W momencie uderzenia Irmy na francusko-holenderskiej wyspie Sint Maarten przebywało około 6 tysięcy Amerykanów. Rząd USA ewakuował już 1200 z nich, ale akcję trzeba było przerwać z powodu nadejścia innego huraganu, Josego.

Wczoraj wznowiono loty samolotów, które zabierają turystów ze zdewastowanej wyspy. W akcji uczestniczy 6 wojskowych maszyn transportowych C-130 i dwa helikoptery HH-60. W pierwszej kolejności z wyspy zabierane są osoby wymagające pomocy medycznej, a po nich pozostali Amerykanie.

- Udzielimy pomocy obywatelom innych krajów, gdy będziemy mieć wolne miejsca. Bezpieczeństwo obywateli USA jest naszym priorytetem - oświadczyła rzeczniczka Departamentu Stanu Heather Nauert, wyjaśniając, że władze Stanów Zjednoczonych rejestrują wnioski dotyczące obcokrajowców.

Tymczasem amerykańscy turyści narzekają, że działania ich rządu są niewystarczające. W wywiadach telewizyjnych zwracają uwagę, że tysiące obywateli USA pozostaje na Sint Maarten bez żywności i dostępu do elektryczności. Amerykańskie władze tłumaczą, że pomoc turystom jest utrudniona ponieważ Stany Zjednoczone nie mają na tej wyspie konsulatu.