Działo się to wszystko 92 lata temu, 5 września 1924 r. we Lwowie. Był to epizod niemal pominięty w oficjalnej historiografii. Dopiero co odrodzona Rzeczpospolita nie była zainteresowana nagłaśnianiem tego incydentu, władzom zależało bowiem na wyciszeniu przed własną i zagraniczną opinią publiczną wszelkich niepokojów i konfliktów związanych z mniejszością ukraińską. Obowiązywał taki oto przekaz: na Kresach Wschodnich życie toczy się normalnie. Zamach temu przeczył, dlatego oficjalnie żadnej próby zamachu nie było. Większość prasy przemilczała sprawę lub zbagatelizowała. Na przykład warszawski „Tygodnik Ilustrowany" 20 września zamieścił obszerną relację z Targów Wschodnich wraz ze zdjęciami z pobytu prezydenta we Lwowie, lecz o próbie zamachu nie wspomniano. Nawet Henryk Comte, adiutant Stanisława Wojciechowskiego, w swej książce „Zwierzenia adiutanta w Belwederze i na Zamku" nie zająknął się o próbie zamachu, mimo że opisał wiele szczegółów związanych ze służbą u boku prezydenta. A przecież sprawa miała swój dramatyczny ciąg dalszy.
Miejsce dramatu
We Lwowie trwały właśnie Targi Wschodnie, czyli coroczna wystawa przemysłu polskiego i zagranicznego, której celem było uczynienie ze Lwowa ogniska handlu Polski z krajami wschodnimi oraz z Zachodem. Notabene po raz pierwszy odbyły się we wrześniu 1921 r., a inauguracji dokonał Józef Piłsudski (ostatnie zaś rozpoczęły się 2 września 1939 r., ale po kilku dniach z powodu wojny zostały zamknięte). Targi urządzano na obrzeżach parku Stryjskiego, na tzw. placu Powystawowym, gdzie w 1894 r., jeszcze pod zaborem austriackim, odbyła się Powszechna Wystawa Krajowa w stulecie insurekcji kościuszkowskiej (wystawa ta odegrała ważną rolę w kulturalnym i gospodarczym rozwoju Lwowa). Po odzyskaniu niepodległości i zakończeniu wojny 1920 r. miasto, świadome swego geograficznego położenia, przystąpiło z inicjatywy Izby Przemysłowo-Handlowej do zorganizowania własnych targów, na wzór tych z zagranicy. Na miejscu w większości rozebranych budynków Powszechnej Wystawy Krajowej powstało 130 nowych pawilonów zaprojektowanych przez wybitnych architektów lwowskich. Targi Wschodnie były przedsięwzięciem promującym polską ekspansję gospodarczą i odgrywały doniosłą rolę w międzynarodowym ruchu handlowym. Uczestniczyli w nich przeważnie Niemcy, Austriacy, Czesi oraz handlowcy z państw bałkańskich. W transakcjach handlowych dominowały wyroby metalowe, maszyny, środki transportowe, a także wyroby przemysłu włókienniczego, spożywczego i chemicznego. Targom towarzyszyły wystawy oraz pokazy (za: www.cracovia-leopolis.pl).
Feralnego dnia 5 września 1924 r. pojazd, którym jechał prezydent RP Stanisław Wojciechowski w otoczeniu oddziału kawalerii, znalazł się u wylotu ulic Kopernika i Legionów. Wtedy w tę stronę ktoś rzucił bombę – na szczęście nie wybuchła. Prezydentowi nic się nie stało. Zatrzymano jednak podejrzanego.
Bohaterowie dramatu
O dokonanie zamachu oskarżono Stanisława Steigera, studenta prawa żydowskiego pochodzenia, pracownika spółki kolonialnej Meinla. Oskarżenie opierało się głównie na zeznaniach Marii Pasternakówny, która wskazała Steigera jako sprawcę zamachu i przyczyniła się tym samym do jego zatrzymania. Pierwsza rozprawa przeciwko Steigerowi toczyła się 15 i 16 września 1924 r. (a zatem zaledwie 10 dni po zatrzymaniu) przed Sądem Okręgowym we Lwowie. Oskarżycielem był prokurator Alfred Laniewski, obrońcą zaś – adwokat Michał Grek. Sąd Okręgowy przekazał jednak sprawę do postępowania zwyczajnego z udziałem sędziów przysięgłych. W postępowaniu tym Steigera bronił adwokat Natan Loewenstein. Co ważne, rozprawa, w czasie której Loewenstein wygłosił swą mowę obrończą, odbyła się dopiero 16 grudnia 1925 r., a więc 15 miesięcy później – cały ten czas Steiger spędził w areszcie. Dzięki mowie adwokata, którą Loewenstein wydał drukiem we Lwowie rok później („O sprawę Steigera"), oskarżony został oczyszczony ze stawianych mu zarzutów i uniewinniony.
Z mowy adwokata na szczególną uwagę zasługuje fragment poświęcony psychologii kryminalnej oraz analiza zeznań Marii Pasternakówny w świetle psychologii zeznań innych świadków. We wstępie swoich wywodów Loewenstein powiedział: „Nauka postępuje naprzód i musi ręka w rękę iść i w ciągłej pozostawać styczności z życiem. Nauka bez życia staje się martwą doktryną; życie bez nauki i bez stosowania się do jej wyników zasycha, pozostaje na miejscu, czasem cofa się wstecz". Jak zaś przeanalizował zeznania świadka oskarżenia? „Co Pasternakówna niewątpliwie widziała? Widziała lot bomby, widziała Steigera zwracającego się do ucieczki, widziała jego przestraszony wygląd, jego bladą twarz. Możliwe, że widziała podniesioną rękę – ten znany, nieświadomy ruch ochronny. Widzimy ten ruch w galeriach i muzeach, w obrazie i rzeźbie – jako ruch lęku i trwogi. Spostrzegamy go na polach bitew i przy zwykłej bitce jako samorzutny objaw, przez naukę odruchem zwany. Pasternakówna odbiera te wrażenia w chwili niewątpliwego ogólnego szoku i kojarzy te wszystkie spostrzeżenia w jedno przeżycie. Pasternakówna twierdzi, że nie jest nerwowa. Ale właśnie charakterystyczną cechą neurasteników – wprost symptomatem neurastenii – bywa, że nie czują swej nerwowości, lecz innych o nerwowość pomawiają. Świadectwo spokojnego temperamentu wystawione p. Pasternakównie przez jej przyjaciela nam wystarczyć nie może, dla Sądu kwestii nie załatwia. O wyniku krytycznej analizy decydują objawy życiowe. A mieliśmy tu na sali sądowej kilkakrotnie lekcję poglądową o usposobieniu i temperamencie p. Pasternakówny. Była kilkakrotnie słuchana. Pomijam jej agresywność wobec świadka Sawickiego i pragnę powołać się tylko na najcharakterystyczniejszy moment, jakim była konfrontacja ze świadkiem Kreuterem; przypuszczam, jest jeszcze w pamięci Panów zachowana. Przede mną stoi jak dziś żywy obraz owej chwili. Pasternakówna na miejscu ustać nie może, odpowiada, nim jeszcze pytanie skończono, słowa jej nie płyną z ust, ale wybuchają kaskadą, fale słów prześcigają się i przelewają. Okazuje wszelkie objawy nerwowego na wskroś organizmu. Ona wszystko wie, wszystko pamięta, nigdy nie zapomina, nigdy się nie myli i ciągle zamiast obserwować – wnioskuje (...). Od przeżycia chwili zamachu, od widoku lecącej bomby i bladej twarzy Steigera, od jego ucieczki – kojarzy myśli i wrażenia, jej wyobraźnia pracuje dalej, uzupełnia wspomnienia, w ramy zapamiętanych okoliczności wkłada nowe szczególiki i powoli z prawdy zdarzeń i z fantazji ich reprodukcji tworzy się w wyobraźni nowy obraz, który za prawdę uważa, a który prawdą nie jest.