Nie chcą wyjechać do Niemiec?
Angela Merkel podcięła naszą działalność, gdy oświadczyła parę dni temu, że Niemcy przyznają automatycznie azyl i opiekę Syryjczykom, także tym z Polski. Wtedy część naszych uchodźców wyjechała. To już kilkanaście osób. Byli zadowoleni, mieli pełną opiekę. Ale mit Niemiec przyciąga.
Jakie mają w Niemczech warunki?
Dostają 400 euro na osobę, ale muszą z tego pokryć koszty życia. My dajemy 3 tys. zł na rodzinę pięcioosobową, 2,4 tys. zł na trzy osoby. Po uwzględnieniu niższych kosztów życia w Polsce nie są to gorsze warunki niż za Odrą. Chcemy zresztą zwiększyć te kwoty, ale nie możemy płacić za dużo, bo wtedy ci ludzie stracą motywację do podjęcia pracy.
Ile chce pani sprowadzić syryjskich chrześcijan?
Dziesięć rodzin tygodniowo, ale wszystko zależy od środków. Zaczynają nas wspierać firmy, zagraniczne banki, fundacje. Odnajdujemy najbardziej potrzebujących przez kościoły działające w Syrii, nasza działalność jest już tam powszechnie znana. Sprowadzamy wyłącznie osoby bezpośrednio z Syrii.
Niezależnie od tego polski rząd zgodził się na przyjęcie 2 tys. uchodźców, będzie musiał zapewne o wiele więcej. To jest do zrobienia?
Na razie Polska jest do tego słabo przygotowana, nie ma funduszy publicznych, ekspertów, systemu integracji. Ale być może należałoby zacząć od zmiany ustawy o cudzoziemcach, która z jednej strony jest bardzo restrykcyjna, jeśli idzie o przyznanie wiz, ale z drugiej przyznaje sporo praw osobom, które znalazły się nielegalnie na terenie Polski. Tymczasem ci ludzie powinni radzić sobie sami. Trzeba dać im zatrudnienie. Wtedy do Polski przyjadą tylko te osoby, które naprawdę potrzebują pomocy i będą wdzięczne za bezpieczeństwo oraz możliwość podjęcia pracy.
Miriam Shaded, urodzona w Polsce córka syryjskiego pastora. Założyła fundację Estera, która zajmuje się sprowadzaniem syryjskich chrześcijan uciekających przed wojną domową do Polski.