Czy carska ochrana zabiła Stołypina?

Piotr Arkadjewicz Stołypin był jednym z najwybitniejszych polityków w historii Rosji, a jego reformy mogły odwrócić los imperium i carskiej rodziny. Niestety, 1 września 1911 r. dosięgły go kule zamachowca.

Aktualizacja: 29.01.2017 15:07 Publikacja: 26.01.2017 17:44

12 sierpnia 1906 r. wybuch 14 kg dynamitu zniszczył kompletnie petersburską rezydencję Stołypina. W

12 sierpnia 1906 r. wybuch 14 kg dynamitu zniszczył kompletnie petersburską rezydencję Stołypina. W zamachu zginęło 25 osób, ranne zostały dzieci premiera, ale tym razem on sam nie ucierpiał.

Foto: Wikipedia

Jak dowiodło śledztwo, zamordowaniu Stołypina można było zapobiec, a policyjne błędy wskazują na... współudział służb w tym głośnym akcie terroru. Nie po raz pierwszy, bo owo zabójstwo było kolejną wpadką ochrany, która kilkakrotnie, i z podobnie tragicznym skutkiem, traciła kontrolę nad swoimi agentami umocowanymi w ruchu rewolucyjnym.

Droga ku sławie

Stołypin urodził się w 1862 r. w rodzinie szlacheckiej, dziedzicząc silne przywiązanie do monarchii. Choć przodkowie służyli głównie w armii, podjął cywilne studia na Uniwersytecie Petersburskim, które otworzyły mu drogę do państwowej kariery. Trapione kryzysami cesarstwo potrzebowało wykształconych urzędników, dlatego po ukończeniu nauki Stołypin został skierowany do służby w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Wbrew pozorom ówczesne MSW nie koncentrowało się jedynie na zwalczaniu przeciwników samodzierżawia. Do licznych prerogatyw należał m.in. nadzór nad szlacheckimi samorządami (ziemstwami), a także obszczinami, czyli chłopskimi wspólnotami. Te ostatnie były kolektywnymi właścicielami nadziałów ziemi swoich członków. Od 1886 r. Stołypin stale awansował, aby w końcu uzyskać stanowisko gubernatora kowieńskiego, a następnie grodnieńskiego. Podczas gdy przyszły premier z zapałem reformował rolnictwo na podległych sobie obszarach, w 1904 r. minister spraw wewnętrznych Wiaczesław Plewe wnioskował o jego natychmiastowe przeniesienie na stanowisko gubernatora saratowskiego.

Nieprzypadkowo, ponieważ gubernia saratowska nie słynęła ze spokoju, tak jak zresztą cała Rosja przełomu XIX i XX w. Wielkim reformom społeczno-ekonomicznym nie towarzyszyły bowiem zmiany polityczne. Imperium przeżywało gwałtowne uprzemysłowienie, przeobrażeniom ulegał klasowy obraz społeczeństwa, tylko samodzierżawie, a więc jednoosobowe rządy cara, trwały w najlepsze. I przestały odpowiadać potrzebom, co udowodniła klęska w wojnie z Japonią lat 1904–1905, która obnażyła ułomności autokracji. Z prawej strony sceny politycznej o demokratyczne reformy zaapelowały lojalne dotąd szlacheckie ziemstwa. Z lewej strony – republiki domagały się nielegalne ugrupowania rewolucyjne, a więc socjaldemokraci i socjaliści rewolucjoniści. Wszyscy razem wołali o konstytucję oraz parlament ograniczające władzę Mikołaja II. Gdy w 1905 r. doszło do otwartego kryzysu, całe imperium stanęło w ogniu. Ale faktyczną areną rewolucji nie były wielkie miasta, tylko prowincja, po której rozlały się krwawe chłopskie ruchawki, bo to chłopi stanowili zdecydowaną większość społeczeństwa. W latach 1861–1900 ich liczba uległa potrojeniu, a nadziały ziemskie uległy rozdrobnieniu, a przez to dwukrotnemu zmniejszeniu. W latach 1905–1906 anarchistyczne bojówki chłopskie, pod hasłem przejęcia pańskich gruntów, paliły masowo dwory oraz mordowały właścicieli ziemskich. Rzeczywistością włościańskiej (i lumpenproletariackiej) samowolki były równie krwawe pogromy ludności żydowskiej.

Widownią takich masakr stała się oczywiście gubernia saratowska, a Stołypin zdawał sobie sprawę, że wojska i policji jest zbyt mało, aby opanować sytuację. Dlatego jeździł po wsiach i negocjował, uspokajając skutecznie wybuchowe nastroje. Stał się wtedy celem pierwszych zamachów, bo strzelano do niego zza węgła i wysadzono w powietrze jego wiejską daczę. Mikołaj II był pod wrażeniem skutecznej strategii rzutkiego gubernatora, dlatego w 1906 r. mianował go ministrem spraw wewnętrznych, a niebawem premierem cesarskiego rządu. Stołypin się wahał, przecież jego poprzednik na ministerialnym fotelu Wiaczesław Plewe zginął w zamachu bombowym. Przyjął w końcu carską decyzję, bo uważał się za zdeklarowanego państwowca, a ponadto – mimo że car oktrojował konstytucję oraz zgodził na powołanie Dumy – Stołypin opracował plan reform, które miały na celu uratowanie samodzierżawia. Choć wiedział, że jest następny na celowniku terrorystów. I nie musiał na nich długo czekać. 12 sierpnia 1906 r. wybuch 14 kilogramów dynamitu zniszczył kompletnie petersburską rezydencję premiera. W zamachu zginęło 25 osób, ranne zostały dzieci Stołypina, choć on sam nie miał najmniejszego zadrapania. Sprawcami byli członkowie krwawej Organizacji Bojowej Socjalistów Rewolucjonistów. Partii, która uznała ustępstwa dworu za niewystarczające, a jako metodę kontynuowania rewolucji obrała indywidualny terror. Choć właściwie był to terror masowy, bo w latach 1905–1907 w zamachach zginęło 9 tys. osób, głównie urzędników, policjantów i wojskowych.

Stołypin na żądanie cara przeniósł się wraz z rodziną do mocno strzeżonego Pałacu Zimowego i... na terror odpowiedział terrorem. W tym celu powołał wojskowe sądy polowe, które w trybie doraźnym skazały na śmierć 3 tys. bojowców, kończąc faktycznie zamachy i rozruchy. Sytuacja wydawała się na tyle opanowana, że Stołypin zainicjował wielkie reformy, które na trwałe związały się z jego nazwiskiem.

Droga ku śmierci

Rozpoczął od zmian na rosyjskiej wsi. Obdzielając poszczególnych chłopów ziemią na własność, przystąpił do likwidacji obszczin. Dla tych, którym nie starczyło ziemi w europejskiej części kraju, miał wielki program kolonizacji Syberii i słynne stołypińskie wagony kolejowe, niezbędne w azjatyckim treku. Według premiera chłop miał się stać w ten sposób dostatnim farmerem i świadomą politycznie podporą tronu. Powodzenie reformy przekroczyło oczekiwania, w latach 1907–1913 sześć milionów chłopów (z 20 mln) wystąpiło z obszczin i zostało prawnymi właścicielami gruntów, a prawie cztery miliony zasiedliły Syberię. Co ważne, obyło się przy tym bez wywłaszczania szlachty.

Socjaldemokraci, a szczególnie eserowcy, byli przerażeni i uznali Stołypina za wroga numer 1. Dla nich obszczina była podstawą utopijnego ustroju, a żądanie siłowego wywłaszczania pańskiej ziemi stanowiło zarzewie pożądanych chłopskich buntów. Gdy zdominowana przez lewicę Duma usiłowała paraliżować prace rządu, Stołypin bez wahania namówił Mikołaja II do rozwiązania parlamentu i zmiany ordynacji wyborczej na taką, aby w kolejnej Dumie większość uzyskały siły umiarkowane. Jeśli to nie wystarczało, działał chętnie na podstawie carskich dekretów równych ustawom. Następnie Stołypin próbował polepszyć los ludności żydowskiej skoncentrowanej w tzw. pasie osiedlenia na zachodnich obrzeżach imperium. Pragnął dać Żydom swobodę zamieszkania, wyznania i działalności gospodarczej, choć bez praw politycznych. Car odmówił jednak podpisania dekretu, a Stołypin naraził się podwójnie: żydowskim radykałom zasilającym ruch rewolucyjny oraz rasistowskim ugrupowaniom monarchistycznym, znanym w historii Rosji jako Czarna Sotnia. Na dodatek wszedł w konflikt z mnichem Rasputinem, czym zraził do siebie egzaltowaną małżonkę cara. Wreszcie zamierzał zrusyfikować zachodnie gubernie cesarstwa, poprzez ograniczenie politycznego i ekonomicznego znaczenia polskiego ziemiaństwa. Choć tej reformy nie wprowadził w życie, to w podobny sposób ograniczył prawa Wielkiego Księstwa Finlandii.

Na koniec, w 1909 r., Stołypin naraził się samemu carowi i kaście wojskowej. Gdy wybuchł kryzys bośniacki, wywołany aneksją tego kraju przez Austro-Węgry, sztab generalny namawiał Mikołaja II do kolejnej wojny, z tym że pewnym przeciwnikiem byłby nie tylko Wiedeń, ale także Berlin. Premier skutecznie zapobiegł udziałowi Petersburga w bośniackiej awanturze, ale car i armia byli obrażeni, bo ich zdaniem Rosja doznała wizerunkowego uszczerbku. Tylko niemiecki kaiser Wilhelm II docenił Stołypina i nazwał premiera rosyjskim Bismarckiem. A sam Stołypin zaapelował do Rosji o 20 lat spokoju, które uczynią zeń supermocarstwo. Do rozgorączkowanych radykałów w Dumie mówił wprost: wam potrzebne są wielkie wstrząsy, a mnie jest potrzebna Wielka Rosja.

Wołał na próżno, bo praktycznie wszystkie siły polityczne były wobec Stołypina wrogie, dlatego w 1911 r. premier oczekiwał już tylko carskiego ukazu o swojej dymisji. Niemniej jednak pod koniec sierpnia udał się wraz z Mikołajem II na Ukrainę, by wziąć udział w manewrach wojskowych. 1 września car przybył na krótko do Kijowa, gdzie odsłonił pomnik swojego dziada Aleksandra II, a wieczorem oglądał operę „Bajka o carze Sałtanie". Zgodnie z dworskim protokołem Stołypin towarzyszył carowi w pełnej gali. Podczas drugiego antraktu Mikołaj udał się na papierosa, a premier pozostał na sali, konferując z ministrem finansów Kokolcewem. Gdy ten ostatni zakończył rozmowę, zauważył młodego człowieka, który szybko zbliżył się do Stołypina i oddał do niego dwa strzały z browninga. Pierwszy zranił premiera niegroźnie w rękę. Natomiast drugi pocisk rozerwał wątrobę (kule były specjalnie nadpiłowane). Według Kokolcewa premier spojrzał na swój biały frak mundurowy, który nasiąkał szkarłatem, po czym osunął się na fotel i stracił przytomność. Zamachowiec został natychmiast schwytany przez publiczność, która próbowała dokonać na nim linczu – oficerowie żandarmerii odbili go z rąk tłumu z najwyższym trudem. Mikołaj na wieść o zamachu powrócił na salę, a orkiestra powitała go hymnem „Boże, chroń cara", po czym widownia zakrzyknęła na cześć panującego: „Ura!". Car kłaniał się zgromadzonym, a po przedstawieniu powrócił na manewry. Stołypin, mimo natychmiastowej operacji, przeżył jeszcze tylko cztery dni i zmarł 5 września 1911 r. Został pochowany w Ławrze Peczersko-Kijowskiej, a na pogrzebie nie pojawił się żaden przedstawiciel domu panującego. Mikołaj II polecił jedynie hrabiemu Kokolcewowi (pełniącemu obowiązki premiera) przeprowadzenie śledztwa. Własne komisje dochodzeniowe powołały także Duma oraz Rada Państwa (izba wyższa parlamentu).

Droga terrorysty

Zamachowcem okazał się 24-letni Dmitrij Bogrow, anarchista żydowskiego pochodzenia, wywodzący się z bogatej rodziny kijowskiego kamienicznika. Jednak prawdziwy wstrząs wywołała informacja o tym, że Bogrow od 1906 r. był tajnym informatorem i prowokatorem ochrany o operacyjnym pseudonimie Alienskij. Dmitrij ukończył prawo na miejscowym uniwersytecie, a podczas rewolucji 1905 r. związał się z anarchistami. Szybko jednak rozczarował się ich działalnością i zaproponował swoje usługi ochranie. Otrzymywał wysoką kwotę 150 rubli miesięcznie – w zamian cynicznie wydawał konspiratorów w ręce policji w Kijowie, a potem w Petersburgu, gdzie został aplikantem adwokackim. Latem 1910 r. sam zgłosił się do stołecznej policji z informacjami o przygotowywanym zamachu na cara. Jako miejsce wskazał Kijów, w związku z czym został przerzucony do tego miasta. Składał regularne meldunki szefowi kijowskiego Oddziału Ochronnego pułkownikowi Kulabko, a w okresie poprzedzającym wizytę cara – zastępcy ministra spraw wewnętrznych Kurłowowi oraz szefowi ochrony Mikołaja II pułkownikowi Spirydowiczowi.

I to właśnie ta trójka doświadczonych funkcjonariuszy ochrany dała się wyprowadzić Bogrowowi w pole. Nie tylko uwierzyła w istnienie eserowskiego spisku, ale zaleciła prowokatorowi kontrolę zamachowców. Plan był prosty – ulubioną metodą carskiej policji, czyli drogą kontrolowanej prowokacji unieszkodliwić terrorystów w operze, na oczach samego Mikołaja II, tak aby zyskać uznanie dworu i awanse. Bogrow ogłupił swoich zapatrzonych w przyszłe ordery kontrolerów do tego stopnia, że ci złamali żelazną regułę operacyjną (zabraniającą prowokatorowi przebywania w pobliżu chronionej osoby) i... wydali mu imienny bilet na galowe przedstawienie, podczas gdy cała publiczność przeszła ostrą selekcję bezpieczeństwa. Przecież na widowni przebywało 90 funkcjonariuszy ochrany i 30 oficerów żandarmerii, którzy według założenia mieli schwytać spiskowców wskazanych wcześniej przez Bogrowa. Tymczasem okazało się, że żadni eserowscy terroryści nie istnieją, bo to sam informator wymyślił cały spisek, aby dotrzeć do Stołypina na odległość strzału. Co więcej, trójka „asów" nie zweryfikowała informacji Bogrowa ani nie przydzieliła mu agentów, których zadaniem byłaby tajna kontrola jego poczynań. Ilość szkolnych błędów policji pozwoliła współczesnym historykom postawić tezę, że niedopatrzenia były celowym działaniem ochrany. Wiceminister Kurłow należał do największych wrogów Stołypina, a Kulabko i Spirydowicz, skoligaceni ze sobą, byli znani ze ścisłych powiązań z Czarną Sotnią. Prawdy o postępowaniu ochrany nie dowiemy się nigdy, także dlatego, że polowy sąd wojskowy, działając w trybie doraźnym, skazał Bogrowa na śmierć przez powieszenie, a wyrok wykonano już 12 września 1911 r., co uniemożliwiło dalsze przesłuchania. Sam Bogrow tłumaczył swoje postępowanie nachalnym wykorzystaniem przez żądnych sławy policjantów, co doprowadziło do jego dekonspiracji w kręgach rewolucyjnych i postawienia mu ultimatum: albo wykona egzekucję na Stołypinie, albo sam zostanie zabity przez zdradzanych konspiratorów. Jednak świadkowie znający charakter terrorysty twierdzili, że był to człowiek żądny sławy i poprzez to tak sfrustrowany, że zamach na premiera był po prostu autorskim remedium na psychiczne bolączki, a zarazem ziszczeniem marzeń o popularności. Natomiast hipoteza o współudziale policji jest o tyle wiarygodna, że Bogrow nie był pierwszym agentem, nad którym ochrana utraciła kontrolę.

Jefno Azef i pop Gapon

W 1909 r. na polecenie cara Stołypin składał przed Dumą wyjaśnienie na temat innego prowokatora – Jefno Azefa. To prawdziwy kaprys historii, że w ówczesnym wystąpieniu premier nazywał Azefa lojalnym agentem policji, aby dwa lata później zginąć z rąk jego naśladowcy. Również Azef był żydowskim rewolucjonistą, który już w 1892 r. za sute wynagrodzenie zaoferował swoje usługi ochranie. Prowadzony inteligentnie przez ówczesnego szefa departamentu policji MSW Aleksieja Łopuchina, piął się skutecznie po szczeblach eserowskiej kariery, w czym pomagały mu umiejętne aresztowania konkurentów, dokonywane oczywiście na podstawie donosów samego Azefa. Jedną z ofiar jego prowokacji był późniejszy wróg nr 1 bolszewików, Borys Sawinkow, kierujący na początku XX w. najbardziej złowieszczą komórką terrorystyczną Rosji: Organizacją Bojową Socjalistów Rewolucjonistów. Po aresztowaniu Sawinkowa policyjny agent Azef zajął miejsce szefa terrorystów i... rozpoczął własną grę z ochraną. Organizował zamachy, o których donosił zawczasu policji, ratując w ten sposób życie wiceministra spraw wewnętrznych Piotra Durnowo i Mikołaja II. Jednak organizował także akty terroru, o których nie informował (tak zginął minister Plewe oraz wuj cara, książę Siergiej Aleksandrowicz). Dzięki podwójnej grze Azef otrzymywał ogromne pieniądze od obu stron, zyskując także u nich opinię wypróbowanego i arcylojalnego współpracownika. Wpadł dopiero wtedy, gdy szczegóły współpracy zdradził eserowcom sam Łopuchin, któremu rewolucjoniści porwali córkę. Jednak Azefa nie schwytano: jako właściciel dobrze prosperującego klubu nocnego w Berlinie zmarł śmiercią naturalną w 1918 r.

W przeciwieństwie do kolejnego agenta ochrany popa Gapona. Batiuszka Grigorij Gapon został zwerbowany do współpracy przez mistrza policyjnej prowokacji Siergieja Zubatowa. Zubatow, jako szef Oddziału Ochronnego Moskwy, a potem Petersburga, tworzył legalne związki zawodowe, które miały być przeciwwagą dla rewolucyjnych wpływów wśród robotników. Koncepcja tzw. policyjnego socjalizmu sprawdziła się, choć w stolicy na czele ruchu nie stanęli robotnicy agenci, a zwerbowany sługa Boży, co doprowadziło do późniejszych ogromnych kłopotów. Po dymisji Zubatowa Gapon inteligentnie grał z ochraną do czasu, gdy przejął pełną organizacyjną i ideową kontrolę nad związkiem znanym pod nazwą Zgromadzenie Rosyjskich Robotników Fabrycznych. Następnie pod wpływem eserowców zradykalizował swoje poglądy i w 1905 r. wbrew zakazom policyjnych nadzorców nie tylko stanął na czele strajku powszechnego w Petersburgu, ale poprowadził robotników na Pałac Zimowy w pokojowym marszu z petycją do cara. Manifestacja, która odbyła się 9 stycznia 1905 r., przeszła do historii jako Krwawa Niedziela, bo zakończyła się masakrą tłumu dokonaną przez wojsko. Zginęło lub zostało rannych ponad 400 osób, a sam Gapon uciekł do Francji, gdzie zrzucił szatę kapłańską i otwarcie wzywał Rosjan do rewolucji. Po ustępstwach politycznych cara powrócił do stolicy, gdzie ponownie stanął na czele robotników. Zginął jednak w 1906 r. z rąk bojówki socjalistów rewolucjonistów. Egzekucję na Gaponie nakazał... policyjny agent Azef. Przyczyną wyroku było uzyskanie informacji, jakoby Gapon nigdy nie zerwał relacji z ochraną, cały czas pozostając jej głęboko zakonspirowanym prowokatorem.

Na koniec wypada dodać, że ani jeden z funkcjonariuszy ochrany, którzy dopuścili do zabójstwa Stołypina, nie poniósł odpowiedzialności prawnej. Pułkownik Spirydowicz uzyskał nawet awans na stopień generalski. Co zaś się tyczy stosowania metody policyjnej prowokacji, najpełniej ocenił ją dyrektor departamentu policji MSW Aleksiej Łopuchin, nazywając działania Azefa i jemu podobnych potworną zgnilizną w ciele Rosji.

Jak dowiodło śledztwo, zamordowaniu Stołypina można było zapobiec, a policyjne błędy wskazują na... współudział służb w tym głośnym akcie terroru. Nie po raz pierwszy, bo owo zabójstwo było kolejną wpadką ochrany, która kilkakrotnie, i z podobnie tragicznym skutkiem, traciła kontrolę nad swoimi agentami umocowanymi w ruchu rewolucyjnym.

Droga ku sławie

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie