Ten serial dzieli widzów jak żaden inny. Polacy są jego fanatycznymi wielbicielami lub zadeklarowanymi krytykami. Tak silna emocjonalna linia podziału przebiega chyba jedynie w polskiej polityce. Krytycy nie przebierają w słowach, nazywając sitcom „największą głupotą, jaką kiedykolwiek widzieli". Z kolei zwolennicy nie potrafią ukryć swojej fascynacji i uwielbienia dla serialowych bohaterów. Pierwsi widzą w „Świecie według Kiepskich" prostacki humor, drudzy wyłapują niuanse językowe i inteligentną satyrę na niemal wszystkie aspekty życia codziennego. Kto zaśmiewał się przy humoreskach Stefana Wiecheckiego, smakował wykwintną ironię Jaroslava Haška czy po raz kolejny sięgał po „Konopielkę" Edwarda Redlińskiego, jest zdolny odkryć głębokie warstwy parodii i ironii, na której zbudowano ten serial.
Głównym bohaterem „Świata według Kiepskich" jest bezrobotny alkoholik z wrocławskiej kamienicy czynszowej, ale pod prozaiczną fasadą jego osobowości skrywa się stoik i prześmiewca, błyskotliwie kpiący z otaczającej go rzeczywistości. W Ferdynandzie Kiepskim, jego żonie, sąsiadach, dzieciach i znajomych odbija się obraz społeczeństwa polskiego końca lat 90. XX wieku i pierwszych dwóch dekad nowego stulecia. Jak każda karykatura, tak i „Świat według Kiepskich" jest przedstawieniem przerysowanym, ukazującym świat szyderczo wypaczony. Ale to właśnie owo przejaskrawienie najbardziej nas w serialu urzeka. Bo czy można zarzucić Jaroslavowi Haškowi, że tworząc kompilację własnego charakteru i osobowości swojego towarzysza broni Františka Strašlipki, wykreował karykaturalny wizerunek mieszkańca Pragi, cynicznie spoglądającego na morderczy taniec mocarstw z perspektywy knajpy Pod Kielichem (U Kalicha)? Wielu czeskich literatów miało żal do Haška, że przez postać Szwejka i innych bohaterów powieści, których czeski wojak napotkał w drodze do Budziejowic, ukazał Czechów jako drobnomieszczańskich ignorantów, dla których sensem życia jest kufel dobrego pilznera z utopencami i knedlikami, popijanymi okazjonalnie wybornym winem reńskim. Wiele lat później podobną pretensję miało czechosłowackie środowisko filmowe do Miloša Formana, który w filmie „Pali się, moja panno" z 1967 r. bezlitośnie wydrwił przaśność czeskiej prowincji. Reżyserzy czechosłowackiej Nowej Fali nie przejęli się specjalnie krytyką estetów i odrzucili makijaż upiększający rzeczywistość. Często sięgając po przerysowane formy wyrazu, ukazywali Czechów, Morawian i Słowaków w krzywym zwierciadle ironii.
Kto się nie śmiał na komediach Jaroslava Papouška o życiu praskiej rodziny Homolków? W 1969 r. „Straszne skutki awarii telewizora" zostały potępione przez czechosłowackich dziennikarzy i krytyków filmowych. Homolkowie, podobnie jak to teraz robią Kiepscy, stworzyli bowiem zabawny, ale przecież i na swój sposób przerażający portret przeciętnej rodziny. Papoušek połączył absurdalny humor ze znakomitą obserwacją przemian pokoleniowych. W ciasnym praskim mieszkaniu ukazał upchnięte trzy pokolenia rodziny, która wiecznie się kłóci. Ostatecznym casus belli staje się awaria telewizora, jedynego źródła rozrywki w upalną letnią niedzielę. Bez tego magicznego pudła życie praskiej rodziny się rozsypuje. Czy nie dzieje się tak w milionach domów na całym świecie? Być może dlatego scenarzyści skupili życie rodziny Kiepskich wokół telewizora, który tak naprawdę stał się współczesnym odpowiednikiem greckiego ogniska domowego, którym opiekowała się bogini Hestia. Puentą tej koegzystencji wrocławskiej rodziny z telewizorem jest pełne ironii wyrażenie Ferdynanda Kiepskiego: „Kto ma zmieniarkę, ten ma władzę".
Piękny dar śmiechu
Na gigantyczną popularność „Świata według Kiepskich" pracowało bardzo wielu ludzi. Począwszy od jego pomysłodawców, przez znakomitych scenarzystów, dwóch reżyserów – Okiła Khamidowa i Patricka Yokę – a skończywszy na ogromnym zespole aktorskim. Producentom serialu udało się zebrać niezwykłą grupę wykonawców. W 1999 r. z tego grona jedynie Ryszard Kotys i Andrzej Grabowski cieszyli się sporym dorobkiem filmowym. Bez większej przesady można powiedzieć, że pierwszy z nich zagrał niemal we wszystkich większych powojennych produkcjach filmowych – od roli Jacka w „Pokoleniu" Andrzeja Wajdy z 1954 r. aż po „Tajemnicę Westerplatte" z 2013 r.
Obaj aktorzy stworzyli niebywały duet skłóconych, ale i darzących się ukrytą sympatią sąsiadów z wrocławskiej kamienicy. Kiedy zapytałem Andrzeja Grabowskiego, jak patrzy na ewolucję granej przez niego postaci Ferdynanda Kiepskiego, odpowiedział nieco ironicznie: – No cóż, kiedy zaczynałem grę w tym serialu, miałem 47 lat, a teraz mam 65 lat. W ciągu tych 18 lat wydarzyło się bardzo wiele rzeczy, zarówno w moim życiu prywatnym, jak i zawodowym. Nabrałem sporego doświadczenia.