Na Syberię patrzymy dzisiaj niemal wyłącznie przez pryzmat Gułagu. Jawi się w naszych oczach jako gigantyczny, skuty mrozem obóz koncentracyjny i „nieludzka ziemia", która pochłonęła miliony niewinnych ofiar. Czasami jeszcze dorzucamy do tego mrocznego wizerunku smutne zesłańcze historie z czasów carskich. O ile jednak w dziejach Syberii i w losach Polaków przebywających tam w czasach stalinowskich na próżno szukać jakichś jaśniejszych elementów, o tyle kwestia kontaktów polsko-syberyjskich przed I wojną światową nie jest tak jednoznaczna i ma wiele wymiarów. Polscy zesłańcy trafiali za Ural pod przymusem, ale zwykle nie upadali na duchu i szybko stawali się pionierami w wielu dziedzinach życia syberyjskiej krainy. „Polacy nie zachowywali się na Syberii biernie, nie cierpieli, żadnego w nich kompleksu ofiary, żadnego paraliżu woli, tak, niestety, częstego u zesłańców rosyjskich. (...) W przeciwieństwie do nich Polacy się nie poddawali, byli w ogromnej przewadze bardzo czynni, jakby wręcz szukali w tej aktywności odtrutki przeciw osamotnieniu, jakby w niej znajdowali kompensację wobec poczucia klęski" – zauważył w jednym ze swoich artykułów Stefan Bratkowski.
Jacek Pałkiewicz, polski podróżnik i odkrywca, a zarazem niestrudzony popularyzator polskich osiągnięć na Syberii, opowiadał mi kiedyś, jak to pewnego razu wpadł mu w ręce miesięcznik „Sybir" wydawany w II połowie XIX wieku w Irkucku. Rosyjski dziennikarz tej gazety ubolewał, że Polacy zdominowali Irkuck kulturowo i gospodarczo, a język polski słyszy się na ulicach częściej od rosyjskiego. Jednocześnie ten sam autor przyznawał, że wkład Polaków w rozwój miasta i regionu jest ogromny i „lud syberyjski i cała społeczność będą im za to wdzięczni".
Całe zastępy naszych rodaków brały udział w odkrywaniu rozległych zauralskich obszarów, badały ich geograficzne, geologiczne i przyrodnicze tajemnice. Nasi zesłańcy spontanicznie zabierali się do badań antropologicznych i etnograficznych, poznając język, kulturę i obyczaje zamieszkujących te tereny ludów tubylczych. Nazwiska takich odkrywców, jak Benedykt Dybowski, Jan Czerski czy Aleksander Czekanowski, zapisały się złotymi zgłoskami w annałach światowej nauki.
Niektórzy Polacy na dalekowschodnie rubieże jechali z własnej woli, jak np. uważany za ojca geologii Syberii Karol Bohdanowicz. Liczna była także emigracja zarobkowa. Za chlebem udawały się na Wschód setki lekarzy, prawników, kupców i przedsiębiorców. Masowo wyjeżdżali tam polscy absolwenci uczelni technicznych. Szacuje się, że na początku XX wieku wychodźstwo polskie za Uralem liczyło 70 tys. osób. Dlatego nie ma przesady w stwierdzeniu, że Rosjanie Syberię odkryli, a Polacy skolonizowali. Na Syberii można było także zarobić niemałe pieniądze. Wśród tych, którzy zrobili za Uralem karierę na polu finansowym, najjaśniej świeci chyba gwiazda Alfonsa Koziełł-Poklewskiego, jednego z najbogatszych Polaków drugiej połowy XIX wieku. Wszyscy pamiętamy, że Stanisław Wokulski, bohater „Lalki" Bolesława Prusa, dorobił się majątku na handlu ze Wschodem i dostawach dla wojska rosyjskiego. Poklewski zrobił podobnie, tyle że – jak to się dzisiaj mówi – „w realu".
Czynownik milionerem
Przyszły syberyjski Rockefeller urodził się w 1809 r. w powiecie lepelskim w guberni witebskiej w rodzinie litewskiej szlachty (być może o ruskich korzeniach), od wieków całkowicie spolonizowanej, której historia sięgała co najmniej końca XVI wieku. Poklewscy nie dysponowali dużym majątkiem, zadbali jednak o staranną edukację młodego Alfonsa – najpierw trafił do szkoły pijarskiej w Połocku, a następnie naukę kontynuował na Uniwersytecie Wileńskim. Po ukończeniu studiów Alfons Koziełł-Poklewski wybrał karierę carskiego urzędnika i począwszy od 1830 r. mozolnie pokonywał kolejne szczeble czynowniczej kariery. Pełnił przede wszystkim funkcje urzędnika skarbowego. Pracował sumiennie, o czym świadczy m.in. nagroda, jaką w 1837 r. otrzymał od ministra finansów. Jednak w europejskiej części Rosji w okresie tuż po powstaniu listopadowym Polaków nie darzono szczególnym zaufaniem. Dlatego Poklewski zdecydował się związać swoje losy z Syberią, gdzie kwestie narodowościowe odgrywały mniejszą rolę. W 1834 r. wyjechał do Tobolska. Pięć lat później generał gubernator Syberii Zachodniej, książę Piotr Gorczakow, zatrudnił go w podległym sobie urzędzie, powierzając nadzór nad zaopatrzeniem armii. Kariera Koziełł-Poklewskiego nabrała od tego momentu przyspieszenia.