Wojna w Syrii trwa już ponad pięć lat. Nie wiadomo, ile osób zginęło. Według szacunków ich liczba waha się między 250 a nawet 500 tys. Pomocy humanitarnej potrzebuje nawet 13 mln ludzi. Część osób przemieściła się wewnątrz kraju, część uciekła do sąsiednich państw, jeszcze inni szturmują granice Europy.
Wszędzie ich los jest tragiczny. Choć Aleppo jest wyzwolone, to jednak od dwóch lat nie ma tam prądu i bieżącej wody. Trudna jest sytuacja medyczna. W szpitalu św. Józefa brakuje lekarzy i pielęgniarek. A kolejka ludzi potrzebujących operacji jest długa. Wielu nie ma jednak na nie pieniędzy. W sąsiadujących z Syrią krajach warunki życia znacznie się pogorszyły.
Od kilku lat uchodźcy próbują dostać się do Europy. Ale Europa nie ma pomysłu. Relokacja uchodźców z obozów we Włoszech i Grecji idzie jak po grudzie. Państwa członkowskie UE nie wypełniają zobowiązań, których się podjęły. W ramach relokacji do naszego kraju miało trafić ok. 6,5 tys. osób. Nie przyjechał nikt.
Pomimo to Polska wykłada ze swojego budżetu pieniądze na pomoc. Premier Beata Szydło mówiła kilka dni temu, że w 2016 roku na wsparcie osób poszkodowanych w wyniku konfliktu w Syrii rząd przeznaczył 46 mln zł, a podczas londyńskiej konferencji Supporting Syria and the Region Polska przekazała 3 mln euro. Prócz tego dołożyliśmy także (73 mln zł) do programu ogólnoeuropejskiego, czyli tzw. instrumentu tureckiego.
Rząd chwali się również, że pieniądze na pomoc dla Syrii przekazuje także za pośrednictwem organizacji pozarządowych. Przed tygodniem Beata Szydło poinformowała też, że przekaże Stowarzyszeniu Pomoc Kościołowi w Potrzebie 1,5 mln zł na odbudowę i wsparcie szpitali, w których będą mogły być leczone ofiary wojny w Syrii.