Frédéric Desnard skarży się, że był "zmuszany do nudy" - siedział bezczynnie w swoim pokoju w biurze i z tej nudy się rozchorował. Dzień w dzień chodził do pracy, siedział samotnie i bezczynnie w swoim pokoju. Teraz domaga się od byłego pracodawcy odszkodowania - 358 tys. euro.
Permanentna nuda i brak jakiejkolwiek pracy wpędziła go w depresję, wywołała wrzody żołądka a nawet doprowadziła do ataków epileptycznych na tle nerwowym. - To było jak zstąpienie do piekła. Przestałem być człowiekiem - powiedział Desnard francuskim mediom.
Według niemieckiego "Spiegla" Francuz cierpi na tzw. Bore-out - który ma podobne symptomy do tzw. Burn-out (syndromu wypalenia) - wywołany długotrwałą nudą, brakiem pracy oraz jakichkolwiek sukcesów zawodowych.
Poza tym Frédéric Desnard uważa, że stał się ofiarą niezwykle wymyślnego mobbingu. Przez lata pracował w paryskiej firmie kosmetycznej Interparfum, gdzie był "chłopcem od wszystkiego" - wymieniał żarówki, ale także wykonywał prace merytoryczne, jak nadzorowanie kontraktów i kosztów podróży pracowników. Od 2010 roku firma działa na wiecznej stracie i ma coraz większe problemy. - Każdy z nas starał się zachować stanowisko - wyjaśnia mężczyzna opowiadając, dlaczego tak długo zgadzał się na taką pracę.
Po jakimś czasie szef przestał dawać mu jakiekolwiek zadania, a on popadał w coraz większą depresję, ponieważ miał wyrzuty sumienia, że dostawał pieniądze za "nicnierobienie". Z drugiej strony bardzo bał się bezrobocia.