Gorzka suwerenność Węgier

Wielka Wojna oszczędziła Węgrom spalonych wsi, zrujnowanych miast i pól śmierci zrytych okopami. Toczyła się poza granicami i o jej trwaniu świadczyły tylko rygory policyjne, nagłówki w gazetach i nienasycone zapotrzebowanie wojska na rekrutów.

Aktualizacja: 21.05.2017 16:02 Publikacja: 21.05.2017 00:01

Foto: AFP

Patriotyczna mobilizacja i zawieszenie swobód politycznych stwarzały rządowi konserwatywnego hrabiego Istvána Tiszy pozorny komfort, lecz pod przykrywką zewnętrznego ładu narastało ciśnienie.

Królestwo Węgier straciło na frontach 1,5 mln zabitych, rannych lub wziętych do niewoli etnicznych Węgrów i choć nie da się tego zrównać z rzeziami we Francji, warto pamiętać, że Madziarzy tonęli w słowiańskim otoczeniu – większość parlamentarną w Budapeszcie gwarantowała im tylko darowana przez Austrię ordynacja wyborcza.

Rekrutów brano głównie ze wsi, dramatycznie więc brakowało rąk do pracy na roli. Z tej i innych przyczyn w 1917 r. zebrano o ponad połowę mniej pszenicy niż w ostatnich żniwach przed wojną. Głodu, który już szalał w Wiedniu, uniknięto przez zakaz wywozu żywności do Austrii, a płace pochłaniała inflacja. Mimo wydłużenia czasu pracy do 60 godz. tygodniowo wśród robotników zaczęły przeważać kobiety i dzieci, na front zaś trafiali nawet nieletni. Dramatycznie brakło surowców, głównie rud metali i węgla.

Przedstawiciele narodów słowiańskich żądali suwerenności nawet na posiedzeniach Rady Państwa w Wiedniu, przez co – dla świętego spokoju – przestano je zwoływać. Kolejne rządy Mórica Esterházyego i Sándora Wekerlego, po dymisji Tiszy w maju 1917 r., kontynuowały tylko zachowawczy dryf poprzednika. Nic dziwnego, skoro Tisza zachował wpływy w Narodowej Partii Pracy niezmożonej przez sojusz opozycji. Wkrótce przez frontowe okopy przetoczyła się fala narodowościowych buntów żołnierskich, a jesienią trzeba było łamać strajki zakazane surowym prawem wojennym. Rząd jednak drzemał, uśpiony deklaracjami prezydenta Wilsona i premiera Lloyda George'a z przełomu 1917 i 1918 r. o woli zachowania integralności Austro-Węgier, bo lęk przed rozlaniem się rewolucji bolszewickiej na Europę sprawił, że przetrwanie austro-węgierskiego buforu stało się warte mszy. Wówczas samo zerwanie sojuszu z Niemcami mogłoby zadowolić aliantów, jednak Esterházy starał się więź z Rzeszą jeszcze wzmocnić – w obawie, że Węgry zostaną same przeciw Rumunii i Serbii.

Kres państwa Habsburgów

W kwietniu wybuchł skandal, gdy premier Francji Clemenceau ujawnił tajną korespondencję cesarza Karola I z rządem francuskim. Wyszło na jaw, że Najjaśniejszy Pan już od 1917 r. prowadził za pośrednictwem księcia Sykstusa Parmeńskiego dyskretne negocjacje w sprawie zawarcia osobnego pokoju Austrii z ententą, o czym głowa państwa austro-węgierskiego nie była uprzejma informować rządu w Budapeszcie. Tak ostentacyjne upokorzenie cesarza przez Clemenceau świadczyło o tym, że Francja nie jest zainteresowana przetrwaniem państwa Habsburgów i chętnie je unicestwi, tworząc w zamian przychylne sobie państewka narodowe. Obawy te potwierdził Kongres Narodów Uciśnionych w Rzymie.

Pozorny ład się sypał; w czerwcu kraj ogarnął strajk generalny, a socjaldemokraci, wspólnie ze związkami zawodowymi, tworzyli Rady Robotnicze na sowiecką modłę. We wrześniu Karol I poprosił o zwołanie międzynarodowej konferencji pokojowej, ale chętnych do rozmów nie znalazł. W akcie desperacji 16 października cesarz wydał paternalistyczny w tonie manifest „Do moich ludów", obiecując federalizację Przedlitawii, czyli austriackiej części państwa. „Jego" ludy jednak nie chciały być obdarowane częścią tego, co teraz mogły samodzielnie wziąć w całości. Oferta była spóźniona o dekady. Dokument nie odnosił się do Węgier, co świadczyło o tym, że król w sprawie rozbioru Ziem Korony św. Stefana zostawia chętnym wolną rękę. Tego samego dnia w Budapeszcie niejaki János Lekai, antymilitarysta, usiłował zastrzelić pod parlamentem byłego premiera Tiszę, jednak zawiódł go zepsuty rewolwer. Do hrabiego strzelano już trzeci raz, bo przyciągał zamachy na siebie jak magnes. Jak się okazało, hrabia na tym wyczerpał przysługujący mu limit szczęścia. Nazajutrz Tisza, wciąż najbardziej wpływowa postać Węgier, obwieścił przed Izbą Reprezentantów to, o czym dotąd szeptano z obawy przed donosem: „Przegraliśmy wojnę!".

24 października na froncie włoskim ruszyła ostatnia ofensywa ententy. Równocześnie w Fiume, czyli Rijece, które dla Madziarów było morskim oknem na świat, chorwackie powstanie w kilka dni doprowadziło do utworzenia Zjednoczonego Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców, czyli przyszłej Jugosławii. Usiłując wyrwać kraj z bezwładu, Mihály Károlyi, arystokrata i konserwatysta, tak dalece przepoczwarzony w lewicującego liberała, że zyskał przydomek „czerwonego hrabiego", siłami Partii Niepodległości oraz Partii Radykalnej i socjaldemokratów utworzył Węgierską Radę Narodową. Koalicja domagała się dymisji rządu, rozwiązania parlamentu i rozpisania wyborów, amnestii dla więźniów politycznych oraz zniesienia cenzury.

Karol I, usiłując zachować status quo, mianował regentem księcia Józefa Augusta i arbitralnie forsował na fotel premiera Jánosa Hadika, ministra w rządzie Tiszy. Aby zapobiec tej nominacji, 28 października demonstracja zwolenników Rady Narodowej ruszyła z Pesztu mostem łańcuchowym do zamku regenta w Budzie. Marsz powstrzymała salwa karabinowa policji, która zabiła pięciu demonstrantów, a raniła kilkudziesięciu. Reakcją na przemoc był wybuch „rewolucji chryzantem", bo tym kwieciem ozdobili się puczyści. Nazajutrz na stronę Károlyiego przeszła policja, a dzień później wojsko, które powołało własną Radę Wojskową. Żołnierze opanowali strategiczne obiekty w mieście i uwolnili więźniów politycznych z więzienia w dzielnicy Józsefváros.

Co prawda Hadik zdążył przejąć fotel premiera, lecz władzą cieszył się tylko 17 godzin. Bezradny regent oddał rząd Károlyiemu, po czym opuścił Węgry. Rada Narodowa zaczęła działalność od proklamowania niepodległości, choć jeszcze nie republiki, zachowując unię personalną z Austrią. Tego samego dnia w willi Roheim trzema strzałami zamordowano Istvána Tiszę, w obecności jego żony. Choć śledztwo nie wykryło sprawców, wznowione w 1920 r. dochodzenie wykazało, że zabójcy działali z inspiracji kapitana Imre Csernyáka, przewodniczącego Rady Wojskowej.

Rozbierana republika

Rząd Károlyiego bezskutecznie usiłował wywikłać się z wojny, zachowując przy tym integralność kraju. Okazywał więc entencie dobrą wolę i odcinał się od polityki poprzednich rządów, przekonując zwycięzców, że po obaleniu starego reżymu nowe państwo nie zasługuje, by płacić za jego grzechy. W manifestowaniu pacyfizmu posunął się jednak o krok za daleko, gdy 1 listopada minister wojny płk Linder zarządził całkowite rozbrojenie i demobilizację armii. Jakby na to czekając, 8 listopada wojska Czechosłowacji najechały na Górne Węgry. Nazajutrz nowy minister wojny Albert Bartha w panice porzucił idealizm, powołując wojsko na nowo, jednak podpisany 3 listopada rozejm z Villa Giusti pozwalał Węgrom na posiadanie tylko sześciu dywizji piechoty i dwóch dywizji kawalerii.

W dniu zakończenia I wojny światowej cesarz porzucił rządzenie w Wiedniu, a 13 listopada Karol IV ustąpił także z tronu węgierskiego, choć zrobił to we własnym, pokrętnym stylu – nie abdykując. W ten sposób Węgry odzyskały pełną, choć jakże gorzką suwerenność. Powołana 16 listopada Demokratyczna Republika Węgierska czasowo powierzyła Károlyiemu obowiązki prezydenta, a Bartha, nie zagrzawszy miejsca w Ministerstwie Wojny, został premierem. Nowy gabinet także pławił się w bezradności. Stacjonujący w Belgradzie dowódca sił sprzymierzonych na Bałkanach gen. d'Espérey z pogardą odrzucił memorandum, w którym Węgry odżegnywały się od wojny, zrywały sojusz z Niemcami i deklarowały neutralność, prosząc tylko o udział w negocjacjach. Nic też nie dało dwustronne ustalenie ze Słowacką Partią Narodową linii demarkacyjnej wzdłuż granicy językowej, bo porozumienia nie uznała ani Praga, ani ententa. 23 grudnia ppłk Vix, francuski oficer łącznikowy, z rozkazu gen. Focha nakazał wycofanie wojsk węgierskich ze Słowacji, w tym z terenów etnicznie węgierskich. Dzień później, także z błogosławieństwem Francji, wojska rumuńskie przekroczyły linię demarkacyjną i zajęły Kolozsvár (Cluj). Wyznaczanej na nowo strefy buforowej Rumunii też nie respektowali, tworząc fakty dokonane przed końcem konferencji w Paryżu. Łamiącym rozejm Rumunom stawiła opór tylko dywizja Székely, nie doczekawszy się pomocy.

Państwo sypało się także od środka. W grudniu wojsko podniosło bunt przeciw używaniu armii do zadań policyjnych, co wywołało dymisję Barthy, w styczniu zaś rozpętały się zamieszki w górniczym Salgótarján. Sytuacji nie poprawiło też ogłoszenie obiecanej reformy rolnej, która w oczach chłopów okazała się niezadowalająca, a dla właścicieli ziemskich zbyt kosztowna. Nowy kłopot przybył z Rosji w osobie Béli Kuna, a właściwie Kohna, ukrywającego się z początku pod nazwiskiem płk. Sebastyena. Kun, trafiwszy do rosyjskiej niewoli, jeszcze przed rewolucją stworzył w Moskwie węgierską sekcję Rosyjskiej Partii Komunistycznej i zdobył ufność nie tylko Zinowiewa i Bucharina, ale i samego Lenina. Zbrojny w obietnice pomocy wrócił do Budapesztu zakładać Partię Komunistów na Węgrzech.

20 lutego 1919 r. bojówka Kuna napadła na redakcję socjaldemokratycznej gazety „Népszava". Po zajściach, w których zginęli policjanci, zamknięto siedzibę komunistów i ich organ prasowy „Vörös Ujság". Uwięzienie nie utrudniło Kunowi pracy rewolucyjnej, bo drzwi do celi były szeroko otwarte dla gości, a wkrótce partii zwrócono zarówno biura, jak i gazetę. Anarchia triumfowała.

Károlyi, przemawiając 2 marca 1919 r. do żołnierzy Dywizji Székely, poprzysiągł, że nigdy nie zhańbi się podpisaniem dokumentu sankcjonującego rozbiór Węgier. Wiarygodność deklaracji sprawdził niezawodny Vix, składając ultimatum, w którym żądano przesunięcia wojsk węgierskich na granicy z Rumunią o kolejne 100 km na zachód, co oznaczało aneksję Siedmiogrodu. Rząd z godnością złożył dymisję, a Károlyi tworzenie nowego gabinetu zlecił socjaldemokratom.

Władzę obejmują komuniści

Ku zaskoczeniu wszystkich 21 marca Partia Socjaldemokratyczna połączyła się z komunistami, co znaczyło oddanie im władzy, mimo że na czele pełniącej funkcję rządu Rady Rewolucyjnej stanął socjaldemokrata Garbai. Pucz dopełniło oświadczenie o rezygnacji Károlyiego, jak twierdził hrabia – sfałszowane. Na 7 kwietnia zarządzono parodię wyborów do Zgromadzenia Krajowego zastępującego parlament. Lista kandydatów była jedna, a prawo wyborcze stracili duchowni i „wyzyskiwacze". Wojsko przemalowano na Armię Czerwoną, rezygnując ze stopni i dystynkcji, dodając za to komisarzy politycznych. Bez odszkodowań zajęto majątki ziemskie powyżej 58 ha, wraz z inwentarzem i domami właścicieli, natomiast chłopów – zamiast uwłaszczenia – czekało zapędzenie do kołchozów. Choć upaństwowieniu podlegały przedsiębiorstwa zatrudniające więcej niż 20 osób, nie przestrzegano żadnych ograniczeń. W istocie upaństwowiono wszystko, czego właściciele nie mogli ukryć lub wywieźć za granicę; od kamienic i mieszkań, osobistych depozytów bankowych, po zbiory numizmatyczne, książki i dzieła sztuki. Uspołeczniono nawet łazienki mieszczan, do których dostęp miał każdy łaknący kąpieli proletariusz. Firmami zarządzały rady robotnicze i komisarze. Rząd uszczęśliwił lud podwyżką płac o 30 proc., pieniędzmi bez pokrycia, a ponieważ produkcja się załamała, inflacja oszalała. Mimo wprowadzenia kartek żywnościowych do miast zawitał głód. Nie dość, że nie było co jeść, to jeszcze nie można było się napić, bo w kraju słynącym z winnic zarządzono prohibicję. Jeżeli dotąd gospodarka konała, to teraz została dobita.

Z powodu braku poparcia społecznego władza oparła się na terrorze. Urządzenie w piwnicach Parlamentu więzienia politycznego było aktem wręcz symbolicznym. Niesłuszne gazety zamknięto, a stosunki państwa z kościołami regulował Urząd ds. Likwidacji Spraw Religijnych. Od początku puczu obowiązywał stan wyjątkowy, z godziną policyjną i zakazem oświetlania mieszkań nocą. Mobilnymi trybunałami rewolucyjnymi kierował Tibor Szamuely, podróżujący zawsze w towarzystwie zawodowego kata, Kohn-Kerekesa. Ponurą sławą cieszył się szwadron śmierci zwany „chłopcami Lenina" i dowodzony przez Józsefa Csernego. Ten oddział uzbrojonych po zęby fanatyków w skórzanych kurtkach krążył po kraju, bez wytchnienia tropiąc wrogów ludu i wymierzając sprawiedliwość dziejową bestialskimi torturami i zabójstwami.

Zaniepokojona przewrotem ententa przez południowoafrykańskiego attaché gen. Smutsa zaoferowała komunistom zniesienie blokady Węgier i wymuszenie na Rumunii ustępstw terytorialnych, w zamian za uznanie granic proponowanych w czasach Károlyiego. Kun odmówił, licząc, że walka o utracone ziemie zjednoczy Węgrów wokół nowej władzy i przysporzy jej społecznego poparcia. Grając na patriotycznej nucie, powołano 60 tys. ochotników, by jakoś doczekać obiecanej odsieczy Lenina. 15 i 16 kwietnia Węgry bezskutecznie zaatakowały Rumunię w Karpatach, jednak szybko musiały przejść do odwrotu. Upokorzony Kun zaproponował pokój i uznanie roszczeń Rumunii, w zamian za nieingerowanie w sprawy wewnętrzne Węgier, jednak uzyskał tylko czasowy rozejm. Korzystając z chwili oddechu na wschodzie, Kun rzucił wszystkie siły na Czechosłowację, którą uznał za łatwiejszego przeciwnika. Czerwona Armia, wzmocniona powszechną mobilizacją, w dwa tygodnie odbiła Słowację, instalując w Preszowie Słowacką Republikę Rad, która przetrwała tylko dwa tygodnie, bo Clemenceau wymusił na Kunie odwrót na południe, na osłodę obiecując udział w konferencji pokojowej.

Pomimo tych klęsk, w kraju bolszewicy umacniali władzę, już bez białych rękawiczek likwidując Partię Socjaldemokratyczną, proklamując Republikę Rad i dyktaturę proletariatu. Przykręcaniu śruby towarzyszył rosnący opór. 22 czerwca 1919 r. zastrajkowali kolejarze, a dwa dni później zbuntowali się kadeci akademii wojskowej i wojenna Flota Dunaju, która z rzeki ostrzelała obiekty w Budapeszcie. Powstanie stłumiono, przysparzając pracy trybunałom ludowym. Planowanej publicznej egzekucji buntowników zapobiegła interwencja włoskiego oficera Guido Romanelliego, w wyniku której wyroki śmierci zamieniono na ciężkie roboty.

Alianci, łaknąc spokoju, naciskali Rumunię, by oddała Węgrom część Siedmiogrodu, lecz Bukareszt żądał rozbrojenia Armii Czerwonej. Kun odmówił, bo oznaczało to koniec jego rządów, a wróble ćwierkały o planowanej interwencji na Węgrzech sił Rumunii, Francji i Serbii. Jako desperacki akt rozpaczy należy traktować atak Kuna na Rumunię rozpoczęty 17 lipca. Po kilku dniach prowadzenia wyrównanych walk wojska węgierskie musiały cofać się w stronę Budapesztu, aż 3 sierpnia Armia Czerwona przestała istnieć. Nazajutrz Rumuni, mimo protestów ententy, siłą 400 żołnierzy i dwóch armat zdobyli Budapeszt. Węgrzy ponieśli sromotną klęskę, co unaocznił mieszkańcom widok zwycięzców poubieranych w mieszaninę sortów mundurowych różnych armii i ubrań cywilnych. Aby prowadzona przez gen. Mossui parada zwycięstwa przypominała przemarsz wojsk, trzeba było skorzystać ze zdobycznych węgierskich magazynów. Dalej Rumuni bez przeszkód dotarli aż pod Słowację. Kun zdołał uciec do Wiednia, a potem Rosji, gdzie dopadły go stalinowskie czystki. Mniej szczęścia miał Szamuely, którego znaleziono zastrzelonego w samochodzie przy austriackiej granicy. Csernego aresztowano i skazano w listopadzie, a powieszono w grudniu.

Powrót monarchii, ale bez króla

Mimo rozbrojenia i aresztowania komunistów alianci zostawili na stanowisku premiera Gyulę Peidla, który rządził jeszcze sześć dni, nim go obaliło Zrzeszenie „Biały Dom" Istvána Friedricha. Natychmiast zjawił się w Budapeszcie regent Józef August, mianując Friedricha premierem, by wspólnie przywrócić Karola IV na tron, czemu zapobiegli alianci. Alternatywnymi wobec Kuna ośrodkami władzy były Komitet Antybolszewicki Bethlena w Wiedniu i rząd Karolyiego w Szeged. Ich wspólnym problemem był brak cieszącego się autorytetem przywództwa, bo stare siły polityczne były już zgrane i skompromitowane. Wzrok Karolyiego padł na Miklósa Horthyego, admirała marynarki i odnoszącego zwycięstwa bohatera wojennego. Nigdy dotąd nie okazywał ambicji politycznych, a po odejściu ze służby zaszył się w swojej posiadłości, nie miał więc okazji stracić wizerunku człowieka o czystych rękach. Jego ponadpolityczny autorytet potraktowano instrumentalnie, nie doceniono jednak siły charakteru admirała. Choć pierwszy z ofertą zgłosił się Bethlen, Horthy przyłączył się do Karolyiego, by zasiadając w kolejnych wirtualnych rządach, uformować całkiem realne wojsko. Przyciągał głównie oficerów o nacjonalistycznych i prawicowych poglądach, którzy wkrótce zaczęli darzyć admirała nabożnym kultem.

14 listopada Rumuni opuścili Budapeszt, rabując miasto ze wszystkiego, co dało się wywieźć. Zbiory Muzeum Narodowego przed załadunkiem na ciężarówki cudem ochronił, dosłownie własną piersią, amerykański gen. Harry Bandholtz. Dwa dni później do stolicy na białym koniu wjechał Horthy, instalując się w hotelu Gellért. Władzę tym samym przejął rząd z Szeged, z premierem Károly Huszárem.

Odreagowaniem „czerwonego terroru" stał się „biały terror". Po wyrokach sądowych stracono 74 najbardziej prominentnych komunistów, lecz po kraju bez przeszkód krążyły oddziały, które na własną rękę oczyszczały prowincję ze złogów komunizmu, często przekraczając granice bandytyzmu. Narodowo-antykomunistycznej propagandzie nie umknęło, że na 26 komisarzy Kuna 20 było Żydami, stąd czystki miały antysemickie zabarwienie – wszak wojny domowe nie słyną z gubienia się w niuansach. Szczególnym okrucieństwem wsławił się Pál Prónay, którego partyzancka Biała Gwardia powstała jeszcze za rządów Kuna. Horthy z czasem ukrócił ich działalność, bo zwłoki wyławiane z Dunaju robiły mu złą prasę. Powstrzymał też Prónaya od urządzenia wielkiego pogromu w Budapeszcie. Fala represji na dobre ustała dopiero po dwóch latach, lecz odpowiedzialność Horthyego wciąż budzi kontrowersje.

Horthy miał przychylność ententy, której zależało na stabilizacji, dlatego 7 stycznia 1920 r. dopuszczono delegację Węgrów do stołu w Paryżu, jednak wyłącznie jako „przystawkę", bo przyszłość Węgier była już ustalona. 25 stycznia rozpoczęły się dwudniowe wybory zbojkotowane przez lewicę. Wyłonione Zgromadzenie Narodowe, zrażone do republikańskich eksperymentów, przywróciło 1 marca monarchię, jednak Karol IV obszedł się smakiem wobec wrogości ententy. Spośród dwóch kandydatów na regenta wybrano Horthyego, który wygrał z Apponyim stosunkiem głosów 131 do 7. Gdy biskup Prohászka przybył usłyszeć od admirała kurtuazyjną zgodę na przyjęcie zaszczytu, Horthy niespodziewanie odmówił, żądając zwiększenia prerogatyw o prawo do odwołania premiera, rozwiązania parlamentu i dowództwo nad armią. Przysięgę złożył po zagwarantowaniu tych kompetencji, zmieniając dekoracyjną funkcję na główny ośrodek władzy.

Odwrót w marcu 1920 r. wojsk rumuńskich z pozostałej części Węgier był końcem zorganizowanego rabunku na ogromną skalę. Pod pozorem nałożonych jednostronnie przez Bukareszt kontrybucji wywieziono cały sprzęt wojskowy, z wyjątkiem tego na wyposażeniu oddziałów Horthyego, wyposażenie fabryk zbrojeniowych, połowę taboru transportowego kraju, 1/3 zwierząt hodowlanych i maszyn rolniczych, zbóż, surowców, a nawet sprzęt biurowy.

4 czerwca na Węgrzech uderzono w dzwony wzywające na nabożeństwa żałobne, a opuszczone do połowy masztu flagi narodowe pozostały tak aż do 1938 r. W wersalskim pałacu Trianon minister zdrowia i ambasador Węgier, wobec odmowy przewodniczącego delegacji, hr. Apponyi, podpisali traktat sankcjonujący utratę przez Węgry ponad 2/3 przedwojennego terytorium i pozostawienie poza ojczyzną 3,5 mln rodaków stanowiących trzecią część narodu węgierskiego. Sygnatariusze, okryci infamią, złożyli dymisje i znikli z życia publicznego. W istocie Trianon usankcjonowało tylko stan faktyczny wynikły z tragicznej słabości Węgier, której żaden traktat nie mógł unieważnić. Gdy jednak dziś w Polsce trumny Piłsudskiego i Dmowskiego rządzą już tylko wyobraźnią kilku historyków, nad Dunajem Trianon od stulecia pozostaje ciałem i krwią realnej polityki, nie tylko w sferze symbolicznej, o czym dobitnie przypomniały roszczenia premiera Orbána wobec Zakarpacia.

Patriotyczna mobilizacja i zawieszenie swobód politycznych stwarzały rządowi konserwatywnego hrabiego Istvána Tiszy pozorny komfort, lecz pod przykrywką zewnętrznego ładu narastało ciśnienie.

Królestwo Węgier straciło na frontach 1,5 mln zabitych, rannych lub wziętych do niewoli etnicznych Węgrów i choć nie da się tego zrównać z rzeziami we Francji, warto pamiętać, że Madziarzy tonęli w słowiańskim otoczeniu – większość parlamentarną w Budapeszcie gwarantowała im tylko darowana przez Austrię ordynacja wyborcza.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie