Niemcy: Duma ze zbrodniarzy

Tydzień przed wyborami do Bundestagu odżyła w Niemczech dyskusja na temat nazistowskiej przeszłości tego państwa.

Aktualizacja: 29.09.2017 16:00 Publikacja: 28.09.2017 18:07

Niemcy: Duma ze zbrodniarzy

Foto: Getty Images

Debatę wywołała kontrowersyjna wypowiedź Alexandra Gaulanda, lidera skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD), który na jednym ze spotkań przekonywał, że Niemcy już nie muszą się wstydzić swojej przeszłości. „Kiedy Francuzi są dumni ze swojego cesarza, a Brytyjczycy z Nelsona i Churchilla, to my mamy prawo być dumni z dokonań niemieckich żołnierzy w dwóch wojnach światowych” – podkreślił Gauland, nawiązując do „odzyskiwania niemieckiej tożsamości”. Jest coś szczególnie podłego w wygłaszaniu takich opinii we wrześniu – miesiącu, który w historii Europy jest kojarzony z wybuchem II wojny światowej i początkiem nieznanych ludzkości zbrodni na skalę przemysłową.

Dzisiaj mija 76 lat od jednego z najstraszniejszych epizodów Holokaustu. 29 września 1941 r. w święto Jom Kippur Niemcy kazali się stawić w wyznaczonym miejscu tysiącom kijowskich Żydów. Ofiary miały obowiązek przynieść pieniądze, kosztowności oraz ciepłe ubrania, co dawało im nadzieję, że zostaną gdzieś przesiedleni. Jak wynika z zeznań Diny Proniczewej, której cudem udało się wygrzebać z dołu śmierci, zgromadzonym kazano się rozbierać i oddawać kosztowności. Protestujący byli bici do krwi. Niemcy nie okazywali żadnej litości ludziom starym, dzieciom, kobietom w ciąży czy osobom chorym i niepełnosprawnym. Pokrwawione ofiary pędzono nad ogromne doły, gdzie zabijano je z broni automatycznej. Kiedy mordercy odpoczywali, roztrzęsieni, nadzy ludzie musieli czekać na swoją kolej przy dołach pełnych krwawiących ciał.

"Niektórzy umierali, myśląc o innych zamiast o sobie, jak matka pięknej piętnastoletniej Sary, która błagała, by zastrzelono ją równocześnie z córką. Nawet pod sam koniec myślała o Sarze i troszczyła się o nią: jeżeli zobaczy, jak córka ginie, nie zobaczy, jak ją gwałcą. Naga matka karmiła piersią niemowlę, wiedząc, że to już ostatnie sekundy życia. Gdy dziecko wrzucono żywcem do jaru, skoczyła za nim, znajdując tam śmierć” – pisał amerykański historyk prof. Timothy Snyder w publikacji „Skrwawione ziemie”.

Egzekucje trwały pięć dni. Ze skrupulatnie przygotowanego niemieckiego raportu wynika, że oddziały Einsatzgruppe pod dowództwem obergruppenführera Friedricha Jeckelna, brigadeführera Otto Emila Rascha i standartenführera Paula Blobela przy prawdopodobnym wsparciu ukraińskiej policji zabiły 33 771 Żydów.

Wymienieni zbrodniarze należeli do SS. Po wojnie wszyscy zostali skazani na śmierć i powieszeni. Nieprawdą jest jednak, że władze wojskowe miały czyste ręce. Dowództwo wojskowe na okręg kijowski doskonale wiedziało o akcji pacyfikacyjnej. Żaden przedstawiciel armii nie protestował. Trudno się dziwić, skoro wielu z nich brało udział w podobnych masakrach w różnych zakątkach Europy.

Ci niejednokrotnie odznaczani krzyżem żelaznym „bohaterowie wojenni”, dla których szacunku domaga się dziś Gauland, byli odpowiedzialni m.in. za mord społeczności żydowskiej w Krupkach, masakrę polskich jeńców w Opatowcu, Ciepielowie i Zamborowie czy masakrę 200 greckich cywilów w kreteńskich wsiach Kandanos i Kondomari. To oczywiście tylko pojedyncze przykłady z długiej listy wyjątkowego bestialstwa niemieckich żołnierzy, których pamięć chce czcić partia ciesząca się dwunastoprocentowym poparciem niemieckich wyborców.

Jakakolwiek forma wybielania niemieckich sił zbrojnych w czasie II wojny światowej powinna być traktowana przez międzynarodową opinię publiczną jako przejaw negacjonizmu i próbę fałszowania historii. Nieprawdą też jest, że żołnierze byli zmuszani do udziału w zbrodniach. Jest wiele przykładów ich spontanicznego udziału w tych strasznych czynach. Tak jak choćby 14 grudnia 1941 r., kiedy kompania 727. Pułku Piechoty 707. Dywizji Piechoty Wehrmachtu uczestniczyła w masakrze pięciu tysięcy nowogródzkich Żydów w lesie koło Skrzydlewa. Ta sama kompania pod dowództwem Josefa Kiefera urządzała sobie zimą 1941 r. sadystyczne polowania na mieszkańców getta szczuczyńskiego. „Żydowskie gry”, jak nazwali te swoje ,,rozrywki” niemieccy „bohaterowie wojenni”, polegały najczęściej na wyłapywaniu młodych żydowskich kobiet lub dziewczynek, które były brutalnie gwałcone i zabijane. Niezwykle poruszający opis tych zbrodni przedstawił w swojej książce „Polowanie na Żydów. Zbrodnie Wehrmachtu” amerykański historyk Waitman Wade Beorn. Lekturę tej książki polecam wszystkim zwolennikom poglądów Alexandra Gaulanda.

 

 

Debatę wywołała kontrowersyjna wypowiedź Alexandra Gaulanda, lidera skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD), który na jednym ze spotkań przekonywał, że Niemcy już nie muszą się wstydzić swojej przeszłości. „Kiedy Francuzi są dumni ze swojego cesarza, a Brytyjczycy z Nelsona i Churchilla, to my mamy prawo być dumni z dokonań niemieckich żołnierzy w dwóch wojnach światowych” – podkreślił Gauland, nawiązując do „odzyskiwania niemieckiej tożsamości”. Jest coś szczególnie podłego w wygłaszaniu takich opinii we wrześniu – miesiącu, który w historii Europy jest kojarzony z wybuchem II wojny światowej i początkiem nieznanych ludzkości zbrodni na skalę przemysłową.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Historia
Tortury i ludobójstwo. Okrutne zbrodnie Pol Pota w Kambodży
Historia
Kobieta, która została królem Polski. Jaka była Jadwiga Andegaweńska?
Historia
Wiceprezydent, który został prezydentem. Harry Truman, część II
Historia
Fale radiowe. Tajemnice eteru, którego nie ma
Historia
Jak Churchill i Patton olali Niemcy