Jak ZSRR uzbrajał się w broń chemiczną

Związek Radziecki przez cały okres swego istnienia udoskonalał i rozszerzał arsenał broni biologicznej, przygotowując się do wyprzedzającego ataku z jej użyciem.

Aktualizacja: 05.03.2017 10:27 Publikacja: 02.03.2017 22:45

Radzieccy pionierzy podczas ćwiczeń na wypadek ataku z użyciem broni chemicznej lub biologicznej (19

Radzieccy pionierzy podczas ćwiczeń na wypadek ataku z użyciem broni chemicznej lub biologicznej (1937 r.)

Foto: Wikipedia

Radzieckie władze podpisywały międzynarodowe konwencje o zakazie produkcji broni biologicznej, co nie przeszkadzało w przygotowywaniu ofensywnej wojny z jej wykorzystaniem. Pod koniec XX w. wojskowy kompleks biologiczny ZSRR był najpotężniejszy na świecie, a bojowe użycie drobnej części stworzonych tam mikroorganizmów mogło sprowadzić na ziemię zagładę porównywalną ze skutkami globalnego konfliktu jądrowego. To prawdziwy paradoks, że jedynymi, którzy odczuli na sobie skutki działania tej strasznej broni, byli obywatele ZSRR. Mało kto wie, że w 1979 r. na Syberii wybuchł biologiczny Czarnobyl.

Czy na ziemi może się wydarzyć coś straszniejszego niż zaraza, której ofiarami stają się miliony ludzi, a nauka jest bezsilna wobec agresji nieznanej bakterii? Zmora epidemii przez wieki prześladowała ludzkość, a każda realna zaraza cofała wręcz całe kontynenty w rozwoju cywilizacyjnym. W XIV w. epidemia dżumy uśmierciła trzecią część ludności Europy. Pandemia grypy zwanej hiszpanką, jaka ogarnęła kulę ziemską po I wojnie światowej, zabrała życie ok. 100 mln osób. Wraz z postępem nauki powiększała się oczywiście wiedza o zabójczych mikroorganizmach, ale medycyna zawsze była opóźniona w metodach ich zwalczania.

Łatwość zarażania ludzi i przerażające skutki epidemii praktycznie od zawsze nęciły patologiczne umysły wojskowych i polityków. W 1710 r. w czasie wojny szwedzko-rosyjskiej wojska Piotra I zarażały terytorium przeciwnika, celowo pozostawiając niepogrzebane trupy ofiar dżumy. Dlatego nierzadkie były przypadki zagłady całych armii. Świadczy o tym los francuskiego korpusu ekspedycyjnego, który Napoleon wysłał na Haiti w celu zdławienia powstania. W 1802 r. po fali żółtej febry z 30 tys. żołnierzy generała Leclerca nie pozostał prawie nikt.

Monastyry śmierci

Pokusa sprowadzenia na przeciwnika biologicznej zagłady nie ominęła także bolszewickiego kierownictwa. W szalonych planach światowej rewolucji zawsze majaczyło pragnienie posiadania broni ostatecznej, której użycie przyniosłoby upragnione zwycięstwo proletariatu. W 1927 r. Rosja Radziecka, będąc członkiem Ligi Narodów, podpisała protokół genewski, który zakazywał użycia broni biologicznej, ale nie zabraniał jej produkcji. Dlaczego? Ponieważ ówcześni eksperci nie wierzyli do końca w prawdopodobieństwo stworzenia tak śmiercionośnego narzędzia wojny. Korzystając jednak z dyplomatycznej osłony, radzieccy wojskowi natychmiast zintensyfikowali prace nad bronią biologiczną rozpoczęte już w 1924 r. Czynnikiem stymulującym było rozstrzygnięcie doktrynalnej dyskusji na temat charakteru wojny, jaką miała prowadzić robotniczo-chłopska armia. W pojedynku ze stronnikami obrony górę wzięli zwolennicy działań ofensywnych na cudzym terytorium, odpadła więc troska o los własnej ludności cywilnej.

Radzieccy bakteriolodzy prowadzili badania nad zarazkami dżumy, ospy, tężca, duru brzusznego i tyfusu plamistego, a więc chorób, które dziesiątkowały armie I wojny światowej. Jednak szczególne upodobanie żywili do bakterii sibirskoj jazwy, czyli gorączki syberyjskiej. Ta groźna choroba zakaźna zawdzięcza swoją nazwę miejscu wykrycia pierwszej epidemii, która wybuchła na Syberii w XVIII w. Bakteria zwróciła uwagę wojskowych łatwością przenoszenia się na zwierzęta i ludzi drogą skórną, płucną i pokarmową. Dwie ostatnie formy niosły z sobą pewną śmierć. Źródłem epidemii było początkowo bydło domowe. Jak udowodniono, samoistne ogniska zarazy w postaci niedokładnie wyizolowanych miejsc pogrzebania padłych zwierząt utrzymywały aktywność nawet po 100 latach. Takich ognisk wykryto na terenie ZSRR co najmniej kilka tysięcy, a zatem materiału do pracy było dość.

Eksperymenty nad bakteriami gorączki syberyjskiej rozpoczęto w Moskwie, jednak w 1931 r. w wojskowym laboratorium doszło do śmiertelnego zarażenia jednej z pracownic, co uzmysłowiło niebezpieczeństwo badań w środku kilkumilionowego miasta. Dlatego badania przeniesiono na Wyspy Sołowieckie oraz do Siergiejew-Posadu i Suzdala. Laboratoria zlokalizowano w wysiedlonych monastyrach, które łatwo było izolować. Cała historia radzieckiego programu biologicznego jest nadal utajniona, ale Ławrentij Fiodorow, autor pracy „Radziecka broń biologiczna", sądzi, że drugim czynnikiem decydującym o lokalizacji była bliskość łagrów, w których więziono ludzkie „króliki doświadczalne". Obiekt sołowiecki owiany jest największą tajemnicą, o suzdalskim wiadomo, że mieścił się w byłym żeńskim monastyrze Pokrowskim, a w sąsiednim monastyrze Spaso-Jefimowskim znajdował się łagier dla więźniów politycznych. Wkrótce Suzdal stał się centrum badań z poligonem doświadczalnym na jednej z wysp nieodległego jeziora Seliger oraz filią w Ostaszkowie.

Fiodorow nie wątpi, że gorący orędownik broni biologicznej, jakim był komisarz obrony Klimient Woroszyłow, wydał zgodę na eksperymenty z udziałem ludzi. Znana jest również rywalizacja armii i OGPU/NKWD o przejęcie kontroli nad programem biologicznym, co było niezwykle ważne, jeśli chodzi o kierunek badań i praktyczne wykorzystanie rezultatów. Siły zbrojne potrzebowały bojowych środków biologicznych, zaś policja polityczna naciskała na produkcję toksyn w celach terrorystycznych. Do 1937 r. górę brała armia, na której potrzeby wytwarzano pociski artyleryjskie zawierające płynne kultury bakteryjne. Po wielkiej czystce w armii kontrolę nad kompleksem biologicznym przejął NKWD, choć nie oznaczało to zaprzestania produkcji wojskowej. Wręcz przeciwnie – w latach 1939–1940 sformowana została specjalna grupa lotnicza, która na kazachskich poligonach prowadziła intensywne ćwiczenia z wykorzystaniem bomb biologicznych. Co ciekawe, o rosyjskich eksperymentach wiedzieli wojskowi III Rzeszy, którzy po zawarciu paktu Ribbentrop-Mołotow zostali zapoznani z ich wybranymi aspektami. Być może Kreml liczył na gest wzajemności lub ostrzegał w ten sposób Hitlera. Chyba skutecznie, bo III Rzesza prowadziła własne, zaawansowane badania, a mimo to nie zdecydowała się na użycie broni biologicznej w wojnie z ZSRR.

Nie można tego powiedzieć o Stalinie. Latem 1942 r., podczas nieskutecznych prób zahamowania niemieckiej ofensywy na Stalingrad i Kaukaz, Kreml w akcie desperacji wydał rozkaz użycia przenoszonych przez myszy bakterii tularemii, choroby zakaźnej porażającej płuca i układ pokarmowy. Skutkiem była epidemia wśród wojsk niemieckich, która dotknęła co najmniej 10 tys. żołnierzy. Jednak broń okazała się obosieczna, bo myszy z braku patriotyzmu przeniknęły na pozycje radzieckie, i to w kluczowym momencie kontrofensywy odwracającej bieg wojny. Gryzonie zaraziły m.in. sztab 4. Armii Powietrznej, a o tym, że Rosjanie zdawali sobie sprawę ze skali zagrożenia, świadczy alarmowe uruchomienie 10 szpitali polowych. Od tego momentu w radzieckiej doktrynie wojskowej obowiązywał zakaz stosowania broni biologicznej w tzw. bliskim boju.

Drugi atak biologiczny nastąpił w 1944 r. na Krymie. Aby utrudnić ewakuację otoczonych wojsk niemieckich i rumuńskich, lotnictwo rozpyliło prawdopodobnie wirus gorączki Kongo, który wywołuje gwałtowne krwotoki. Masową obecność wirusa na tym odcinku frontu upamiętniono zmianą nazwy choroby na gorączkę kongijsko-krymską.

Koncern Biopreparat

Po II wojnie światowej oręż biologiczny stracił na znaczeniu, a jego miejsce w radzieckich arsenałach zajęła „ekologiczna" broń jądrowa. Oczywiście nie na długo, do czego walnie przyczyniła się wojna USA z Wietnamem Północnym, podczas której wojska amerykańskie na masową skalę stosowały broń chemiczną i biologiczną. Moskwa, przywiązana do strategicznego parytetu zbrojeniowego z Waszyngtonem, postanowiła odpowiedzieć intensyfikacją własnego programu. Założenia pozostały niezmienne, bo ZSRR, kreujący się na czołowego orędownika światowego pokoju, przygotowywał biologiczny i chemiczny atak wyprzedzający. Na przeszkodzie stanął jednak pewien dyplomatyczny problem. Społeczeństwo amerykańskie, wstrząśnięte wojną w Wietnamie, wywarło nacisk na Kongres, który zainicjował międzynarodowe rozmowy na temat zakazu produkcji i posiadania broni biologicznej. Co więcej, w 1971 r. Waszyngton zobowiązał się do jednostronnego rozbrojenia i przystąpił do likwidacji własnego arsenału biologicznego. Wszystko zakończyło się podpisaniem w 1975 r. odpowiedniej międzynarodowej konwencji, do której – chcąc nie chcąc – przystąpił ZSRR. Nie oznaczało to rzecz jasna rezygnacji z badań, zostały one jedynie lepiej zakamuflowane.

Pod osobistą kontrolą genseka Leonida Breżniewa powołano zjednoczenie przemysłu farmaceutycznego Biopreparat, którego legalnym celem była produkcja leków, surowic i szczepionek. Faktycznie radzieccy mikrobiolodzy przystąpili do unowocześniania arsenału biologicznego, koncentrując się – jak nietrudno zgadnąć – na bakteriach gorączki syberyjskiej. W skład koncernu weszło ponad 40 laboratoriów i zakładów podlegających formalnie ministerstwom zdrowia i rolnictwa oraz nieznana do dziś liczba obiektów wojskowych. Rzeczywisty nadzór sprawował 15. Zarząd Główny Sztabu Generalnego odpowiadający za przygotowanie i przeprowadzenie ataku biologicznego.

Badania początkowo nie przynosiły spodziewanych rezultatów, bo – jak wspomina akademik Igor Domaradskij, jeden z ojców broni biologicznej – opóźnienia ZSRR w dziedzinie mikrobiologii i genetyki, wywołane stalinowskim pogromem obu dziedzin (znanym jako łysenkowszczyzna), były zatrważające. Dopiero powołanie przez Breżniewa międzyresortowej rady ds. biologii molekularnej i genetyki spowodowało przełom w kształceniu odpowiednich kadr. Sukcesy przyszły na przełomie lat 70. i 80. XX w. Biopreparat pod kierownictwem pułkownika Kanatżana Alibekowa hodował rocznie do 30 nowych kultur bakteryjnych i wirusów najróżniejszych chorób zakaźnych, z gorączkami Ebola i Marburg włącznie.

W latach 1983–1987 unowocześniono także broń opartą na gorączce syberyjskiej. Koncern wynalazł sposób wytwarzania suchej masy mikroorganizmów i produkował tygodniowo 200 kg preparatu. Była to zabójcza ilość, gdyż do wywołania epidemii potrzeba jedynie kilku miligramów. Pod koniec swojego istnienia ZSRR dysponował olbrzymim arsenałem biologicznym, a o skali zbrojeń świadczy 200-tonowy zapas sibirskoj jazwy. Według informacji samego Alibekowa, który po rozpadzie imperium wyemigrował do USA, w 1990 r. Biopreparat szykował się do prawdziwej rewolucji technologicznej, czyli genetycznej modyfikacji bakterii i wirusów chorób zakaźnych, tak aby uzyskały odporność na działanie znanych współcześnie antybiotyków. Nie wszystko przebiegało jednak gładko.

Syberyjski Czarnobyl

1 kwietnia 1979 r. był w Swierdłowsku (dawniej Jekaterynburg) pogodny, ale na nieszczęście wietrzny. W porannym szczycie, gdy zwykli obywatele spieszyli do swoich zajęć, na południowe dzielnice miasta opadł bezwonny i bezbarwny obłok. Był to trujący aerozol zawierający bakterie gorączki syberyjskiej, który w niewiadomy sposób uwolnił się z leżącego na skraju miasta supertajnego specgorodka o kryptonimie „Swierdłowsk-19". Pod tą nazwą kryły się umieszczone głęboko pod ziemią bunkry, w których armia wytwarzała śmiertelny preparat. W sąsiednim ośrodku Swierdłowsk-32 napełniano biologiczną śmiercią bomby lotnicze.

Pierwsi chorzy pojawili się w placówkach służby zdrowia 48 godzin po wydarzeniu, a ich liczba wzrastała lawinowo. 4 kwietnia było już wiadomo, że to epidemia gorączki syberyjskiej, a miejscowi lekarze gorączkowo szukali jej źródeł. Dzień później na miejsce przyleciał generał Smirnow, główny lekarz sanitarny kraju. Jako że wcześniej pracował w Swierdłowsku-19, od razu zorientował się w przyczynach, ale nie zrobił nic. Wojskowi potrzebowali bowiem czasu na usunięcie awarii, a KGB rozpoczął akcję dezinformacyjną. 10 kwietnia władze ogłosiły, że źródłem masowej infekcji jest mięso sprzedawane na miejscowym rynku. KGB podrzucił nawet kilka zarażonych kawałków wołowiny do mieszkań pierwszych ofiar epidemii. Kontrwywiad wojskowy konfiskował dokumentację medyczną chorych i nakazywał wpisywanie do aktów zgonów zapalenia płuc, wylewów krwi do mózgu oraz zawałów serca. A gorączka zbierała swoje straszne żniwo. Dopiero po 10 dniach uruchomiono kwarantannę w miejskim szpitalu nr 40, a ciała zmarłych nakazano przewozić wyłącznie do tamtejszej kostnicy, gdzie były natychmiast kremowane.

Według oficjalnych danych epidemia zakończyła się po dwóch miesiącach, pochłaniając 100 ofiar śmiertelnych. Jednak współcześni badacze, korzystając z chwilowego rozluźnienia cenzury wojskowej po upadku ZSRR, udowodnili, że faktyczna liczba zmarłych wyniosła co najmniej 2 tys. osób. Ofiary to głównie personel wojskowy obu baz i poborowi pobliskiej dywizji zmotoryzowanej, rzuceni do pospiesznej dezaktywacji terenu bez odpowiednich środków ochrony, a przede wszystkim bez podania szczepionki. W samym Swierdłowsku drugą falę zachorowań i zgonów wywołały paradoksalnie masowe szczepienia, które obniżyły odporność mieszkańców. Na podstawie ujawnionych statystyk udowodniono, że epidemia dotknęła przeważnie dorosłych mężczyzn, co jednoznacznie wskazuje na bakterie zmutowane tak, aby atakowały armię. Bezpośrednia przyczyna ucieczki mikroorganizmów ze Swierdłowska-19 nie jest znana do dziś. Hipotezy wskazują na wybuch reaktora, w którym hodowano kultury bakterii, awarię filtrów lub eksplozję jednej z bomb lotniczych.

Biozagadka

Swierdłowska tragedia nie zmniejszyła zapału radzieckich wojskowych przygotowujących się do wojny biologicznej. Pomogła dopiero ucieczka na Zachód Władimira Pasecznika. W 1989 r. Pasecznik, pracownik naukowy Biopreparatu, ujawnił istnienie koncernu oraz właściwy profil produkcji wraz z danymi o ilości i rodzajach broni bakteriologicznej. Wtedy rozpoczął się bezprecedensowy międzynarodowy nacisk na Michaiła Gorbaczowa, który bardzo niechętnie zarządził wstrzymanie programu biologicznego. Jednak nawet po rozpadzie ZSRR rosyjscy wojskowi przeciwstawiali się likwidacji posiadanego arsenału. Dopiero stanowcze żądanie zamknięcia wojskowych laboratoriów wyrażone przez prezydenta Borysa Jelcyna odniosło skutek. W 1992 r. preparat zawierający bakterie gorączki syberyjskiej został unieszkodliwiony i zakopany w szczelnych pojemnikach na byłym poligonie biologicznym na Wyspie Odrodzenia na Morzu Aralskim. Armia rosyjska pozostawiła sobie wszak trzy laboratoria, w których zamknięto czynne próbki wszystkich rodzajów broni biologicznej, co zdaniem wojskowych jest niezbędne do wytworzenia szczepionek w razie ewentualnego ataku bioterrorystycznego.

Historia radzieckiego programu biologicznego nie zakończyła się jednak w 1992 r. Na początku obecnego wieku grupa amerykańskich biologów wojskowych odwiedziła poligon na Wyspie Odrodzenia znajdujący się już na terytorium niepodległego Uzbekistanu. Gdy pobrano i zbadano próbki rzekomo dezaktywowanych zarazków, Amerykanie złapali się za głowy. Okazało się, że bakterie nie tylko żyją, ale na dodatek mają się coraz lepiej, bo zmutowały w samoistny sposób i są bardziej niebezpieczne niż 20 lat temu. Waszyngton natychmiast wyasygnował kilka milionów dolarów na ich ponowne unieszkodliwienie, bo widmo przejęcia poradzieckiej broni biologicznej przez terrorystów z Bliskiego Wschodu spędza sen z powiek administracji USA.

Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie