Był rok 53 p.n.e. Po sromotnej przegranej rzymskich legionów z Partami w walkach o rozległą i bogatą Mezopotamię wódz Krassus po przybyciu do domu z zachwytem opowiadał o widzianych w szeregach wroga sztandarach z wytwornej tkaniny. Historycy napomykają, że mogło to być pierwsze zetknięcie zachodniego świata z chińskim jedwabiem. Wieść szybko się rozprzestrzeniła i zapotrzebowanie na jedwab stało się tak duże, że w Rzymie trudno było zaspokoić popyt. 100 lat później historyk Pliniusz Starszy ubolewał, że moda na luksusową wschodnią materię zmuszała do horrendalnych wydatków na zachcianki rzymskich matron.
Legenda, która przyciąga
Wychowany, jak wielu innych, na działających na wyobraźnię dziełach podróżniczych, w tym „Opisaniu świata" Marco Polo czy relacji słynnego islamskiego intelektualisty Ibn Battuta, nie mogłem pozostać obojętny na romantyczno-awanturniczą aurę Jedwabnego Szlaku. Osobliwej, zrodzonej w naszych umysłach iluzji, wypełnionej wyborną scenografią, kolorami, zapachami. Te intrygujące przygody w enigmatycznym świecie, o którym mieliśmy co najwyżej mgliste wyobrażenie, każdy na swój sposób adaptował w swojej wyobraźni, eskalował i formował legendę.
Ale niezwykła, bezmierna arteria, która przedziera się przez pozornie nie do przebycia naturalne przeszkody, rozpalone pustynie, niebotyczne góry i rozhukane rzeki, istnieje w rzeczywistości. Jedwabny Szlak, który od ponad dwóch tysiącleci łączy Zachód ze Wschodem, jest rzadkim przykładem tego, jak kreatywna fantazja i rzeczywistość mogą się przenikać i oddziaływać na siebie.
Zdążyłem jeszcze w ostatniej chwili poznać dawną Azję, widziałem, jak upływający czas odcisnął niszczące piętno na okruchach niepamiętnych lat. Zespoły świątynne czy garnizonowe miasta na legendarnym szlaku zostały pochłonięte przez pustynię, ograbione i zniszczone przez warunki klimatyczne. Ścieżki karawanowe zastąpił asfalt i szyny kolejowe, a wielbłądy zostały wyręczone przez ciężkie tiry zaopatrzone w nawigację satelitarną. Na szczęście do naszych czasów zachowało się jeszcze niejedne żywe świadectwo wielkości minionych kultur.
Po II wojnie światowej byliśmy świadkami eksplozji turystyki masowej, która początkowo zaćmiła świat eksploratorów, a potem odizolowała najbardziej wyrafinowaną formę wojażowania – poznawanie „obcości". Dzisiaj w zglobalizowanym świecie pozostał nam już tylko wystawiony na sprzedaż folklorystyczny skansen. Ale kres autentycznej wędrówki dotyczy tylko samej jej powłoki, a nie duszy. Duszy, w której narasta nostalgia. Tym bardziej że magia Orientu wciąż kusi. Inspiruje do zgłębiania osobliwości Jedwabnego Szlaku, losów dawnych kupców.