Jest częściowe porozumienie na lewicy w Warszawie. To dla samych zainteresowanych jak i dla wyborców liberalnych w stolicy chyba najlepsza wiadomość od wielu miesięcy. Po tygodniach dyskusji we wtorek podpisano wspólną deklarację programową partii Razem, Inicjatywy Polskiej, Zielonych i Wolnego Miasta Warszawa (stowarzyszenie Jana Śpiewaka).
Ale straconego czasu w polityce nie da się nadrobić. Bo chociaż koalicja ma program i padła deklaracja budowy wspólnych list do rad dzielnic i Rady Warszawy, to koalicja nadal nie ma kandydata na prezydenta miasta. Rano w Radiu ZET Barbara Nowacka dość niespodziewanie stwierdziła, że przedwczesne jest dziś decydowanie, kto miałby być kandydatem, a ona widzi w tej roli Paulinę Piechna-Więckiewicz, radną Warszawy. Kandydat ma być znany dopiero w lipcu.
Porozumienie z wtorku nie obejmuje zresztą ani SLD, ani innych ruchów miejskich, które w poniedziałek ogłosił własne prawybory i trójkę kandydatów. Ruchy miejskie wokół Miasto Jest Nasze nie chcą kandydata partyjnego. SLD zaś nie może ciągle podjąć decyzji, mimo wcześniejszych zapewnień, że jest blisko.
Politycy lewicy od dawna powtarzają, że pytania o zjednoczenie czy współpracę nie ma sensu, a każdy idzie swoją drogą. Argumenty o tym, że z ordynacji wyborczej wynika, że lepsza jest jedna lista niż trzy (a taki scenariusz najpewniej wydarzy się w Warszawie), nie są wystarczające do przełamania personalnych, ideowych i innych napięć.
Do tego już się przyzwyczailiśmy. Tak samo jak do wypowiedzi polityków PO krytykujących lewicę. To echo dominującej wśród niektórych polityków partii Grzegorza Schetyny tezy, że to „wina" lewicy (zwł. Adriana Zandberga i Barbary Nowackiej), że teraz Polską rządzi PiS. Jeszcze w poniedziałek, gdy pojawiły się informacje o porozumieniu Śpiewaka, Razem i Nowackiej, ta ostatnia była na celowniku polityków PO.