Zabójczy urok flecisty z Hameln

15 marca to dzień, który przypomina nam o zmienności, ale też o powtarzalności dziejów. Jeżeli chcesz wiedzieć, jak będzie wyglądać przyszłość, zajrzyj do przeszłości. Tam znajdziesz odpowiedź na nurtujące cię pytania.

Aktualizacja: 19.03.2017 16:11 Publikacja: 16.03.2017 17:25

„Śmierć Cezara”, obraz Carla Theodora von Piloty.

„Śmierć Cezara”, obraz Carla Theodora von Piloty.

Foto: Wikipedia

2061 lat temu, 15 marca 44 r. p.n.e., w idy marcowe, w czasie święta poświęconego rzymskiemu bogowi wojny Marsowi, grupa rzymskich senatorów, którym przewodzili Gajusz Kasjusz Longinus i Marek Juniusz Brutus, dokonała zamachu na życie Gajusza Juliusza Cezara, konsula, imperatora i dyktatora Rzymu. Spiskowcy byli przekonani, że śmierć Cezara powstrzyma upadek republiki i przywróci rządy demokratyczne. Nie wiedzieli, że swoim czynem jedynie przyspieszą koniec republiki i powstanie nowego ustroju, w którym jeden człowiek będzie miał władzę absolutną.

1961 lat później car Rosji Mikołaj II złożył podpis pod aktem zrzeczenia się korony w imieniu swoim i swojego syna Aleksandra. W ten sposób zakończyła panowanie dynastia Romanowów, która rościła sobie prawo do spuścizny duchowej po Imperium Rzymskim. Mikołaj II, podobnie jak Gajusz Juliusz Cezar, zapłacił za swoje ambicje cenę najwyższą, a wierzący w demokrację rewolucjoniści przegrali z krwawą czerwoną dyktaturą.

Każda rewolucja pożera własne dzieci i każda zdradza swoje postulaty. Najlepszym tego przykładem jest Wielka Rewolucja Francuska, która rozpoczęła się od zdobycia Bastylii, uważanej za symbol terroru ancien regime'u, a skończyła się niebywałym bezprawiem lewicowego Stowarzyszenia Przyjaciół Konstytucji (Société des amis de la Constitution), bardziej znanego w historii jako jakobini.

Tragiczny los rodziny Ludwika XVI, a w szczególności jego syna, którego z przyczyn legitymistycznych powinniśmy nazywać królem Ludwikiem XVII, dowodzi, że nic w historii nie jest trwałe. Efektem rewolucji stał się największy podział społeczeństwa francuskiego na zwolenników republiki, monarchistów i bonapartystów. Nikt, kto 21 stycznia 1793 r. oglądał egzekucję Ludwika XVI na placu Rewolucji w Paryżu, nie mógł w najśmielszych snach przypuszczać, że zaledwie 11 lat później, 8 grudnia 1804 r., w pobliskiej katedrze Notre Dame pewien korsykański oficer koronuje się w obecności papieża Piusa VII na cesarza Francuzów. Żaden upokorzony arystokrata francuski, który zdołał uratować się przed rewolucyjnym terrorem, nie śmiał marzyć, że 6 kwietnia 1814 r. na tronie Francji znowu zasiądzie władca z dynastii Burbonów.

Historia jest zmienna i kapryśna. Pewne procesy są jednak stałe i niezmienne. Ostrzegają nas przed wszelkimi gwałtownymi zmianami i różnej maści mężami opatrznościowymi, którzy niczym legendarny flecista z Hameln prowadzą ogłupiałe narody jak bajkowe stado szczurów ku samozagładzie. Demokracja jest w tym procesie narzędziem szczególnie niebezpiecznym. Nigdy bowiem w historii nie była równoznaczna z egalitaryzmem społecznym. Nawet w swojej najbardziej pierwotnej i czystej postaci demokracja ateńska w V wieku p.n.e. nadawała przywilej podejmowania ważnych dla miasta-państwa decyzji tylko określonej grupie jego mieszkańców. I to tylko oni – pełnoprawni obywatele płci męskiej – brali udział w głosowaniu. Ta forma władzy nie uwzględniała poziomu ich wykształcenia, wiedzy, znajomości zagadnień wojskowych czy gospodarczych. Demokracja ateńska była zjawiskiem niezwykłym. Paradoksalnie została zbudowana przez Peryklesa, przywódcę wojskowego, który skupił w swoim ręku władzę nad Atenami. Jeżeli więc ktoś dzisiaj doszukuje się w narodzinach tego ustroju wolnościowych tęsknot starożytnych Ateńczyków, jest w głębokim błędzie.

Perykles, mądry i wyniosły wódz oraz znakomity obserwator ludzkich charakterów, doskonale wiedział, że do sprawowania władzy dyktatorskiej wcale nie potrzebuje wielkiego aparatu policyjnego. Znał ludzką mentalność. Wiedział, że zgromadzenie ludowe wcześniej czy później zatwierdzi każdą jego decyzję, niezależnie od tego, czy będzie pożyteczna czy szkodliwa dla polis. Wystarczyło jednym coś obiecać, innym pogrozić, jeszcze innych przestraszyć gniewem bogów lub zwyczajnie przekonać, snując utopijną wizję przyszłości. Dlatego sam mawiał, że „od tego, kto jest bogaty, lepszy ten, kto może zostać bogatym". Czyż demokracji nie powinniśmy zatem postrzegać jako utopii i karykatury samej siebie, która w rękach nieodpowiedzialnych ludzi staje się bardzo niebezpiecznym narzędziem?

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: p.lepkowski@rp.pl

2061 lat temu, 15 marca 44 r. p.n.e., w idy marcowe, w czasie święta poświęconego rzymskiemu bogowi wojny Marsowi, grupa rzymskich senatorów, którym przewodzili Gajusz Kasjusz Longinus i Marek Juniusz Brutus, dokonała zamachu na życie Gajusza Juliusza Cezara, konsula, imperatora i dyktatora Rzymu. Spiskowcy byli przekonani, że śmierć Cezara powstrzyma upadek republiki i przywróci rządy demokratyczne. Nie wiedzieli, że swoim czynem jedynie przyspieszą koniec republiki i powstanie nowego ustroju, w którym jeden człowiek będzie miał władzę absolutną.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Historia
Stanisław Ulam. Ojciec chrzestny bomby termojądrowej, który pracował z Oppenheimerem
Historia
Nie tylko Barents. Słynni holenderscy żeglarze i ich odkrycia
Historia
Jezus – największa zagadka Biblii
Historia
„A więc Bóg nie istnieje”. Dlaczego Kazimierz Łyszczyński został skazany na śmierć
Historia
Tadeusz Sendzimir: polski Edison metalurgii