Czyż nie brzmi to jak zakończenie jakiejś pięknej bajki? O nie, w tej bajce nie ma nic pięknego ani zachwycającego. To wizja ponura i pełna niesprawiedliwości. Dotyczy bowiem jednego z największych zbrodniarzy w dziejach świata – Adolfa Hitlera.

Taki możliwy scenariusz losów tej mrocznej postaci znów ujrzał światło dzienne się dzięki odtajnionym w ostatnich latach dokumentom FBI, które ilustrują przekonanie amerykańskich elit, że człowiek, który rozpętał największe piekło w historii, zdołał w maju 1945 r. uciec wraz z żoną z okupowanego przez Armię Czerwoną Berlina do Danii. Następnymi przystankami w jego podróży miały być Hiszpania i Wyspy Kanaryjskie, a ostatecznym celem odległa Argentyna. Tam osiadł w malowniczym miejscu zwanym Inalco, założył rodzinę i wiódł spokojne życie farmera.

Na pierwszy rzut oka ta historia brzmi jak scenariusz tandetnego thrillera lub powieści wydawanej w odcinkach przez niskonakładowy tabloid. Ale Simon Dunstan i Gerrard Williams, autorzy książki „Szary wilk. Historia ucieczki Adolfa Hitlera", są przekonani, że te wydarzenia rozegrały się naprawdę. Ich drobiazgowe śledztwo jest wprawdzie oparte jedynie na poszlakach i przypuszczeniach, ale pytania, które zadają, mogą budzić niepokój.

Zanim podejmiemy się krytyki ich pracy, musimy pamiętać, że oficjalna historia samobójczej śmierci wodza III Rzeszy w berlińskim bunkrze także opiera się jedynie na poszlakach i kontrowersyjnych relacjach nielicznych świadków, których wiarygodność pozostawia wiele do życzenia. Ani historii o samobójstwie, ani hipotezy o ucieczce Hitlera z Berlina nie potwierdzają żadne twarde dowody. Nie zachowały się żadne szczątki, zdjęcia, ślady krwi czy analizy balistyczne wskazujące, że 30 kwietnia 1945 r. zakończyło się życie jednego z najstraszniejszych ludzi w dziejach świata.

W 2012 r. Kurt Schrimm, szef niemieckiego Centralnego Urzędu Ścigania Zbrodni Nazistowskich, opublikował raport, z którego wynikało, że w latach 1945–1959 do Ameryki Południowej zbiegło prawie 5 tys. nazistowskich zbrodniarzy wojennych. Większość z nich bez problemów dotarła do Argentyny, ok. 2 tys. zamieszkało w Brazylii, około tysiąca uciekło do Chile, a reszta do Paragwaju i Urugwaju. Nieznana jest liczba poszukiwanych listami gończymi nazistów, którzy uzyskali azyl w muzułmańskich krajach Bliskiego Wschodu. Według bardzo ogólnych szacunków niemieckiego urzędu tylko w Syrii i Jordanii ukrywało się po wojnie kilkuset Niemców oskarżonych o zbrodnie przeciw ludzkości. Z Europy wydostali się tzw. szczurzymi liniami – szlakami ucieczki organizowanymi głównie przez katolickich duchownych powiązanych ze skrajnie nacjonalistycznymi organizacjami. Ujawnione przez niemiecką prokuraturę dokumenty wskazują, że uciekinierzy bez żadnego problemu kupili sobie paszporty argentyńskie od przekupionych urzędników. Część z tych ludzi, chociaż ich nazwiska figurowały na międzynarodowych listach gończych, bez większych problemów powróciła w latach 60. i 70. do Niemiec. Nasuwa się więc w pełni uzasadnione, chociaż przerażające pytanie: dlaczego taka ucieczka do Ameryki Południowej nie mogła się udać samemu Adolfowi Hitlerowi?