W żaden sposób nie umniejsza to szczególnej rangi porannego apelu na Westerplatte. Obecność głowy państwa w mieście, które jako pierwsze doświadczyło niemieckiego okrucieństwa, ma symboliczną wymowę. 1 września 1939 r. o godzinie 4.40 dwie eskadry bombowców nurkujących typu Ju-87B dokonały kilku nalotów na położony w województwie łódzkim Wieluń, niewielkie miasto bez strategicznego znaczenia. Pominąwszy historyczny spór, czy to bombardowanie rozpoczęło II wojnę światową, należy podkreślić, że mieszkańcy Wielunia byli pierwszymi ofiarami ludobójstwa w czasie tego konfliktu. W wyniku niczym nieuzasadnionego terroru niemieckiego lotnictwa śmierć mogło ponieść nawet ponad 2 tys. osób.
O szóstej rano, nieco ponad godzinę po pierwszym nalocie na Wieluń, niemieckie bomby spadły także na obiekty wojskowe w Warszawie. Polską stolicę zaatakował niemiecki dywizjon z Prus Wschodnich. Do obrony miasta wystartowała Brygada Pościgowa pod dowództwem pułkownika pilota Stefana Pawlikowskiego, składająca się z 54 jednopłatowych myśliwców PZL P.7a, PZL P.11a i PZL P.11c. Do 3 września maszyny te stacjonowały na lotniskach polowych w Zielonce, Poniatowie, Zaborowie i Radzikowie.
Pisałem to już rok temu i powtarzam po raz kolejny, że ta bohaterska brygada nie ma pomnika, święta ani nadanego sztandaru, a przecież dzięki wielkiej ofiarności naszych pilotów, z których aż siedmiu nie powróciło z pierwszej akcji, już pierwszego dnia wojny agresor stracił w pojedynku z brygadą 14 samolotów, a 10 zostało uszkodzonych. Brygada Pościgowa broniła stolicy do 7 września. Może przy okazji zmian nazw warszawskich ulic warto pomyśleć o jej uhonorowaniu.
Od 8 września Warszawa mogła polegać już wyłącznie na niezwykłym wysiłku wojsk obrony przeciwlotniczej, dysponujących 72 działami kalibru 75 mm, 24 działami kalibru 40 mm oraz siedmioma kompaniami przeciwlotniczych karabinów maszynowych. Było to niewiele jak na potrzeby obrony tak rozległego obszaru miejskiego.
22 i 23 września Niemcy za cel bombardowań obrali domy i synagogi dzielnicy żydowskiej, której mieszkańcy obchodzili wtedy Jom Kippur. Prawdziwe piekło rozpętało się jednak 25 września. Warszawiacy zapamiętali ten dzień jako „czarny” albo „lany” poniedziałek. Stał się zapowiedzią skrajnego barbarzyństwa wojny. Weterani Luftwaffe tworzyli po wojnie mit szlachetnych pilotów, którzy nie mieli nic wspólnego ze zbrodniami Wehrmachtu i SS. Tymczasem prawda jest taka, że owego tragicznego dla polskiej stolicy dnia zostały w sposób elementarny złamane art. 25 i 27 IV konwencji haskiej z 1907 r. Perfidnym kłamstwem można nazwać przemówienie Hitlera z 8 listopada 1942 r., w którym cynicznie oświadczył, że bombardowania polskich miast, a zwłaszcza Warszawy, przeprowadzono w sposób możliwie humanitarny, ponieważ on osobiście nakazał ocalić kobiety i dzieci.