Nasze straty w wojnie na sankcje są głównie mitem, ich straty – ponurą rzeczywistością. Polityczny realizm każe utrzymać sankcje i wymusić na Moskwie ustępstwa. Polska może podeprzeć takie stanowisko twardymi danymi statystycznymi. Ani z politycznego, ani ekonomicznego punktu widzenia zniesienie sankcji się nie opłaca.
Sprawa przedłużenia restrykcji niby jest odległa, pakiet ograniczeń ekonomicznych obowiązuje wszak do końca stycznia 2017 r., jednak od miesięcy, a w ostatnim tygodniu szczególnie intensywnie, Rosja urabia grunt pod zniesienie sankcji. Ma w tym zwolenników także w Polsce, by przypomnieć postulaty sadowników czy popierającego ich PSL. Nie sankcje jednak są przyczyną kłopotów sadowników, ale nadprodukcja.
Wszystko wskazuje na to, że w 2017 r, skończą się środki na Funduszu Rezerwowym odkładane z nadwyżek z eksportu węglowodorów. Właśnie z tych pieniędzy Moskwa dofinansowuje przedsiębiorstwa odcięte od zachodnich kredytów długoterminowych oraz sektor publiczny. Nic nie zapowiada też, by cena ropy naftowej miała się znacząco podnieść. Zapaść budżetowa jest zatem pewna, a wraz upadek rosyjskiej gospodarki. Zniesienie sankcji byłoby dla Kremla wielką ulgą. Tym bardziej więc nie można z nich rezygnować bez wycofania sił rosyjskich z Krymu i Donbasu.
Zwolennicy zniesienia sankcji, także w Polsce, argumentują, że tracą na nich obie strony. Nieprawda. Można wprawdzie wskazać sektory zachodniej gospodarki, które miałyby się bez nich lepiej, np. polskie sadownictwo czy niemiecki przemysł samochodowy. Ale tylko nieco lepiej. Dane makroekonomiczne pokazują, że rolnictwo w ogóle (w tym polskie) i przemysł wysokich technologii kwitnie pomimo sankcji.
W Polsce dane te zebrał w raporcie Związek Pracodawców i Przedsiębiorców. Pokazują one, iż nasza gospodarka nie doznała strat w związku z sankcjami, znalazła bowiem inne rynki zbytu, bezpieczniejsze politycznie. W szczycie wojny na sankcje, czyli w 2015 r., sprzedaż do Rosji była wprawdzie o 2,6 mld euro niższa niż w spokojnym 2012 r., ale cały polski eksport wzrósł – tylko w stosunku do 2014 r. – o 8,3 proc. Od 2012 r. lat zwiększa się on średnio o 13 mld euro rocznie, konflikt z Rosją nie ma żadnego wpływu na tę dynamikę. Lukę po niej wypełniły inne kraje, np. Czechy, obecnie nasz trzeci partner handlowy po Niemczech i Wielkiej Brytanii. Tak jest w całej UE.