Zdjęcie galowe, które prezydent Andrzej Duda wręczył norweskiej parze królewskiej (reprodukcja obok), jest najlepszym podsumowaniem roku, który minął od jego zwycięstwa w wyborach. Prezydent z małżonką świetnie się prezentują, są młodzi i eleganccy. Uśmiech na zdjęciu jest jednak tyleż majestatyczny, co bezradny.
Czym może się pochwalić Andrzej Duda po roku od spektakularnego zwycięstwa nad Bronisławem Komorowskim? Jak się dowiadujemy, jego kancelaria zrezygnowała z celebrowania rocznicy. Wrzuciła tylko na stronę parę zdjęć sprzed roku. Współpracownicy głowy państwa wolą poczekać z obchodami jeszcze trzy miesiące (zaprzysiężenie odbyło się 6 sierpnia). Czyżby dlatego, że teraz bilans prezydentury nie wypadłby dobrze?
Z pewnością pocieszeniem dla Dudy mogą być wyniki sondażu TNS Polska dla „wSieci", wskazujące, że gdyby druga tura odbyła się dziś, pokonałby Komorowskiego jeszcze wyraźniej niż rok temu – 60:40. Ale ten wynik jest pochodną klęski, którą poniosła w zeszłym roku Platforma Obywatelska. Po ośmiu latach rządów i PO, i sam Komorowski znudzili się Polakom. Jeśli ostatni sondaż TNS Polska o czymś mówi, to właśnie o tym, że mało kto dziś wspomina z łezką w oku czasy rządów PO. Słabe wyniki Platformy w sondażach politycznego poparcia są symptomem tego samego zjawiska.
To właśnie Duda zadał pierwszy i, jak się później okazało, morderczy cios poprzedniemu obozowi. Wygrana w pierwszej, a potem drugiej turze wyborów prezydenckich uruchomiła lawinę wydarzeń, która doprowadziła do sukcesu PiS w jesiennych wyborach i powstania pierwszej po 1989 r. jednopartyjnej większości parlamentarnej.
Paradoksalnie jednak ogrom zwycięstwa PiS stał się dla Dudy największym problemem. Jako dość umiarkowany prezydent patronujący jakiejś koalicji miałby do odegrania istotną rolę w polityce. Po tym, gdy nieformalne stery władzy po wyborach przejął osobiście Jarosław Kaczyński i rząd PiS zaczął realizować w Polsce swój program maksimum, Duda z kapitałem politycznym, który zebrał w kampanii wyborczej, okazał się zbędny.