Michaił Kałasznikow: Geniusz czy plagiator?

Michaił Kałasznikow, twórca karabinu automatycznego AK-47, popularnie zwanego kałaszem, zmarł 23 grudnia 2013 r. Wokół jego słynnej konstrukcji nagromadziło się tyle mitów, że część badaczy do dziś powątpiewa w geniusz rosyjskiego rusznikarza.

Aktualizacja: 16.04.2017 07:05 Publikacja: 13.04.2017 18:09

Michaił Kałasznikow i jego karabin, który przyniósł mu światową sławę.

Michaił Kałasznikow i jego karabin, który przyniósł mu światową sławę.

Foto: Corbis

Michaił przyszedł na świat we wsi Kurja w guberni ałtajskiej dwa lata po bolszewickim przewrocie. Był 17. dzieckiem w przeciętnej chłopskiej rodzinie. W 1930 r. ojciec jako kułak, czyli zamożny rolnik, został pozbawiony gospodarstwa i wraz z rodziną zesłany do obwodu tomskiego. Mimo ciężkich warunków panujących w nowym miejscu osiedlenia, Kałasznikow skończył siedem klas szkoły powszechnej, pasjonując się przedmiotami ścisłymi. W świetle sowieckiego prawa był jednak synem przestępcy, nie miał więc możliwości kontynuowania nauki. Ze znalezieniem pracy również było krucho. Udało mu się jednak, fałszując swój wiek, uzyskać dowód osobisty – dokument niezbędny do tego, aby móc swobodnie przemieszczać się po ówczesnym ZSRR. Na wszelki wypadek wyjechał daleko, bo aż na kazachstańskie stepy, gdzie w końcu znalazł zatrudnienie na stanowisku kolejowego rachmistrza.

Tam zainteresował się rusznikarstwem, na co wielki wpływ miał znaleziony przypadkiem zardzewiały pistolet Browning. Będąc już międzynarodową sławą, Kałasznikow twierdził, że żałuje, iż zamiast niego nie natknął się na kosiarkę do trawy, bo takie urządzenia wolałby konstruować, biorąc pod uwagę, ile ofiar pochłonęło zastosowanie jego najsłynniejszego wynalazku. Ale takie refleksje przyszły później. Na razie, czyli w 1938 r., Michaił odbywał służbę w Kijowskim Okręgu Wojskowym, gdzie w wojskach zmechanizowanych odnalazł się jako racjonalizator. Skonstruował liczniki wystrzałów dział czołgowych, czym zwrócił na siebie uwagę przyszłego marszałka Gieorgija Żukowa. Pierwszy wynalazek na tyle zainteresował wojskowych, że zażyczyli sobie masowej produkcji tego urządzenia. Na przeszkodzie stanął jednak rychły wybuch wojny z III Rzeszą. Sierżant mechanik Michaił Kałasznikow musiał wyruszyć na front. Ranny pod Briańskiem, dwa dni przedzierał się na tyły. I to we frontowym szpitalu narodziła się idea skonstruowania prostej broni automatycznej dla każdego krasnoarmiejca. Konstruktor był bowiem pod wrażeniem miażdżącej przewagi hitlerowskich pistoletów maszynowych nad triochliniejkami, czyli starymi karabinami Mosin, w jakie wyposażona była Armia Czerwona. Jeszcze bardziej wstrząsnął nim fakt, że jeden taki karabin przypadał na czterech radzieckich żołnierzy. Skierowany na półroczną rekonwalescencję zbudował własny pistolet maszynowy, uwzględniając opinie prostych żołnierzy, a więc bezpośrednich użytkowników broni. To właśnie stanie się później największą zaletą karabinu Kałasznikowa. Państwowa komisja odrzuciła projekt, ale sam twórca został dostrzeżony i pochwalony za oryginalność rozwiązań. Otrzymał także skierowanie do Moskiewskiego Instytutu Uzbrojenia, gdzie miał uzupełnić praktyczną wiedzę i wziąć się do pracy, bo radziecka armia pilnie potrzebowała nowego karabinu automatycznego.

Narodziny legendy

Pod koniec 1942 r. jednostki niemieckie walczące na froncie wołchowskim otrzymały eksperymentalne karabiny automatyczne, znane później jako Sturmgewehr StG 44. Był to rewolucyjny oręż, strzelający ogniem pojedynczym lub ciągłym, nowym rodzajem amunicji, silniejszej od tej używanej dotychczas w MP-40, czyli peemach. Pod Leningradem strzelcy Wehrmachtu bezkarnie masakrowali wrogą piechotę, sami pozostając poza zasięgiem rażenia słynnych pepesz. Nie znaczy to, że ZSRR nie miał własnych karabinów automatycznych. Wręcz przeciwnie, już carska Rosja była prekursorem takiej broni. W 1913 r. kapitan Władimir Fiodorow opracował pierwszy model, a w latach 30. XX w. jego śladem poszli konstruktorzy Simonow i Tokariew. Broń była produkowana w sporych ilościach, ale miała zasadniczą wadę. Nie potrafili nią walczyć poborowi wyciągnięci prosto z kołchozów. Poprzez nieumiejętną obsługę dewastowali po prostu skomplikowane mechanizmy.

Dlatego karabinów automatycznych używały głównie elitarne jednostki, takie jak piechota morska i snajperzy, natomiast zdobyczne radzieckie automaty cieszyły się ogromnym powodzeniem wśród hitlerowców wychowanych w innej kulturze technicznej. Wobec tego pragmatyczny Stalin zażyczył sobie skonstruowania broni podobnej do niemieckiej, jeśli chodzi o skuteczność, ale prostszej w obsłudze niż własne karabiny automatyczne, tak aby mógł jej używać masowy rekrut. O tym, że nie było to proste zadanie, świadczy fakt, iż prace trwały aż cztery lata. A zawistny światek radzieckiej zbrojeniówki stworzył mit o intelektualnej niezdolności zwycięzcy, czyli Kałasznikowa, do wykonania tak wymagającego projektu.

Początkowo bez powodzenia do konkursu stanęło kilka inżynierskich sław, m.in. Aleksiej Sudajew, twórca pistoletu maszynowego PPS. Rywalizacja nabrała tempa w 1946 r., gdy swoje projekty zaprezentowali mniej utytułowani konstruktorzy, w tym starszyna Kałasznikow z karabinem o nazwie Michtim, co stanowiło skrót imienia i otczestwa – Michaił Timofiejewicz. Do dalszych prób wybrano trzy karabiny: Bułkina, Demientiewa i Kałasznikowa, w takiej właśnie kolejności. Wtedy Michaił zdecydował się na bardzo ryzykowny krok. Złamał warunki konkursu – zezwalały na poprawki, ale nie całkowitą zmianę projektu. W tym momencie obok nazwiska Kałasznikowa pojawiło się nazwisko Aleksandra Zajcewa (kierował zespołem inżynierów oddelegowanych do dyspozycji Kałasznikowa przez zakład zbrojeniowy w Kowrowie). Odmieniony karabin, znany odtąd jako AK-47, wygrał konkurs na broń automatyczną dla armii radzieckiej. Czy zespołowa praca świadczy jednak o tym, że w rzeczywistości Kałasznikow nie był genialnym konstruktorem, za jakiego go uważano przez lata?

Według archiwalnych źródeł rosyjskich, wszystkie konkursowe projekty powstawały w profesjonalnych biurach konstrukcyjnych przy fabrykach zbrojeniowych i były zbiorowymi pracami firmowanymi przez głównych projektantów. Wszyscy uczestnicy mieli także okazję dokładnego zapoznania się z dorobkiem konkurencji. Dementowano także pogłoski, jakoby w konstruowaniu AK-47 brał udział Hugo Schmeisser, twórca pistoletu maszynowego MP-40. To prawda, że podobnie jak wielu innych niemieckich naukowców Schmeisser został wywieziony po wojnie do ZSRR, ale Kałasznikow pracował w Kowrowie, a niemiecki inżynier w Iżewsku. Jednak plotki są o tyle prawdziwe, że – jak twierdzi Liwadij Koriakcew, autor książki „Nieznany Kałasznikow" – po pierwsze: tylko geniuszowi samoukowi udało się zebrać w jednej konstrukcji najlepsze idee zaczerpnięte z konkurencyjnych karabinów oraz StG 44, po drugie: fenomenem Kałasznikowa było myślenie paradoksalne. Dzięki temu, gdy pozostali rusznikarze maksymalnie dopasowali detale konstrukcji, Kałasznikow postawił na jak największe luzy pomiędzy częściami karabinu, który strzelał bez zacięć w błocie i słocie. I wreszcie, Michaił miał zawsze w głowie trójwymiarową wizję tworzonego obiektu, a wypracował ją praktycznie na poligonach. Zapłacił za to jednak prawie całkowitą utratą słuchu.

Na dowód intelektualnej oryginalności Kałasznikow nie zatrzymał się na AK-47, choć ciągle opracowywał jego nowe warianty. Na podstawie pierwotnej konstrukcji stworzył marzenie radzieckich wojskowych: zunifikowany system ręcznego uzbrojenia, zawierający karabin automatyczny oraz ręczny i ciężki karabin maszynowy. W tych ostatnich 70 proc. detali pochodziło z AK-47. Tym samym ZSRR oszczędził miliardy ówczesnych rubli.

AK-47 connecting people

Tak na poły z dumą, na poły ironicznie „Komsomolskaja Prawda" podsumowała historię AK-47. Jak oszacowali bowiem rosyjscy eksperci, do 2013 r. na świecie wyprodukowano od 80 do 100 mln egzemplarzy karabinu. Nic dziwnego, że Rachel Stohl z Center for Defence Information nazwała AK-47 bronią masowego rażenia, podobną w działaniu do bomby atomowej. Automat Kałasznikowa, jego liczne kopie oraz klony (np. izraelski Galil) zajmują dominującą pozycję na międzynarodowych rynkach uzbrojenia; pozostają na wyposażeniu ponad 50 armii i nie zamierzają łatwo oddać pola.

Początki były jednak skromne. W czasach stalinowskiej paranoi szpiegowskiej broń została tak utajniona, że żołnierze nosili automat w specjalnych futerałach, a po ćwiczebnych strzelaniach skrzętnie zbierali wszystkie łuski. Naturalnie zakazano fotografowania i filmowania karabinu. Więcej informacji przyniosło dopiero antykomunistyczne powstanie węgierskie w 1956 r. Powstańcy walczący z radzieckimi interwentami zdobyli kilka karabinów i przekazali je na Zachód. A tam wybuchła panika, bo milionom radzieckich żołnierzy uzbrojonych w potężne AK-47 nie było czego przeciwstawić. Armie NATO nadal posługiwały się orężem okresu wojennego. Można więc powiedzieć, że rewolucyjna formuła Kałasznikowa wywarła wpływ na światową myśl konstrukcji broni ręcznej. Dopiero w latach 60. XX w. podczas wojny wietnamskiej USA odpowiedziały własnym modelem tej klasy, karabinem M-16. I to nie bez problemów, bo początkowo na miejscach starć z Wietkongiem odnajdowano ciała amerykańskich żołnierzy z na wpół rozebranymi M-16. Zaniepokojona wzrastającymi stratami specjalna komisja Kongresu ujawniła, że przyczyną była wadliwa amunicja powodująca częste zacinanie się broni. Dlatego amerykańscy chłopcy bardzo chętnie posługiwali się w boju AK zdobytymi od partyzantów. I tak rozpoczęła się światowa rywalizacja obu konstrukcji. Praktyczne porównania AK-47 i M-16 udowodniły, że amerykański karabin jest lżejszy, celniejszy i strzela na większą odległość. Jednak AK bije rywala swoją odpornością na zanieczyszczenia i prostotą obsługi. Dlatego radziecki automat zdobył popularność w armiach złożonych z kiepsko wyszkolonych żołnierzy oraz wśród wszelkiego rodzaju partyzantek. Lata 70. XX w. przyniosły więc ekspansję broni na Bliskim Wschodzie, w Indiach, Afryce i Ameryce Południowej – tam, gdzie ZSRR popierał rządzące reżimy lub wręcz odwrotnie, zbrojne ruchy narodowo-wyzwoleńcze. Co ciekawe, podczas wojny domowej w Nikaragui AK posługiwały się zarówno proradzieckie siły rządowe, jak i proamerykańscy contras. A partyzanci z Mozambiku i Angoli często nadawali swoim dzieciom imię Kałasz, będące synonimem siły i życiowego powodzenia, zgodnie z doświadczeniami użytkowników karabinu.

Michaił Kałasznikow chciał stworzyć prostą broń automatyczną dla każdego krasnoarmiejca.

Michaił Kałasznikow chciał stworzyć prostą broń automatyczną dla każdego krasnoarmiejca.

EAST NEWS

AK-47 wywołał także prawdziwą rewolucję społeczną na Środkowym Wschodzie. Zapoczątkowała ją interwencja radziecka w Afganistanie, której partyzanci mogli przeciwstawić jedynie angielskie karabiny z czasów obu wojen światowych. Sytuacja uległa zmianie, gdy amerykańska pomoc finansowa pozwoliła na przezbrojenie ich w chińskie kopie AK. Wśród rosyjskich wojskowych nie jest rzadkością opinia o decydującej roli tej broni w rękach partyzantów dla niepowodzenia całej wojny. Wielkim zwolennikiem radzieckiego automatu był legendarny afgański komendant Ahmed Szah Masud. Ale tak jak własna konstrukcja obróciła się przeciwko ZSRR, tak obecnie islamscy radykałowie uzbrojeni w AK za amerykańskie dolary stali się prawdziwą zmorą dla świata. Pierwszy poległy żołnierz amerykański w Afganistanie, sierżant Nathan Chapman, został zastrzelony z AK. Radziecki automat stał się globalnym orężem współczesnych ugrupowań terrorystycznych, handlarzy narkotyków, słowem – zorganizowanej przestępczości. Rachel Stohl mówi wprost o socjologicznym fenomenie, jakim jest w punktach zapalnych globu „kultura kałasznikowa". W takich miejscach AK jest podstawowym narzędziem pracy i niezbędnym atrybutem mężczyzn, bez względu na status społeczny i zawodowy. Tyle że drobny handlarz pakistański kupuje na lokalnym bazarze chiński AK za 50 dolarów, a kolumbijscy baronowie narkotykowi fundują sobie wersje pozłacane i wysadzane brylantami.

Kojarząca się z kultem siły „cywilizacja kałasznikowa" wywiera destrukcyjny wpływ na światową i lokalną stabilność. Według ocen Sztokholmskiego Instytutu Badań nad Pokojem rozprzestrzenienie broni automatycznej przyczynia się do przekształcenia wielu lokalnych konfliktów w trudne do wygaszenia wojny o przewlekłym charakterze. Nie bez przyczyny wizerunek karabinu Kałasznikowa znajduje się na narodowych flagach Zimbabwe i Timoru Wschodniego, a także na organizacyjnych odznakach szyickiej Partii Boga – Hezbollah oraz Irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji.

Z drugiej strony karabin Kałasznikowa związał się ściśle z zachodnią popkulturą, stanowiąc nieodłączny atrybut bohaterów filmów akcji. Steven Seagal reklamował na rynku amerykańskim zakłady w Iżewsku, gdzie obecnie wytwarza się automaty. A Samuel L. Jackson w filmie „Jackie Brown" mówił o AK: „Nie ma nic lepszego w zasięgu ręki, kiedy musisz wykończyć wszystko, co żyje". Magazyn „Playboy" umieścił karabin Kałasznikowa wśród 50 rzeczy, które zmieniły świat. Radziecka broń znalazła się pomiędzy pigułką antykoncepcyjną a osobistym komputerem Macintosh firmy Apple. A co na to sam konstruktor?

Kałasznikow wiecznie żywy

Michaił Kałasznikow był wielokrotnie pytany, czy nie przeraża go śmiercionośne działanie autorskiego wynalazku? Odpowiadał zazwyczaj krótko: „Żołnierz stworzył broń dla żołnierza. Opracowałem karabin dla obrony ojczyzny". Gdy jednak dziennik „The Independent" zadał pytanie, czy konstruktor diabelskiej broni nie obawia się, że trafi do piekła, Michaił Timofiejewicz odparł: „Nie odpowiadam za decyzje podejmowane przez polityków i nie stworzyłem AK dla bandyckich porachunków". We współczesnej Rosji cierpiącej na deficyt idei i mitów budujących dumę narodową Kałasznikow stał się szczególnie ważny i z tego powodu hołubiony. Mimo że z jego broni strzelają do siebie federalni żołnierze i kaukascy separatyści, został patronem licznych szkół i ulic. Kreml odznaczył konstruktora Gwiazdą Bohatera Rosji. Sam Kałasznikow żył do niedawna skromnie na trzecim piętrze starego bloku i nigdy nie upomniał się o niebotyczne tantiemy wynikające z praw autorskich. Nie przeszkodziło to w urządzeniu żenującego spektaklu podczas wyborów parlamentarnych w 2011 r. Grupa komunistycznych kandydatów do Dumy podstępem sfotografowała się ze schorowanym konstruktorem, po czym fałszując jego podpis, wykorzystała wizerunek Kałasznikowa w akcji wyborczej. Wywołało to publiczny sprzeciw prokremlowskiej Jednej Rosji, której formalnym członkiem był sędziwy generał. Skandale skandalami, a tymczasem nad przyszłością AK-47 zebrały się czarne chmury. Rosyjscy eksperci przypominają, że u źródeł konstrukcji stały wymogi wielomilionowej poborowej armii. Karabin przestał odpowiadać potrzebom profesjonalnych sił zbrojnych. Zatem reformująca się rosyjska armia przestała składać zamówienia, twierdząc, że AK w jej magazynach wystarczy jeszcze na 20 lat. Dlatego zakłady w Iżewsku znalazły się na granicy bankructwa i egzystują jedynie dzięki eksportowi broni na cywilny rynek amerykański. Przed śmiercią konstruktora powstała koncepcja połączenia kilku fabryk w jeden koncern zbrojeniowy, którego logo będzie nazwisko Kałasznikow.

Na świecie z popularnością AK-47 jest wręcz odwrotnie. Kreml sprzedał licencję i 100 tys. automatów do Wenezueli. Dużym zaskoczeniem jest także kazus Iraku. Amerykanie, którzy odbudowali na swoją modłę armię tego kraju, liczyli na lukratywny kontrakt na sprzedaż karabinów M-16. Zawiedli się srodze, bo Bagdad zamówił AK, twierdząc, że tą bronią umie się posługiwać każdy iracki chłopiec.

Michaił przyszedł na świat we wsi Kurja w guberni ałtajskiej dwa lata po bolszewickim przewrocie. Był 17. dzieckiem w przeciętnej chłopskiej rodzinie. W 1930 r. ojciec jako kułak, czyli zamożny rolnik, został pozbawiony gospodarstwa i wraz z rodziną zesłany do obwodu tomskiego. Mimo ciężkich warunków panujących w nowym miejscu osiedlenia, Kałasznikow skończył siedem klas szkoły powszechnej, pasjonując się przedmiotami ścisłymi. W świetle sowieckiego prawa był jednak synem przestępcy, nie miał więc możliwości kontynuowania nauki. Ze znalezieniem pracy również było krucho. Udało mu się jednak, fałszując swój wiek, uzyskać dowód osobisty – dokument niezbędny do tego, aby móc swobodnie przemieszczać się po ówczesnym ZSRR. Na wszelki wypadek wyjechał daleko, bo aż na kazachstańskie stepy, gdzie w końcu znalazł zatrudnienie na stanowisku kolejowego rachmistrza.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Historia
Tajemnice lotniska w Chojnie. IPN zbada zbrodnie na więźniarkach
Historia
Andrzej Rottermund: Pałac Saski nie jest ołtarzem ojczyzny
Historia
Ruszył proces zabójcy ze Stasi, którzy zabił Polaka
Historia
Nieustraszona Alexine Tinné
Historia
Uhonorowani za to, że wykazali się szlachetnym czynem