Migalski: Wizerunkowa nijakość Schetyny jest jego atutem

Dlaczego tylko Platforma Obywatelska może skutecznie stawić czoła PiS?

Aktualizacja: 18.01.2017 18:11 Publikacja: 17.01.2017 19:06

Najtrudniejszym przeciwnikiem dla Jarosława Kaczyńskiego jest bezbarwny na tle innych liderów opozyc

Najtrudniejszym przeciwnikiem dla Jarosława Kaczyńskiego jest bezbarwny na tle innych liderów opozycji szef PO – Grzegorz Schetyna.

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

W Polsce zazwyczaj władzę się traciło, a nie się ją zdobywało. Wpadała w ręce opozycji nie dlatego, że ta była taka dobra, ale raczej dlatego, że rządzący okazywali się marni i parciani. Nie oznacza to jednak, że jakość partii opozycyjnych zupełnie nie miała wpływu na to, jakie wpadki zaliczał rząd i z jakimi problemami musiał się borykać. Część bowiem kłód, na których wywracały się poszczególne gabinety, była rzucana im pod nogi przez liderów obozu przeciwnego. Nie przeceniając więc roli opozycji w obalaniu władzy, nie można całkowicie zignorować jej znaczenia w przejmowaniu rządów.

Wymarzona opozycja

Warto zatem zadać sobie pytanie o to, jaka opozycja byłaby dziś dla PiS najbardziej kłopotliwa i jakiej na pewno nie życzyłby sobie Jarosław Kaczyński. Jednak by sensownie odpowiedzieć na tak sformułowane pytanie, należy najpierw wskazać tych, którzy dla „dobrej zmiany" byliby przeciwnikami idealnymi.

W tym kontekście jawią się najbardziej nazwiska Petru i Kijowskiego. Ten pierwszy, pomijając już wyprawę na Maderę, serię zabawnych wpadek i brak doświadczenia politycznego, jest dla PiS konkurentem wprost wymarzonym, bowiem buduje swoją partię na ograniczonym i niszowym – w istocie – w Polsce liberalnym komunikacie wyborczym. Zwolenników jego wizji państwa, gospodarki i polityki jest w naszym kraju co najwyżej kilkanaście procent. Tacy po prostu są nasi rodacy i nic tego faktu nie zmieni.

Gdyby naprzeciw formacji obniżającej wiek emerytalny, wprowadzającej program 500+ oraz Mieszkanie+, uprawiającej rozdawnictwo socjalne, układającej się z dominującym w Polsce Kościołem katolickim, miało stanąć ugrupowanie liberalne ekonomicznie i obyczajowo, głoszące konieczność dyscypliny budżetowej, deklarujące konieczność radzenia sobie samemu na rynku pracy, to wynik tej konfrontacji jest z góry oczywisty. Może gdyby do takiej walki doszło wśród Brytyjczyków czy Amerykanów, to jej losy nie byłyby aż tak oczywiste. Jednak w kraju nad Wisłą ta pierwsza partia musi po prostu pokonać tę drugą. Bo tacy, a nie inni, są polscy wyborcy.

Dlatego właśnie Petru jest wymarzonym przeciwnikiem dla Kaczyńskiego. Podobnie zresztą, choć z innych powodów, jak Kijowski. Ten z kolei jest wizerunkowo i obyczajowo skazany na porażkę z liderem PiS. Pan w czerwonej marynarce, z kucykiem oraz kolczykami w uszach, a także z alimentacyjnym problemem za owymi uszami – nie, to nie jest ktoś, komu miliony Polaków mogą śmiało zaufać.

Gdy jeszcze dodamy do tego informacje o jego zaradności w wyciąganiu z KOD kasy na swoje iPhone'y i laptopy, to chyba jasne się staje, iż ktoś taki nie może pokonać „pana Jarosława" – pochylonego nad losem ojczyzny, ubranego w czarny garnitur, roztaczającego wokół siebie aurę współczesnego Hioba, który całe życie oddał Polsce. Ta wizerunkowa konfrontacja musi skończyć się nokautem tego pierwszego. Zwłaszcza że walka nie odbywa się we Francji czy we Włoszech, lecz w siermiężnym kraju między Odrą a Bugiem.

Dobrym przeciwnikiem dla PiS jest także Paweł Kukiz. Pomijając już kwestie wizerunkowe, to jego największym problemem jest to, co w ostatnim czasie widać było coraz bardziej u Kijowskiego – zupełny brak doświadczenia. Lider ruchu nazwanego od swego nazwiska po prostu nie za wiele rozumie z tego, co wokół się dzieje, i w żadnym stopniu nie może być konkurentem dla Kaczyńskiego, który na polityce zjadł zęby. To różnica klasy i wiedzy jest porównywalnie ogromna, jak różnica w wizerunku między Kijowskim a Kaczyńskim.

Lider PO kontra PiS

Kto zatem byłby najtrudniejszym przeciwnikiem dla Kaczyńskiego? Odpowiedź, zwłaszcza po ostatnim kryzysie sejmowym, wydaje się oczywista – to Grzegorz Schetyna (i w jakimś sensie Władysław Kosiniak-Kamysz).

Lider PO udowodnił na przełomie roku, że jako jedyny chyba w całej opozycji rozumiał dynamikę procesu politycznego. Musiał walczyć z wewnętrznym „buntem młodych", którzy wpakowali go w bezsensownie przedłużającą się okupację sali sejmowej (kompromitując się zresztą zachowaniem na niej), a jednocześnie stawić opór Kaczyńskiemu. Mając słabe karty i skomplikowaną sytuację wewnątrzpartyjną, wyszedł jednak z tego kryzysu jako jedyny chyba z tarczą. Pokazał swoją podmiotowość, boleśnie dla Petru skonfrontowaną z labilnością szefa Nowoczesnej; zaprezentował się jako realny, a nie malowany, lider opozycji; udowodnił, że potrafi postawić się prezesowi PiS i wyjść z ciężkiej dla siebie sytuacji z najmniejszymi stratami.

Na korzyść Schetyny, jako najbardziej niewygodnego przeciwnika Kaczyńskiego, działa również – oprócz wzmiankowanego i ujawnionego w czasie kryzysu doświadczenia i sprytu politycznego, a także milionów złotych, które każdego kwartału wpływają na konto Platformy, w odróżnieniu od Nowoczesnej i Kukiz'15 – jego... wizerunkowa nijakość.

Przewodniczący PO nie porywa, nie magnetyzuje, nie epatuje charyzmą. Ale może właśnie takiego lidera będą za trzy lata szukać Polacy, mając dosyć szalonego rollercoastera, który przez całą kadencję zafunduje im PiS. Może bezbarwność Schetyny zostanie doceniona, i upragniona, na tle jakże kolorowego Kukiza, libertyńskiego Petru i, oczywiście, charyzmatycznego Kaczyńskiego. Kto wie, czy banalność i nawet pewna nuda bijąca od Schetyny nie będzie w 2019 roku jego największą zaletą w oczach elektoratu.

Z tym wiąże się jeszcze jedno – bezideowość szefa PO. Nie jest oczywiście tak, że nie ma on żadnych poglądów, ale – jak każdy poważny polityk – potrafi się ich wyrzec i w odpowiedzi na zapotrzebowanie chwili dostosować do potrzeb polityki. Dokładnie tak, jak potrafił to Donald Tusk oraz...Jarosław Kaczyński.

Tylko zakochani politycznie w tym drugim widzą w nim niezłomnego głosiciela wciąż tych samych prawd. Współpracował z Wałęsą, świetnie znając jego przeszłość, a potem wściekle go atakował, gdy prezydent pogonił go od siebie. Kiedy trzeba było, bronił gabinetu Olszewskiego, ale zaraz potem stanął do budowy nowego rządu wraz z Unią Demokratyczną. Szarżował ze swym antykomunizmem, ale gdy taka była potrzeba kampanijna, to komplementował Józefa Oleksego, a Edwarda Gierka nazywał w Sosnowcu polskim patriotą. Budował politykę jagiellońską, ale jako pierwszy, gdy Ukraina zaczęła mieć pewne kłopoty wewnętrzne, zaproponował współorganizowanie Euro 2012... Niemcom.

Schetyna potrafi to samo – nie ma problemów z zaprzeczeniem samemu sobie. Ze zmianą agendy, ideologii, poglądów. W rozmowie ze mną w „DoRzeczy" zapowiadał utrzymanie konserwatywnej kotwicy, ale pewnie, gdyby udzielał wywiadu „Polityce", potrafiłby opowiedzieć się za „wzmacnianiem lewej nogi".

Cenna bezideowość

I wreszcie – na rzecz tezy, że Schetyna jest najgroźniejszym przeciwnikiem Kaczyńskiego, świadczy także fakt, że partia, której przewodzi, jest taka sama jak on. On i jego formacja to współczesna odmiana Barbapapy. Młodszym należy się wyjaśnienie – to bajka nadawana w latach 70. o pewnych stworach, które miały tę zaletę, że potrafiły przybrać dowolną postać – domu, auta, dywanu, słonia. W zależności od potrzeb były tym, czym chciały. Platforma właśnie taką barbapapą jest. Już Tusk uczynił ją taką – przyjmując na swój pokład i Arłukowicza z Rosatim, i Kamińskiego z Libickim. Partia ta miała i swoją prawicę, i swoją lewicę, i nawet swoje centrum.

Pokonać PiS może formacja tylko tak samo bezideowa, jak ono. Tylko tak samo nawykła do zmiany kursu, strategii i ideologii. Porównywalnie zasobna w budżetowe pieniądze, osadzona w samorządach i w strukturach powiatowych. Identycznie powolna swojemu liderowi, który w zależności od sytuacji i sondaży potrafi dostosować swój komunikat do wciąż dynamicznie zmieniającej się sytuacji i kontekstu. I kierowana przez polityka, tak samo cynicznego, brutalnego i doświadczonego jak Kaczyński. Na chwilę obecną jedyną taką formacją, mającą wszelkie tego typu cechy, jest Platforma Obywatelska z Grzegorzem Schetyną na czele.

Autor jest politologiem, był europosłem PiS, PJN i Polski Razem

W Polsce zazwyczaj władzę się traciło, a nie się ją zdobywało. Wpadała w ręce opozycji nie dlatego, że ta była taka dobra, ale raczej dlatego, że rządzący okazywali się marni i parciani. Nie oznacza to jednak, że jakość partii opozycyjnych zupełnie nie miała wpływu na to, jakie wpadki zaliczał rząd i z jakimi problemami musiał się borykać. Część bowiem kłód, na których wywracały się poszczególne gabinety, była rzucana im pod nogi przez liderów obozu przeciwnego. Nie przeceniając więc roli opozycji w obalaniu władzy, nie można całkowicie zignorować jej znaczenia w przejmowaniu rządów.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej
Wydarzenia
#RZECZo...: Powiedzieli nam
Wydarzenia
Kalendarium Powstania Warszawskiego