Posłowie PO zażądali dymisji wiceministra, a poseł Kropiwnicki napisał, że twierdzenia, jakoby w jego mieszkaniu była agencja towarzyska, „są prawnie niedopuszczalne i mogą stanowić zniesławienia".

– Nie było moją intencją przedstawienie posła Kropiwnickiego jako osoby, która prowadzi agencję – odpowiedział z kolei wiceminister – a jeżeli ktoś tak te słowa zrozumiał, to bardzo przepraszam. Intencją było przedstawienie sprawy listu mieszkańców Legnicy.

Dodajmy, że o kamienicy przy Rynku w Legnicy i odgłosach z mieszkania wynajmowanego od posła media pisały już w czasie jesiennej kampanii, i to w znacznie ostrzejszych słowach. Teraz poseł wyjaśnił jednej z gazet, że kobiety, które wynajmowały lokal, już tam nie mieszkają.

Być może te oświadczenia kończą spór polityków, ale czy to koniec sprawy? Nie zdziwi mnie, jeśli pytanie o to, czy w mieszkaniu posła nie była prowadzona agencja towarzyska, będzie powtarzane. Pomocny tu może być czwartkowy wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie w sprawie między Zbigniewem Ziobrą a Zbigniewem Ćwiąkalskim (niech mi obaj panowie wybaczą wplątanie ich do tej sprawy). SO uznał, że były minister sprawiedliwości nie musi przepraszać obecnego za słowa z 2009 r. o „nieprzypadkowym" zniszczeniu resortowego laptopa. SA wskazał, że swoboda wypowiedzi w sporze politycznym powinna być pojmowana szczególnie szeroko, a osoby publiczne muszą wykazać więcej tolerancji nawet wobec brutalnych ataków. Kto podejmuje działalność polityczną, godzi się, że jego działalność będzie poddawana publicznej weryfikacji.

Krytyka jest działaniem pożądanym i pożytecznym, jednak powinna być podejmowana w interesie społecznym, a nie po to, by dokuczyć politycznemu przeciwnikowi.