorcza będzie w stanie wykryć nieprawidłowości w spółce.

Podsumowując, dla posiadania efektywnej kontroli w spółce nie wystarczy samo „przeprowadzenie castingu" na członków rad nadzorczych. Muszą zostać stworzone procedury, które będą wskazywać im, co i jak mieliby kontrolować, a także procedury badania rzetelności tej kontroli.

Członkami rad nadzorczych powinni być specjaliści

Decydenci powtarzają jak mantrę, że członkami rad nadzorczych w spółkach z udziałem Skarbu Państwa powinni być wysokiej rangi specjaliści od ekonomii, finansów, rachunkowości itp. Zresztą ponoć nawet tak jest, bo przecież od kandydatów wymaga się wysokich stopni naukowych lub ukończenia kursu na członków rad nadzorczych i zdania egzaminu. Nic bardziej mylnego. Na kursach uczy się tylko przepisów, a nie praktycznej wiedzy o kontroli.

Wątpliwości budzi także stwierdzenie, że problemy związane z nadzorem rozwiązałoby powoływanie do rad wysokiej rangi specjalistów, najlepiej doktorów ekonomii, finansów, prawa czy też osób z tytułami MBA. Dokładnie tak samo można by twierdzić, że najlepszym policjantem byłby doktor prawa karnego, a najlepszym kontrolerem urzędu skarbowego doktor na wydziale rachunkowości. Osoba zajmująca się nadzorem powinna być specjalistą od nadzoru, a nie ustaw. Niestety, celu tego się nie osiągnie, jeżeli członkowie rad nie będą mieli gruntownego przygotowania praktycznego i jeżeli nie stworzy się dla nich standardów działania, które wskażą, co i jak mieliby sprawdzać. Ta sama uwaga dotyczy pracowników podmiotów publicznych zwanych audytorami. Jeżeli nie będzie rzetelnych procedur kontrolnych, nie oczekujmy, że media przestaną nas informować o tym, że z kolejnej instytucji państwowej, z kolejnej spółki czy też z sądu wytransferowano pieniądze przy pomocy umów cywilnoprawnych. Problemów tych nie rozwiąże tworzenie przepisów życzeniowych, zamieszczanie w aktach wewnętrznych formułek typu „zadaniem członka rady jest troska o dobro spółki" czy też wysokie tytuły naukowe członków rad nadzorczych.

Autorka jest radcą prawnym z Krakowa

Pod koniec ubiegłego roku opublikowana została norma ISO 37001 mająca na celu tworzenie procedur zapobiegających nadużyciom w sektorze publicznym i prywatnym. Dedykowana jest nie tylko korupcji urzędniczej, ale i gospodarczej. Ta druga polegać może na zmowach w przetargach czy też na zachęcaniu poprzez prezenty i bonusy do podejmowania decyzji nie zawsze korzystnych dla pracodawcy (np. zamawiania produktów po zawyżonych cenach). Norma ISO nadaje się także do zwalczania najgroźniejszego dziś zjawiska: transferowania pieniędzy z podmiotów publicznych i prywatnych w drodze umów cywilnoprawnych (najczęściej niepotrzebnych analiz, ekspertyz, opinii, szkoleń).

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?