Szefernaker: Lis już nie jest nowoczesny

- Powstanie rządowy portal. Państwo musi w internecie dogonić korporacje – mówi minister w KPRM Paweł Szefernaker

Aktualizacja: 10.06.2016 10:52 Publikacja: 09.06.2016 18:50

Szefernaker: Lis już nie jest nowoczesny

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Rzeczpospolita: W 2015 r. odpowiadał pan za kampanię wyborczą PiS w sieci. Potem został pan – jak mówili złośliwi – ministrem od Facebooka. Po co taka funkcja w Kancelarii Premiera?

Paweł Szefernaker, sekretarz stanu w KPRM: PiS jako pierwsza partia polityczna w Polsce podeszła poważnie do kampanii w internecie. Prezes Jarosław Kaczyński i szefowa sztabu wyborczego Beata Szydło zwrócili uwagę, że trzeba się do tej dziedziny przyłożyć. Dziś w KPRM pracuję z panią premier, ponieważ uznała, że powinien być ktoś, kto będzie koordynował tematy związane z polityką informacyjną rządu w sieci. Chodzi o to, by projekty, którym trzeba dać wsparcie ze strony premiera, takie wsparcie otrzymały.

Z Centrum Informacyjnego Rządu wyodrębniliśmy, wzorem administracji prezydenta Stanów Zjednoczonych, departament komunikacji internetowej. Poza koordynowaniem komunikacji rządu w sieci współpracuję w szczególności z ministerstwami rozwoju i cyfryzacji, które zajmują się e-administracją.

Z niedawnego artykułu w „Newsweeku" wynika, że tę słynną kampanię w internecie prowadził ktoś, kto nie odróżnia Facebooka od Twittera, a jego jedynym osiągnięciem jest założenie konta KPRM na Snapchacie. Mowa o panu.

Działając w polityce, trzeba mieć grubą skórę i przyjmować z zimną krwią takie nierzetelne artykuły czy w ogóle niesprawiedliwe komentarze na swój temat. Redaktor Michał Krzymowski – autor tekstu w „Newsweeku" – nawet nie pofatygował się, żeby przygotowując taki materiał, zadzwonić do mnie i poznać moje zdanie.

Mam przekonanie, że ludzie, którzy dotąd kreowali się na nowoczesnych, na tych, którzy rozumieją internet i współczesny świat, przegrali w 2015 r. i nie mogą się z tym pogodzić.

Kogo pan ma na myśli?

Wyłączność na bycie nowoczesnym w polityce miała PO, a w dziennikarstwie redaktorzy Tomasz Lis i Jarosław Kuźniar. Mam wrażenie, że naczelny „Newsweeka" technologicznie zatrzymał się jednak na epoce maszyny do pisania. Nagle okazało się, że jest wielu internautów, dla których to, co ci dziennikarze uznają za nowoczesne, wcale takie nie jest, a jest to tylko jedna wielka ściema. Jesteśmy pół roku po wyborach i dalej próbuje się zdyskredytować osoby, które pracowały w kampanii PiS. Ten temat boli mainstream.

Mainstream? To wy jesteście dziś mainstreamem, macie swój rząd, macie media publiczne, są sympatyzujące z wami dzienniki i tygodniki.

Mówiąc o mainstreamie, myślę przede wszystkim o głównym nurcie w kwestiach światopoglądowych. Była grupa, która uważała się za lepszą i europejską, która przegrała i nie potrafi się z tym pogodzić. Dlatego m.in. powstają takie artykuły na mój temat.

Ci ludzie nie rozumieją, dlaczego przegrali. Mówią o jakichś hejterach (śmiech), próbują dyskredytować nasze działania, a my po prostu wprowadziliśmy nową jakość w komunikacji. Zmieniliśmy sposób myślenia.

Dotąd panowało przekonanie, że wszystko można mieć za pieniądze, że wystarczy kupić lajki i kliki. Zakompleksieni informatorzy red. Krzymowskiego przez lata, jak pasożyty, żerowali na kampaniach PiS. Dziwnym trafem te wszystkie kampanie były przegrane.

Świetnie zarabiające na politykach agencje PR-owe to problem wszystkich partii. Jak porównamy wydatki kampanii prezydenckiej, to sztab Andrzeja Dudy wydał na internet jedną trzecią tego co sztab Bronisława Komorowskiego. Po prostu sprofesjonalizowaliśmy partię w sieci. Zdecydowaliśmy, że wykorzystamy media społecznościowe do stworzenia czegoś w rodzaju agencji informacyjnej. Dzięki temu mogliśmy mieć wyłączność na niektóre tematy, a inne narzucać w debacie.

A przy okazji ominąć tradycyjne media.

Dokładnie. Żyjemy w czasach, w których wystarczy wpis w mediach społecznościowych, by jakiś temat zaistniał. I to nam się udało. Wielu młodych ludzi skupionych wokół kampanii PiS miało pomysły, które wykorzystaliśmy w sposób nowoczesny, tani, a zarazem skuteczny.

Dziś stawiamy sobie za cel, by tak właśnie działała administracja publiczna. Tak działają korporacje, a państwo pozostaje tutaj bardzo daleko w tyle. I to jest jeden z najważniejszych moich celów – dostosować komunikację administracji z obywatelem w internecie do standardów XXI w., do standardów rynku.

Polacy mają dziś smartfony, mają dostęp do internetu i państwo powinno za tym nadążać. Naszą rolą jest iść z informacją tam, gdzie są dziś obywatele. W związku z tym wielkie ukłony należą się minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbiecie Rafalskiej oraz minister cyfryzacji Annie Streżyńskiej, które przeprowadziły projekt Rodzina 500+ w systemie bankowym. Polacy na co dzień korzystają z systemów internetowych banków, państwo wyszło im naprzeciw, dostosowało się do ich potrzeb. Liczba wniosków złożonych przez internet wskazuje, że obraliśmy bardzo dobry kierunek działań.

W 2015 r. przekaz kampanii PiS był spójny. Teraz, w 2016 r., często z komunikacją potykacie się o własne nogi.

Nie zgadzam się z tą tezą. Nie oceniam tak negatywnie prowadzonej przez nas komunikacji.

To pozostaniemy przy swoich stanowiskach.

Proszę pamiętać, że nikt nie jest doskonały. Niektóre sprawy można było komunikacyjnie rozegrać lepiej, tu jesteśmy gotowi uderzyć się w pierś, ale przy tym stosunku, jaki mają do nas główne media, i tak dobrze sobie radzimy. Trudno jest jednak porównywać sztab wyborczy do kilku ośrodków: rządowego, prezydenckiego i parlamentarnego. Dziś mamy ponad 230 posłów i ponad 60 senatorów w klubie parlamentarnym, dodajmy do tego 20 ministrów, sekretarzy i podsekretarzy stanu...

Tak, jest ich 95, przez co pobiliście kolejny rekord...

Bo chcemy skutecznie realizować nasz program. W kampanii był jeden ośrodek, teraz jest ich bardzo dużo. Dlatego prościej jest zarządzać komunikacją w sztabie. Na pewno brakuje niektórym ministrom PR-owej zręczności, ale ministrowie nie są od PR, tylko od merytorycznej pracy i efekty widać. Nasi poprzednicy byli sprawni propagandowo, ale nie było takich efektów pracy ministrów jak dziś. Staramy się, by nasz przekaz był coraz bardziej spójny i uważam, że to powoli nam się udaje.

Po co pani premier konto na Snapchacie, po co kręcicie filmy w technice 360 stopni? To modne w internecie, ale co z tego ma państwo?

Administracja publiczna musi być tam, gdzie obywatel. Jeśli kilkanaście milionów osób regularnie korzysta na swoich urządzeniach mobilnych z serwisów społecznościowych, to naturalne jest to, że rządzący również powinni korzystać z takich narzędzi w komunikacji z obywatelami. Użytkownik jest dziś coraz bardziej wymagający, jeśli chodzi o formę, administracja powinna się do tego – w ramach możliwości – dostosować.

Na razie co chwila czytamy, że elektroniczna Platforma Usług Administracji Publicznej (e-PUAP) nie działa. To projekt realizowany jeszcze przez waszych poprzedników. Co chcecie z tym zrobić?

Chwilę przed naszą rozmową miałem spotkanie z przedstawicielami Ministerstwa Rozwoju, na którym m.in. o tym rozmawialiśmy. Cyfryzacja państwa to duże projekty, których nie da się przeprowadzić w 100 dni czy pół roku rządów. Plan e-administracji wpisany jest w program odpowiedzialnego rozwoju przedstawionego przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Pani premier docenia tę sferę i stąd także moja misja. Coraz więcej usług będziemy przenosić do sieci.

Co dalej z ePUAP?

Dotychczasowe projekty będą włączane do naszej strategii cyfryzacji państwa. Przypomnę, że zarówno ePUAP, jak i system EMPATIA były – obok bankowości elektronicznej – filarami, na których oparta była realizacja programu 500+ w sieci. Jeśli jest taka możliwość, trzeba je ulepszać, a nie porzucać.

Mówi pan wciąż o planach. A konkrety? Coś się już udało?

Owszem, właśnie współpraca z e-bankowością przy 500+. W najbliższym czasie wzrośnie liczba dostępnych usług w portalu obywatel.gov.pl. Sęk w tym, że trzeba zmienić mentalność urzędników i polityków, bo technicznie jesteśmy do tego przygotowani. Biznes, jeśli chodzi o komunikację i e-usługi, uciekł administracji do przodu.

Często poszczególne ministerstwa zachowywały się jak księstwa. Prezes Jarosław Kaczyński mówił o Polsce resortowej, każdy resort działał sobie, w oderwaniu od innych. Przed tym rządem jest historyczna szansa, by tę resortowość zlikwidować. Chcemy to ujednolicić, co wiąże się również ze zwiększeniem cyberbezpieczeństwa. Wszyscy w naszym obozie mają świadomość tej szansy.

Mam déja vu. Gdy parę lat temu rozmawiałem z Rafałem Trzaskowskim, kiedy został ministrem cyfryzacji, mówił mi o... własnych strategiach resortów i konieczności nadzoru ze strony jednego ośrodka.

W najbliższym czasie będą już pierwsze efekty. Zarówno pani premier, jak i wicepremier Morawiecki oraz minister Streżyńska doskonale rozumieją, że tu nie chodzi o jakieś plany wieloletnie, lecz że trzeba usprawniać administrację tu i teraz. Aparat urzędniczy musi wiedzieć, że postawimy przed nimi zadania do zrealizowania właśnie teraz. Administracja jest przyzwyczajona, że są wielkie projekty, a na końcu i tak wszystko pozostaje po staremu. Dzięki autorytetowi i determinacji pani premier oraz ministrów osiągniemy efekty bardzo szybko.

Jest autorytet pani premier, są resorty rozwoju, cyfryzacji, są projekty informatyczne w Ministerstwie Zdrowia, jest wreszcie pan w KPRM. Nie za dużo tych ośrodków?

Tak jak podkreśla Anna Streżyńska, jej resort ma realizować projekty informatyczne dla rządu. I to właśnie tak działa. Ja teraz koordynuję projekt jednego portalu rządowego, ale technicznie realizuje to Ministerstwo Cyfryzacji. Ta współpraca układa się bardzo dobrze. Podobnie jest z innymi projektami.

A po co jeden portal rządowy? To źle, że poszczególne resorty mają własne witryny?

Przede wszystkim obniży to koszty funkcjonowania administracji rządowej w internecie. Jeden rządowy portal to jedna brama do wszystkich e-usług w jednym miejscu. Chodzi o to, by obywatel nie musiał w nieskończoność szukać administracji w sieci, ale by mógł zrobić wszystko za pomocą dwóch, trzech kliknięć. To musi być też intuicyjne i proste.

Korporacje dbają m.in. o to, by zachować jednolitość. Tymczasem zdarzają się sytuacje, że ministerstwa mają inną wizualizację godła polskiego. W firmach w XXI w. byłoby to nie do pomyślenia.

Świat korporacji i biznesu wszędzie na świecie wyprzedził państwa. Nie wygra pan tego wyścigu.

Ale, gdy rozmawiam z ministrami w innych krajach, słyszę, że tak samo robili kilkanaście lat temu. To pokazuje, jak daleko jesteśmy w tyle i co jeszcze musimy zrobić.

Rzeczpospolita: W 2015 r. odpowiadał pan za kampanię wyborczą PiS w sieci. Potem został pan – jak mówili złośliwi – ministrem od Facebooka. Po co taka funkcja w Kancelarii Premiera?

Paweł Szefernaker, sekretarz stanu w KPRM: PiS jako pierwsza partia polityczna w Polsce podeszła poważnie do kampanii w internecie. Prezes Jarosław Kaczyński i szefowa sztabu wyborczego Beata Szydło zwrócili uwagę, że trzeba się do tej dziedziny przyłożyć. Dziś w KPRM pracuję z panią premier, ponieważ uznała, że powinien być ktoś, kto będzie koordynował tematy związane z polityką informacyjną rządu w sieci. Chodzi o to, by projekty, którym trzeba dać wsparcie ze strony premiera, takie wsparcie otrzymały.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Tusk po konsultacjach ze Szmyhalem: Posunęliśmy się krok do przodu
Polityka
Marek Jakubiak: Najazd na dom Zbigniewa Ziobry. Mieszkanie posła to poseł
Polityka
Jacek Sutryk: Rafał Trzaskowski zwycięzcą debaty w Warszawie. To czołówka samorządowa
Polityka
Czy w Polsce wróci pobór? Kosiniak-Kamysz: Zasadnicza służba wojskowa tylko zawieszona
Polityka
Dlaczego Koła Gospodyń Wiejskich otrzymywały pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości?