"Świat według Kiepskich": Osiemnaście lat dobrego humoru

„Świat według Kiepskich", jeden z najpopularniejszych i najczęściej nagradzanych sitcomów w historii telewizji, gości na antenie już 18 lat. Pierwszy odcinek serialu wyemitowano 16 marca 1999 r.

Aktualizacja: 17.03.2017 13:38 Publikacja: 16.03.2017 17:13

Ryszard Kotys, Dariusz Gnatowski, Andrzej Grabowski i Bartosz Żukowski.

Ryszard Kotys, Dariusz Gnatowski, Andrzej Grabowski i Bartosz Żukowski.

Foto: Grupa ATM S.A.

Ten serial dzieli widzów jak żaden inny. Polacy są jego fanatycznymi wielbicielami lub zadeklarowanymi krytykami. Tak silna emocjonalna linia podziału przebiega chyba jedynie w polskiej polityce. Krytycy nie przebierają w słowach, nazywając sitcom „największą głupotą, jaką kiedykolwiek widzieli". Z kolei zwolennicy nie potrafią ukryć swojej fascynacji i uwielbienia dla serialowych bohaterów. Pierwsi widzą w „Świecie według Kiepskich" prostacki humor, drudzy wyłapują niuanse językowe i inteligentną satyrę na niemal wszystkie aspekty życia codziennego. Kto zaśmiewał się przy humoreskach Stefana Wiecheckiego, smakował wykwintną ironię Jaroslava Haška czy po raz kolejny sięgał po „Konopielkę" Edwarda Redlińskiego, jest zdolny odkryć głębokie warstwy parodii i ironii, na której zbudowano ten serial.

Głównym bohaterem „Świata według Kiepskich" jest bezrobotny alkoholik z wrocławskiej kamienicy czynszowej, ale pod prozaiczną fasadą jego osobowości skrywa się stoik i prześmiewca, błyskotliwie kpiący z otaczającej go rzeczywistości. W Ferdynandzie Kiepskim, jego żonie, sąsiadach, dzieciach i znajomych odbija się obraz społeczeństwa polskiego końca lat 90. XX wieku i pierwszych dwóch dekad nowego stulecia. Jak każda karykatura, tak i „Świat według Kiepskich" jest przedstawieniem przerysowanym, ukazującym świat szyderczo wypaczony. Ale to właśnie owo przejaskrawienie najbardziej nas w serialu urzeka. Bo czy można zarzucić Jaroslavowi Haškowi, że tworząc kompilację własnego charakteru i osobowości swojego towarzysza broni Františka Strašlipki, wykreował karykaturalny wizerunek mieszkańca Pragi, cynicznie spoglądającego na morderczy taniec mocarstw z perspektywy knajpy Pod Kielichem (U Kalicha)? Wielu czeskich literatów miało żal do Haška, że przez postać Szwejka i innych bohaterów powieści, których czeski wojak napotkał w drodze do Budziejowic, ukazał Czechów jako drobnomieszczańskich ignorantów, dla których sensem życia jest kufel dobrego pilznera z utopencami i knedlikami, popijanymi okazjonalnie wybornym winem reńskim. Wiele lat później podobną pretensję miało czechosłowackie środowisko filmowe do Miloša Formana, który w filmie „Pali się, moja panno" z 1967 r. bezlitośnie wydrwił przaśność czeskiej prowincji. Reżyserzy czechosłowackiej Nowej Fali nie przejęli się specjalnie krytyką estetów i odrzucili makijaż upiększający rzeczywistość. Często sięgając po przerysowane formy wyrazu, ukazywali Czechów, Morawian i Słowaków w krzywym zwierciadle ironii.

Kto się nie śmiał na komediach Jaroslava Papouška o życiu praskiej rodziny Homolków? W 1969 r. „Straszne skutki awarii telewizora" zostały potępione przez czechosłowackich dziennikarzy i krytyków filmowych. Homolkowie, podobnie jak to teraz robią Kiepscy, stworzyli bowiem zabawny, ale przecież i na swój sposób przerażający portret przeciętnej rodziny. Papoušek połączył absurdalny humor ze znakomitą obserwacją przemian pokoleniowych. W ciasnym praskim mieszkaniu ukazał upchnięte trzy pokolenia rodziny, która wiecznie się kłóci. Ostatecznym casus belli staje się awaria telewizora, jedynego źródła rozrywki w upalną letnią niedzielę. Bez tego magicznego pudła życie praskiej rodziny się rozsypuje. Czy nie dzieje się tak w milionach domów na całym świecie? Być może dlatego scenarzyści skupili życie rodziny Kiepskich wokół telewizora, który tak naprawdę stał się współczesnym odpowiednikiem greckiego ogniska domowego, którym opiekowała się bogini Hestia. Puentą tej koegzystencji wrocławskiej rodziny z telewizorem jest pełne ironii wyrażenie Ferdynanda Kiepskiego: „Kto ma zmieniarkę, ten ma władzę".

Piękny dar śmiechu

Na gigantyczną popularność „Świata według Kiepskich" pracowało bardzo wielu ludzi. Począwszy od jego pomysłodawców, przez znakomitych scenarzystów, dwóch reżyserów – Okiła Khamidowa i Patricka Yokę – a skończywszy na ogromnym zespole aktorskim. Producentom serialu udało się zebrać niezwykłą grupę wykonawców. W 1999 r. z tego grona jedynie Ryszard Kotys i Andrzej Grabowski cieszyli się sporym dorobkiem filmowym. Bez większej przesady można powiedzieć, że pierwszy z nich zagrał niemal we wszystkich większych powojennych produkcjach filmowych – od roli Jacka w „Pokoleniu" Andrzeja Wajdy z 1954 r. aż po „Tajemnicę Westerplatte" z 2013 r.

Obaj aktorzy stworzyli niebywały duet skłóconych, ale i darzących się ukrytą sympatią sąsiadów z wrocławskiej kamienicy. Kiedy zapytałem Andrzeja Grabowskiego, jak patrzy na ewolucję granej przez niego postaci Ferdynanda Kiepskiego, odpowiedział nieco ironicznie: – No cóż, kiedy zaczynałem grę w tym serialu, miałem 47 lat, a teraz mam 65 lat. W ciągu tych 18 lat wydarzyło się bardzo wiele rzeczy, zarówno w moim życiu prywatnym, jak i zawodowym. Nabrałem sporego doświadczenia.

Rzeczywiście, każdy, kto śledzi losy Ferdynanda Kiepskiego, dostrzega niebywałą zmianę jego osobowości. Ta postać dojrzewa z każdym odcinkiem. – 18 lat temu to była moja pierwsza rola serialowa – podkreśla Andrzej Grabowski. – Zresztą, co tu ukrywać, na samym początku nie lubiłem tego serialu, ponieważ miałem świadomość, że jesteśmy rozumiani w kategorii „jeden do jednego". Żart językowy, w którym pojawiał się wulgaryzm, śmieszył jednych, a u drugich wywoływał oburzenie. Jeżeli nasi widzowie nie dostrzegali, że używamy głupoty jako formy, to traktowali nas wręcz jako niebezpiecznych idiotów, którzy kreują okropne gusta ludzi.

Podobnego zdania jest Renata Pałys, wrocławska aktorka teatralna i filmowa, prywatnie szefowa fundacji „Wreszcie", której niezwykle dynamiczna rola Heleny Paździochowej przyniosła ogólnopolską popularność. – Może to, co teraz powiem, nie będzie popularne, ale to nie jest serial dydaktyczny – podkreśla artystka. – On pokazuje nam i zarazem wyśmiewa pewne zachowania. Chociaż należy podkreślić, że jest w tym serialu także silny nurt intelektualny, przejawiający się licznymi odwołaniami do literatury, filmografii, znakomitej tradycji komediowej, które nie są zauważane przez osoby krytycznie nastawione do serialu, ale cenione przez jego zwolenników.

Kiedy pytam Renatę Pałys, czy w jej opinii „Świat według Kiepskich" miał wpływ na zmiany kulturowe w społeczeństwie polskim, odpowiada zdecydowanie, że nie. – Ani ten, ani żaden serial nie zmieni mentalności ludzi. Natomiast faktem jest, że wiele powiedzonek z serialu przeniknęło do języka potocznego. Czy ten serial coś zmienia? To jest tak jak w czasopiśmie motoryzacyjnym – kiedy ktoś pisze o łamaniu przepisów, to akurat ci, co łamią przepisy, tego artykułu nie czytają. Podobnie jest z naszym serialem. Nie zawsze ci, do których kierujemy ironię i satyrę, odbierają nasze przesłanie – mówi Pałys. Nieco innego zdania jest Andrzej Grabowski, który zwraca uwagę, że w szczytowych momentach popularności serial oglądało od 6 do 8 mln widzów, co musiało mieć wpływ na pewne zmiany kulturowe w ich zachowaniu i postrzeganiu świata.

Niezwykłość „Świata według Kiepskich" nie polega bowiem jedynie na szyderczym i pełnym ironii wykpieniu polskiej rzeczywistości, ale także na przełamaniu wielu zakazów kulturowych, które dotychczas obowiązywały w polskiej kinematografii. Jeden z pierwszych odcinków serialu sardonicznie obnażał prostacką wiarę w gusła i objawienia, ukazując spontaniczne utworzenie się grupki modlitewnej, która oddaje cześć zaciekowi w kształcie Matki Boskiej Częstochowskiej, powstałemu z wina wylanego przez sąsiada z wyższego piętra. – To nie jest kwestia tego, że nie stać nas na inne dowcipy – zaznacza Andrzej Grabowski. – Używamy tej głupoty jako formy, która przechodzi w „nadgłupotę", aby na końcu stać się mądrością. Na szczęście dzisiaj jest już zrozumienie dla tego przekazu, chociaż nadal część publiczności śmieje się głównie z dowcipu podstawowego, który jest jedynie punktem wyjścia dla głębszej opowieści.

Nie sposób odmówić aktorowi racji. Niebywale trudno jest bowiem przekazać mądrość, ukazując głupotę. Łatwo stworzyć opowieść o śmierci i przemijaniu poprzez pełne dramatyzmu wyciskacze łez, ale jakże trudno wypowiadać się na te tematy poprzez śmiech i humor. „Z czego się śmiejecie? Z siebie samych się śmiejecie!" – mawiał wielki rosyjski pisarz Nikołaj Gogol. „Świat według Kiepskich" jest właśnie tą formą autoironii, znakomitego przeniesienia spraw poważnych i egzystencjalnych w bezpieczną przestrzeń śmiechu. Amerykański komik Eddie Murphy w wywiadzie dla Jamesa Liptona podkreślił, że śmiech jest największym darem, jaki aktor może dać w prezencie społeczeństwu.

Fenomenalny zespół

Myśląc w tych kategoriach, można powiedzieć, że „Świat według Kiepskich" to wielki dar czystego, nieskażonego żadnymi regułami humoru, ofiarowanego przez znakomitych wykonawców, wśród których byli także niezwykle zasłużeni artyści scen polskich, w tym Leon Niemczyk, Andrzej Kopiczyński, Zofia Czerwińska czy Piotr Machalica. Przez 18 lat obsada dynamicznie się zmieniała. Na zawsze odeszli znakomici aktorzy: Krystyna Feldman, Kazimierz Ostrowicz, Jerzy Cnota oraz Bohdan Smoleń. Na szczęście do serialu dołączyli też nowi, wspaniali wykonawcy: bezkonkurencyjny wrocławski aktor Andrzej Gałła, który stworzył niezapomnianą rolę prezesa Kozłowskiego, pełna ekspresji reprezentantka młodego pokolenia aktorskiego Anna Ilczuk i Krzysztof Dracz, którego można nazwać polskim Louisem de Funesem.

Gałła miał pierwotnie zagrać rolę Ferdynanda Kiepskiego, ostatecznie jednak po latach przypadła mu rola prezesa Kozłowskiego. Stworzył niezwykle sugestywną postać wiecznie optymistycznego urzędnika, pasującego do każdego ustroju i każdej epoki. – Ten Kozłowski to jest facet, który przeżył komunę – śmieje się Andrzej Gałła. – Ja takich ludzi znałem na pęczki. Najpierw byli w PZPR, potem się wypisali, później byli w Solidarności, potem biegali do kościoła i zawsze umieli się dostosować do otaczającej ich rzeczywistości politycznej. Kozłowski jest kompilacją ich charakterów. To człowiek, który zawsze spada na cztery łapy. Wystarczy się rozejrzeć – Kozłowscy są dookoła nas.

Choć Kozłowski jest aparatczykiem i biurokratą, to trudno go nie lubić. Gałła stworzył uroczego i pełnego zaraźliwego optymizmu bohatera, na którego czeka się w każdym odcinku. Przykład Andrzeja Gałły, Marzeny Kipiel-Sztuki, Renaty Pałys, Krzysztofa Dracza, Barbary Mularczyk-Potockiej czy Anny Ilczuk dowodzi, jak ogromny potencjał artystyczny drzemie poza głównymi scenami teatralnymi i studiami filmowymi Warszawy.

Podczas krótkiej wizyty na wrocławskim planie serialu (ATM Group) przekonałem się, że aktorzy „Świata według Kiepskich" to niezwykle zgrany zespół. Miałem przyjemność oglądać ich pracę przed kamerą i odniosłem wrażenie, że cechuje ich perfekcjonizm, o jakim marzyłyby najlepsze teatry świata. Tu praktycznie nie ma powtórek, panuje koleżeńska atmosfera i wbrew pozorom wszyscy podchodzą do swojego zadania z ogromną powagą. – Wielu aktorów myśli, że my na planie dobrze się bawimy – podkreśla Renata Pałys. – Ale kiedy przyjeżdżają tu na gościnny występ, są zaskoczeni, z jaką powagą i trudem podchodzimy do swoich zadań.

W styczniu 2017 r. powstało 12 kolejnych odcinków, tym razem już 29. sezonu „Świata według Kiepskich". Takim wynikiem mogą się pochwalić tylko nieliczne cykle telewizyjne. Warto podkreślić, że same powtórki gromadzą przed ekranami od 2 do 2,5 mln widzów, a serial nieprzerwanie plasuje się wśród najpopularniejszych widowisk w historii telewizji.

Ten serial dzieli widzów jak żaden inny. Polacy są jego fanatycznymi wielbicielami lub zadeklarowanymi krytykami. Tak silna emocjonalna linia podziału przebiega chyba jedynie w polskiej polityce. Krytycy nie przebierają w słowach, nazywając sitcom „największą głupotą, jaką kiedykolwiek widzieli". Z kolei zwolennicy nie potrafią ukryć swojej fascynacji i uwielbienia dla serialowych bohaterów. Pierwsi widzą w „Świecie według Kiepskich" prostacki humor, drudzy wyłapują niuanse językowe i inteligentną satyrę na niemal wszystkie aspekty życia codziennego. Kto zaśmiewał się przy humoreskach Stefana Wiecheckiego, smakował wykwintną ironię Jaroslava Haška czy po raz kolejny sięgał po „Konopielkę" Edwarda Redlińskiego, jest zdolny odkryć głębokie warstwy parodii i ironii, na której zbudowano ten serial.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie