W pułapce znalazło się około 13 tysięcy turystów. Po odkopaniu torów w środę wieczorem kolejka Matterhorn Gotthard Bahn wyjechała z kurortu, a miejscowe biuro informacji turystycznej obwieściło triumfalnie, że "Zermatt znów jest dostępne".

Wcześniej ludzi zabierano z miejscowości śmigłowcami, ale "bilet" na lot do oddaloneego o 6 km lokalnego węzła komunikacyjnego Taesch kosztował ok. 200 franków szwajcarskich. BBC podała, że w ciągu dwóch dni odleciało około tysiąc ludzi. Byli też turyści, którzy tą drogą dostawali się do Zermatt.

Zermatt jest znane z tego, że nie można się po nim poruszać zwykłymi samochodami (zostają na parkingu w Taesch), dopuszczony jest tylko ruch pojazdów elektrycznych. Przeważnie są to wąskie busy, którymi jeżdżą turyści i lokalne służby z policją na czele.

Według szwajcarskiego instytutu lawinowego w tym roku w Zermatt spadło wyjątkowo dużo śniegu - trzy, cztery metry.