Jako student drugiego roku Uniwersytetu Warszawskiego miałem zaszczyt wysłuchać wykładu brytyjskiego następcy tronu w Auditorium Maximum. Sala świeciła pustkami. Oprócz kilku kolegów i koleżanek z innych wydziałów obecni byli tylko przedstawiciele rektoratu. Niezmartwiony tym książę Karol wygłosił piękne przemówienie o relacjach polsko-brytyjskich. Po odczycie mogliśmy się przywitać z księciem i swobodnie porozmawiać.
O Karolu Windsorze słyszałem wówczas same złe rzeczy. Pół roku wcześniej byłem w Londynie i doskonale pamiętam, jak brukowa prasa i telewizja pastwiły się nad jego małżeństwem i całą rodziną królewską, eksponując jej burzliwe życie prywatne. Jednak w Auditorium Maximum zobaczyłem człowieka niezwykle miłego, uśmiechniętego, reprezentacyjnego, opanowanego, ale także bardzo inteligentnego. Rozmawiał z nami z ogromną serdecznością i nie okazywał żadnej wyniosłości.
To uświadamia, jak wielką władzę mają we współczesnym świecie media. Na szczęście książę William w przeciwieństwie do swojego ojca, dziadka czy stryjecznego pradziadka króla Edwarda VIII jest ulubieńcem mediów. Z wielką klasą odbudowuje wizerunek monarchii, na której czele któregoś dnia stanie.
Żądne sensacji brytyjskie media bulwarowe nieustannie jednak roztrząsają kwestię sukcesji po królowej Elżbiecie II. Jej Wysokość jest co prawda najdłużej panującą monarchinią w historii Anglii i Szkocji, ale czas kolejnego monarchy nieuchronnie się zbliża. Wbrew bulwarowym spekulacjom nie ma najmniejszego powodu, aby następnym władcą Wielkiej Brytanii miał zostać ktoś inny niż Karol. Do tej roli szykuje się przecież od urodzenia. Jego matka wstąpiła na tron, kiedy Karol miał zaledwie osiem miesięcy. Całe jego życie jest więc przygotowaniem do chwili, gdy arcybiskup Canterbury nałoży mu na skronie koronę i wypowie pradawną formułę: „Przyjmij pierścień królewskiej godności (...). Obyś pozostał niezachwianym obrońcą religii Chrystusa (...), panuj wraz z Nim, który jest Królem Królów".
Podobno Karol nie ma duszy rycerskiej. Jeszcze jako nastolatek podczas wakacji odkrył w sobie pasję do ogrodnictwa i prowadzenia gospodarstwa wiejskiego. Gdyby nie był następcą tronu, zapewne zostałby farmerem, który ochoczo wdrażałby uprawy ekologiczne.