Prawie 148,6 tys. osób wyjechało w ubiegłym roku za pośrednictwem agencji zatrudnienia do pracy za granicą – wynika z danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, do których dotarła „Rzeczpospolita". To o 11 proc. więcej niż rok wcześniej i tuż poniżej rekordu z 2007 r. Daleko jednak od faktycznej liczby Polaków dorabiających w bogatych krajach Unii, w tym tych, którzy wyjeżdżają na wakacyjne saksy.
– Według naszych szacunków od maja do września za granicę wyjeżdżało rokrocznie około 260 tys. Polaków i był to trend rosnący – twierdzi Karina Knyż-Grzywa, dyrektor biura Stowarzyszenia Agencji Zatrudnienia (SAZ). Nie jest pewna, czy ten trend się utrzyma m.in. ze względu na niepokoje związane z zagrożeniami terrorystycznymi na Zachodzie oraz poprawę sytuacji w kraju – w tym efekt 500+.
Milion wakatów
Agencje zatrudnienia liczą na główny magnes przyciągający na saksy – płace na Zachodzie, które wciąż są kilkakrotnie wyższe niż w Polsce. Jak podkreśla Andrzej Kubisiak, dyrektor zespołu analiz Work Service, to, że w pracy sezonowej można tam zarobić ponad trzykrotnie więcej niż w kraju, wynika z wyższych stawek godzinowych. Np. w Niemczech minimalna stawka to ok. 37 zł, we Francji 41 zł.
Ofert pracy dla sezonowych pracowników też za granicą nie brakuje. Większość agencji zatrudnienia twierdzi, że mają ich teraz więcej niż przed rokiem. Także we Francji, gdzie część polityków (na czele z prezydentem elektem) od lat stara się ograniczyć napływ pracowników z Polski.
Pomimo politycznych uprzedzeń francuscy pracodawcy zabiegają o chętnych do pracy w branży hotelarsko-restauracyjnej i w budownictwie. – Zapotrzebowanie w budownictwie m.in. na spawaczy, monterów i fachowców do wykańczania wnętrz jest ogromne. Mniej ofert mamy dla przysłowiowego polskiego hydraulika – twierdzi Celina Adamek z Grupy Aterima, która rekrutuje też do Francji pracowników sezonowych do hoteli i restauracji oraz do zbiorów owoców i warzyw.