Najder: Szlachta bracia

Naczelną zasadą mitu szlacheckiego w Polsce była równość wszystkich szlachciców niezależnie od ich majątku i stanowiska. Znane przysłowie głosiło: „Szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie". Tytułów w I RP nie uznawano. Szlachcice nazywali się wzajemnie braćmi.

Publikacja: 12.01.2017 15:02

Zdzisław Najder, były dyrektor polskiej sekcji Radia Wolna Europa

Zdzisław Najder, były dyrektor polskiej sekcji Radia Wolna Europa

Foto: Fotorzepa, Bartlomiej Zborowski

Równość braci szlachciców była narodowym polskim tabu. Przypadki łamania tego tabu to jeden z centralnych tematów naszej literatury, od wielkiej do jarmarcznej, od Antoniego Malczewskiego do Heleny Mniszkówny, której dwutomowa „Trędowata" (1909) biła rekordy wydawnicze i wycisnęła kaskady łez z oczu ubogich wychowawczyń i panien służących. Dość rzucić okiem na ważne dzieła naszej literatury, by się przekonać o płomieniach głębokich uczuć i gejzerach ckliwych westchnień, które ten motyw wywoływał.

Już w dobie kiełkującego romantyzmu Antoni Malczewski w „Marii" (1825) opowiedział pięknym wierszem o tragedii, którą spowodował konflikt między ambicją ojca magnata a miłością jego syna do szlachcianki wprawdzie, ale tylko prostej szlachcianki.

„Pan Tadeusz" (1837) zawiera historię Jacka Soplicy, szlachcica niewątpliwego. Bogaty i pyszny stolnik Horeszko ugościł go czarną polewką, sygnałem odtrącenia zalotów do jego córki (nie dla jaroszy: kacza krew i kompot z suszonych owoców). Ja, plebejusz skądinąd, zostałem w roku 1960 tak samo potraktowany przez wuja (zarazem głowę domu) mojej do dziś żony. Tragikomiczne? Tak, ale moja przyszła teściowa brała to z gorzką powagą.

Motyw wraca np. w „Lalce" Bolesława Prusa (1889). Główny bohater Stanisław Wokulski także jest szlachcicem, ale nie pokroju wymaganego przez Izabelę Łęcką i jej ojca. Unosi się honorem i znika z horyzontu; o tragedię tylko się ocieramy. Eliza Orzeszkowa, pisarka wielkiego rozumu, traktuje fumy jako zachowanie niegodne poważnej uwagi. Henryk Sienkiewicz nie miał złudzeń co do ludzkich snobizmów, widać to doskonale w Trylogii. Był jednak zagorzałym wyznawcą kultu „klejnotu szlacheckiego". Posiadanie tego klejnotu przedstawiał jako zbiorowe i jednakowe dla wszystkich zobowiązanie. Jego Sobiescy i Zamoyscy starają się wypełniać swoje powinności wzorowo, ale bez nadymania się. Świecić, ale nie błyskać.

Za melodramaty nagród się nie dostaje, ale tantiemy lecą potokami, bo czytelników o drobnomieszczańskim guście nigdy nie brak. Na początku XX wieku wielką popularnością cieszyła się Mniszkówna. Fabułę jej „Trędowatej" ciągnie dalej „Ordynat Michorowski" (1910). W obu powieściach bohaterki zderzają się boleśnie ze szklaną ścianą wyniosłego i bezdusznego snobizmu. Józef Weyssenhof, posesjonat i konserwatysta, spojrzał z drugiej strony. W „Sobolu i pannie" (1911) przedstawił szlachetnego panicza Michała Rajeckiego i jego niespełniony wakacyjny romans ze śliczną litewską dziewczyną ze wsi Warszulką Łaukinisówną. Do dramatu nie dochodzi, bo oboje pilnują granic swojej warstwy społecznej.

Podczas I wojny światowej Legiony Józefa Piłsudskiego, panicza z zamożnego ziemiańskiego dworu, a potem działacza socjalistycznego i zesłańca, obaliły wszystkie klasowe konwenanse. Służyli obok siebie bogaci i biedni, z polskich, ruskich i żydowskich domów. Później potężnym narzędziem egalitaryzmu okazała się szkoła II Rzeczypospolitej. Nauczyciele traktowali równość uczniów jako coś oczywistego, niewartego wspomnienia. A my, dzieciaki, przyjmowaliśmy tę równość jako składnik natury.

Och, idealnie nie było. Różnice domowe łatwo było odczuć. Ci z inteligenckich domów odróżniali się słownictwem i zainteresowaniami: czasopisma (jak „Mały Płomyczek" i „Płomyk") oraz książki były składnikiem ich środowiska naturalnego. Od maleńkości byłem molem książkowym i to włączało mnie do „inteligencji". Sfera nie była obca, bo moi rówieśnicy, bracia Andrzej i młodszy Heniek, byli synami kapitana Józefa Nawrockiego, urzędnika MSWojsk. i wojennego kolegi mojego taty Franciszka. Miał za sobą 5 klas i osiągnął militarny pułap w stopniu starszego sierżanta. Ale wojenne przyjaźnie niwelują bariery klasowe.

Zdzisław Najder, były dyrektor polskiej sekcji Radia Wolna Europa

Równość braci szlachciców była narodowym polskim tabu. Przypadki łamania tego tabu to jeden z centralnych tematów naszej literatury, od wielkiej do jarmarcznej, od Antoniego Malczewskiego do Heleny Mniszkówny, której dwutomowa „Trędowata" (1909) biła rekordy wydawnicze i wycisnęła kaskady łez z oczu ubogich wychowawczyń i panien służących. Dość rzucić okiem na ważne dzieła naszej literatury, by się przekonać o płomieniach głębokich uczuć i gejzerach ckliwych westchnień, które ten motyw wywoływał.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie