W związku z rocznicą tragedii w Jonestown przypominamy tekst, jaki ukazał się w "Rzeczpospolitej" w sierpniu 2016 roku.
Prawie wszystkie ciała były widoczne z helikoptera. 909 ofiar, z czego ponad jedną trzecią stanowiły dzieci, leżało na trawie wokół głównego budynku osady Jonestown w północnej Gujanie. Było to największe zbiorowe samobójstwo w historii świata, choć w przypadku dzieci trudno mówić o wolnej woli i świadomej decyzji. Śmierć blisko tysiąca amerykańskich cywilów 18 listopada 1978 r. była najtragiczniejszą znaną katastrofą (do ataku na WTC). Zbiorową samozagładę przygotowywano w sekcie od wielu lat. Jednak o dacie nie zdecydowały apokaliptyczne proroctwa, lecz 24 godziny poprzedzające tragedię. W tym krótkim czasie splot wydarzeń doprowadził guru sekty Jima Jonesa do decyzji o popełnieniu „rewolucyjnego samobójstwa".
Na lotnisku w Port Kaituma, oddalonym o kilka kilometrów od Jonestown, wylądował samolot z kongresmenem Leo Ryanem, dziennikarzami i rodzinami członków sekty. Ich celem było sprawdzenie niepokojących pogłosek krążących o odizolowanej od świata osadzie Świątyni Ludu. Polityk z kalifornijskiego San Mateo był znanym przeciwnikiem sekciarstwa, a pozostałe osoby należały do grupy o nazwie Zatroskani Krewni. Składała się ona z rodzin oraz byłych członków sekty. W osadzie goście zostali przyjęci niezwykle entuzjastycznie. Wielebny Jones zorganizował przyjęcie. Tak witał wszystkich odwiedzających. Członkowie sekty mieli udowadniać, jak wspaniale żyje im się w Jonestown. Śpiewy, tańce, przedstawienia i radosna zabawa. W pewnym momencie ktoś wsunął w dłoń reportera Dona Harrisa kartkę z dramatyczną prośbą: „Pomóż mi wydostać się z Jonestown".
Następnego dnia kongresmen zapytał, kto jeszcze chce opuścić to miejsce. Ku rozpaczy Zatroskanych Krewnych zgłosiło się jedynie 15 osób, a Leo Ryan został zaatakowany i niegroźnie zraniony przez jednego z członków sekty. Guru przyglądał się tej scenie ze spokojem. Ryan postanowił więc natychmiast udać się na lotnisko. Czekały tam na wszystkich dwa samoloty. Piętnaście minut przed odlotem na lotnisku pojawili się mężczyźni uzbrojeni w pistolety maszynowe. Wśród uciekinierów z sekty ujawnił się też sabotażysta. Dzięki zamieszaniu niektórym członkom ekipy udało się zbiec, jednak Leo Ryan i troje dziennikarzy zostali zastrzeleni. Czwartą ofiarą zajścia na lotnisku była dziewczynka, która niefortunnie znalazła się na linii strzału.
W tym czasie w osadzie Jim Jones zwołał spotkanie wspólnoty. W trakcie przemówienia zakomunikował zgromadzeniu, że nadszedł czas końca Świątyni Ludu. 45 minut kazania i początek samobójczego aktu zostały nagrane na taśmie magnetofonowej, stąd możemy teraz prześledzić ostatnie chwile życia członków wspólnoty. Na dramatycznym nagraniu uwieczniony został płacz dzieci i nieśmiałe protesty niektórych uczestników spotkania, gaszone natychmiast przez współwyznawców. Członkowie sekty potulnie ustawiali się w kolejkach po napój owocowy z cyjankiem potasu. Osadę otaczał kordon uzbrojonych wiernych. Najpierw otrute zostały wszystkie dzieci. To złamało wolę życia ich rodziców. Następnie truciznę przyjęli prawie wszyscy dorośli. Niewielka część ofiar została zastrzelona w niewiadomych okolicznościach. Garstce osób udało się zbiec. Guru został znaleziony martwy z dziurą od kuli w głowie. Nie ustalono jednak, czy zastrzelił się sam, czy ktoś mu pomógł zejść z tego świata. Sejf sekty był wyczyszczony. Nikt nie wie, jakie były ostatnie chwile człowieka, który doprowadził do śmierci prawie tysiąca osób.