Antoni Macierewicz nie wykluczył powrotu zdymisjonowanego  Bartłomieja Misiewicza do pracy - informuje Radio ZET. Uważa, że nie potwierdzają się żadne stawiane mu zarzuty. - Powinien jak najszybciej skończyć studia - zastrzega jedynie.

Misiewiczowi zarzucano m.in. korumpowanie radnych w Bełchatowie, którym miał proponować posady w spółkach skarbu państwa w zamian za przejście na stronę PiS oraz brak warunków wymaganych przy zatrudnieniu w radzie nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej, w której zasiadł w wyniku decyzji ministra Macierewicza.

Szef MON uważa, że jak dotąd zarzuty wobec Misiewicza okazują się jedynie pomówieniami. Dlatego nie widzi powodu, by blokować powrót swojego byłego rzecznika do pracy. Jako jedyny warunek stawia szybkie ukończenie studiów.

Macierewicz jest przekonany, że atak na Misiewicza był w rzeczywistości atakiem na niego.

- Bartłomieja Misiewicza, mojego wieloletniego pracownika, wybrano jako pretekst - bo jest młody, zaangażowany, bezkompromisowy, jest katolikiem i patriotą - mówił Macierewicz w rozmowie z tygodnikiem "wSieci", cytowanej przez Radio ZET.