Jak dowiodło śledztwo, zamordowaniu Stołypina można było zapobiec, a policyjne błędy wskazują na... współudział służb w tym głośnym akcie terroru. Nie po raz pierwszy, bo owo zabójstwo było kolejną wpadką ochrany, która kilkakrotnie, i z podobnie tragicznym skutkiem, traciła kontrolę nad swoimi agentami umocowanymi w ruchu rewolucyjnym.
Droga ku sławie
Stołypin urodził się w 1862 r. w rodzinie szlacheckiej, dziedzicząc silne przywiązanie do monarchii. Choć przodkowie służyli głównie w armii, podjął cywilne studia na Uniwersytecie Petersburskim, które otworzyły mu drogę do państwowej kariery. Trapione kryzysami cesarstwo potrzebowało wykształconych urzędników, dlatego po ukończeniu nauki Stołypin został skierowany do służby w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Wbrew pozorom ówczesne MSW nie koncentrowało się jedynie na zwalczaniu przeciwników samodzierżawia. Do licznych prerogatyw należał m.in. nadzór nad szlacheckimi samorządami (ziemstwami), a także obszczinami, czyli chłopskimi wspólnotami. Te ostatnie były kolektywnymi właścicielami nadziałów ziemi swoich członków. Od 1886 r. Stołypin stale awansował, aby w końcu uzyskać stanowisko gubernatora kowieńskiego, a następnie grodnieńskiego. Podczas gdy przyszły premier z zapałem reformował rolnictwo na podległych sobie obszarach, w 1904 r. minister spraw wewnętrznych Wiaczesław Plewe wnioskował o jego natychmiastowe przeniesienie na stanowisko gubernatora saratowskiego.
Nieprzypadkowo, ponieważ gubernia saratowska nie słynęła ze spokoju, tak jak zresztą cała Rosja przełomu XIX i XX w. Wielkim reformom społeczno-ekonomicznym nie towarzyszyły bowiem zmiany polityczne. Imperium przeżywało gwałtowne uprzemysłowienie, przeobrażeniom ulegał klasowy obraz społeczeństwa, tylko samodzierżawie, a więc jednoosobowe rządy cara, trwały w najlepsze. I przestały odpowiadać potrzebom, co udowodniła klęska w wojnie z Japonią lat 1904–1905, która obnażyła ułomności autokracji. Z prawej strony sceny politycznej o demokratyczne reformy zaapelowały lojalne dotąd szlacheckie ziemstwa. Z lewej strony – republiki domagały się nielegalne ugrupowania rewolucyjne, a więc socjaldemokraci i socjaliści rewolucjoniści. Wszyscy razem wołali o konstytucję oraz parlament ograniczające władzę Mikołaja II. Gdy w 1905 r. doszło do otwartego kryzysu, całe imperium stanęło w ogniu. Ale faktyczną areną rewolucji nie były wielkie miasta, tylko prowincja, po której rozlały się krwawe chłopskie ruchawki, bo to chłopi stanowili zdecydowaną większość społeczeństwa. W latach 1861–1900 ich liczba uległa potrojeniu, a nadziały ziemskie uległy rozdrobnieniu, a przez to dwukrotnemu zmniejszeniu. W latach 1905–1906 anarchistyczne bojówki chłopskie, pod hasłem przejęcia pańskich gruntów, paliły masowo dwory oraz mordowały właścicieli ziemskich. Rzeczywistością włościańskiej (i lumpenproletariackiej) samowolki były równie krwawe pogromy ludności żydowskiej.
Widownią takich masakr stała się oczywiście gubernia saratowska, a Stołypin zdawał sobie sprawę, że wojska i policji jest zbyt mało, aby opanować sytuację. Dlatego jeździł po wsiach i negocjował, uspokajając skutecznie wybuchowe nastroje. Stał się wtedy celem pierwszych zamachów, bo strzelano do niego zza węgła i wysadzono w powietrze jego wiejską daczę. Mikołaj II był pod wrażeniem skutecznej strategii rzutkiego gubernatora, dlatego w 1906 r. mianował go ministrem spraw wewnętrznych, a niebawem premierem cesarskiego rządu. Stołypin się wahał, przecież jego poprzednik na ministerialnym fotelu Wiaczesław Plewe zginął w zamachu bombowym. Przyjął w końcu carską decyzję, bo uważał się za zdeklarowanego państwowca, a ponadto – mimo że car oktrojował konstytucję oraz zgodził na powołanie Dumy – Stołypin opracował plan reform, które miały na celu uratowanie samodzierżawia. Choć wiedział, że jest następny na celowniku terrorystów. I nie musiał na nich długo czekać. 12 sierpnia 1906 r. wybuch 14 kilogramów dynamitu zniszczył kompletnie petersburską rezydencję premiera. W zamachu zginęło 25 osób, ranne zostały dzieci Stołypina, choć on sam nie miał najmniejszego zadrapania. Sprawcami byli członkowie krwawej Organizacji Bojowej Socjalistów Rewolucjonistów. Partii, która uznała ustępstwa dworu za niewystarczające, a jako metodę kontynuowania rewolucji obrała indywidualny terror. Choć właściwie był to terror masowy, bo w latach 1905–1907 w zamachach zginęło 9 tys. osób, głównie urzędników, policjantów i wojskowych.
Stołypin na żądanie cara przeniósł się wraz z rodziną do mocno strzeżonego Pałacu Zimowego i... na terror odpowiedział terrorem. W tym celu powołał wojskowe sądy polowe, które w trybie doraźnym skazały na śmierć 3 tys. bojowców, kończąc faktycznie zamachy i rozruchy. Sytuacja wydawała się na tyle opanowana, że Stołypin zainicjował wielkie reformy, które na trwałe związały się z jego nazwiskiem.