Książę godny korony

Wizyta księcia i księżnej Cambridge w Polsce przypomniała mi, że 24 lata temu w Warszawie miałem okazję spotkać księcia Walii Karola. Wtedy jego odwiedziny przeszły niemal niezauważone przez polską opinię publiczną. Wokół księcia Karola nie było takich tłumów jak w ostatnich dniach wokół jego syna i synowej.

Aktualizacja: 20.07.2017 20:27 Publikacja: 20.07.2017 20:07

Książę godny korony

Foto: AFP

Jako student drugiego roku Uniwersytetu Warszawskiego miałem zaszczyt wysłuchać wykładu brytyjskiego następcy tronu w Auditorium Maximum. Sala świeciła pustkami. Oprócz kilku kolegów i koleżanek z innych wydziałów obecni byli tylko przedstawiciele rektoratu. Niezmartwiony tym książę Karol wygłosił piękne przemówienie o relacjach polsko-brytyjskich. Po odczycie mogliśmy się przywitać z księciem i swobodnie porozmawiać.

O Karolu Windsorze słyszałem wówczas same złe rzeczy. Pół roku wcześniej byłem w Londynie i doskonale pamiętam, jak brukowa prasa i telewizja pastwiły się nad jego małżeństwem i całą rodziną królewską, eksponując jej burzliwe życie prywatne. Jednak w Auditorium Maximum zobaczyłem człowieka niezwykle miłego, uśmiechniętego, reprezentacyjnego, opanowanego, ale także bardzo inteligentnego. Rozmawiał z nami z ogromną serdecznością i nie okazywał żadnej wyniosłości.

To uświadamia, jak wielką władzę mają we współczesnym świecie media. Na szczęście książę William w przeciwieństwie do swojego ojca, dziadka czy stryjecznego pradziadka króla Edwarda VIII jest ulubieńcem mediów. Z wielką klasą odbudowuje wizerunek monarchii, na której czele któregoś dnia stanie.

Żądne sensacji brytyjskie media bulwarowe nieustannie jednak roztrząsają kwestię sukcesji po królowej Elżbiecie II. Jej Wysokość jest co prawda najdłużej panującą monarchinią w historii Anglii i Szkocji, ale czas kolejnego monarchy nieuchronnie się zbliża. Wbrew bulwarowym spekulacjom nie ma najmniejszego powodu, aby następnym władcą Wielkiej Brytanii miał zostać ktoś inny niż Karol. Do tej roli szykuje się przecież od urodzenia. Jego matka wstąpiła na tron, kiedy Karol miał zaledwie osiem miesięcy. Całe jego życie jest więc przygotowaniem do chwili, gdy arcybiskup Canterbury nałoży mu na skronie koronę i wypowie pradawną formułę: „Przyjmij pierścień królewskiej godności (...). Obyś pozostał niezachwianym obrońcą religii Chrystusa (...), panuj wraz z Nim, który jest Królem Królów".

Podobno Karol nie ma duszy rycerskiej. Jeszcze jako nastolatek podczas wakacji odkrył w sobie pasję do ogrodnictwa i prowadzenia gospodarstwa wiejskiego. Gdyby nie był następcą tronu, zapewne zostałby farmerem, który ochoczo wdrażałby uprawy ekologiczne.

Przyszły król nie jest jednak człowiekiem nieprzygotowanym do władzy. To potomek wielkiego rycerskiego rodu i oficer RAF. W wieku 22 lat odbył czteromiesięczną praktykę w Królewskich Siłach Powietrznych w Cranwell, gdzie zdobył kwalifikacje pilota odrzutowców wojskowych. Książę okazał się zdolnym studentem, o czym świadczy jego własny wpis w dzienniku z 31 marca 1971 r.: „Dziś po raz pierwszy poleciałem sam odrzutowcem Provost. Pozwolono mi to zrobić zaledwie po ośmiu zamiast po dziesięciu normalnych godzinach lotu. Podniecające uczucie – unosić się swobodnie we własnym odrzutowcu". W lipcu tego samego roku wykonał pierwszy samodzielny skok ze spadochronem. Chociaż był następcą tronu, wcale go nie oszczędzano. Mimo że wszyscy mieli obowiązek zwracać się do niego „sir", zaliczył pełny kurs szkolenia taktycznego i bojowego.

Później przyszła służba w marynarce wojennej. Karol nie czuł się dobrze wśród marynarzy. W liście do przyjaciela napisał: „Proszę, pamiętaj o nieszczęśliwym podgatunku morskiej fauny, o podporuczniku, księciu Walii, który poślubi swój okręt co najmniej na pięć lat". Wydział nawigacji i technologii morskiej wymagał intensywnej nauki. W Akademii Marynarki w Dartmouth nikt nie zważał na królewską godność Karola. „Od momentu przyjazdu nie miałem chwili oddechu – pisał w liście do przyjaciela. – Wstajemy niemal codziennie o szóstej i zaraz potem znosimy porcję obelg, którymi obrzuca nas instruktor balistyki. Zapisałem się do klubu podwodnego i zdałem egzamin z nurkowania. (...) Tata napisał, bym pocieszał się myślą, że »służę mamie i ojczyźnie!«. Mam nadzieję, że tak jest. Dumą napełnia mnie myśl, że robię coś pożytecznego". Wielka Brytania może być dumna ze swojego przyszłego władcy.

Jako student drugiego roku Uniwersytetu Warszawskiego miałem zaszczyt wysłuchać wykładu brytyjskiego następcy tronu w Auditorium Maximum. Sala świeciła pustkami. Oprócz kilku kolegów i koleżanek z innych wydziałów obecni byli tylko przedstawiciele rektoratu. Niezmartwiony tym książę Karol wygłosił piękne przemówienie o relacjach polsko-brytyjskich. Po odczycie mogliśmy się przywitać z księciem i swobodnie porozmawiać.

O Karolu Windsorze słyszałem wówczas same złe rzeczy. Pół roku wcześniej byłem w Londynie i doskonale pamiętam, jak brukowa prasa i telewizja pastwiły się nad jego małżeństwem i całą rodziną królewską, eksponując jej burzliwe życie prywatne. Jednak w Auditorium Maximum zobaczyłem człowieka niezwykle miłego, uśmiechniętego, reprezentacyjnego, opanowanego, ale także bardzo inteligentnego. Rozmawiał z nami z ogromną serdecznością i nie okazywał żadnej wyniosłości.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Historia
Tortury i ludobójstwo. Okrutne zbrodnie Pol Pota w Kambodży
Historia
Kobieta, która została królem Polski. Jaka była Jadwiga Andegaweńska?
Historia
Wiceprezydent, który został prezydentem. Harry Truman, część II
Historia
Fale radiowe. Tajemnice eteru, którego nie ma
Historia
Jak Churchill i Patton olali Niemcy