Ogrodnictwo. Rozkwitający rynek na działkach

Polacy pokochali ogrody. To dobry znak zarówno dla producentów roślin, jak i firm ogrodniczych. Wart ok. 1 mld zł rynek ma szansę na szybki rozwój.

Aktualizacja: 01.05.2017 19:39 Publikacja: 01.05.2017 19:28

Foto: Fotolia

Rynek, funkcjonujący na uboczu wielkiego rolnictwa, przeżywa właśnie szczyt sezonu. Działkowicze ruszyli po sadzonki, nasiona, drzewka – według szacunków wartość produkcji większych i mniejszych szkółek w Polsce sięga już miliarda złotych rocznie. I stale rośnie. Dzięki temu i zwiększającej się skali polscy producenci mogli także zaistnieć na rynkach zagranicznych. Według danych GUS wartość ich eksportu osiągnęła w 2016 r. 359 mln zł, a uwzględniając także grzybnie – 641 mln zł.

Teraz jest najdrożej

Po majówce, zdaniem ogrodników, ma być najlepszy czas na sadzenie roślin balkonowych. Bardzo długo było zimno i jeszcze w ostatniej dekadzie kwietnia były przymrozki, które wytrzymywały bez problemów jedynie bratki (ok. 2 zł za sadzonkę). Na sadzenie pelargonii (5–10 zł za dorodną roślinę) było jeszcze za wcześnie.

Właścicieli działek i ogrodów przybywa. Coraz więcej osób przenosi się z miasta na ich obrzeża właśnie po to, aby mieć chociaż kawałek ziemi pod uprawy. W najlepsze kwitnie też handel prawami do działek pracowniczych i zależnie od regionu Polski ich wysokość waha się od 25 tys. do nawet 55 tys. zł, co widać po ogłoszeniach w prasie.

Według szacunków „Rzeczpospolitej", opartych na wypowiedziach właścicieli firm zajmujących się urządzaniem ogrodów, producentów oraz samych domowych ogrodników, rocznie wydają oni nawet do 6-7 tys. zł na nowe rośliny, środki ochrony, nawozy, sprzęt ogrodniczy. Często przyznają, że mimo wieloletniego doświadczenia cały czas popełniają błędy, że rośliny im marnieją i trzeba je w ciągu sezonu wymieniać na nowe.

Bardzo drogie jest utrzymanie trawnika w dobrej kondycji. Wykonujące tę usługę firmy w miastach biorą najczęściej 250–300 zł za „wejście", czyli skoszenie, nawiezienie, napowietrzenie i wywiezienie usuniętego materiału.

Mało który z właścicieli ogrodów, licząc koszty utrzymania działki czy ogrodu, myśli także o tym, że płaci również za wodę do podlewania, za energię, np. do napowietrzania oczka wodnego – bez tego ryby (najczęściej są to karasie japońskie, od 10 zł za sztukę) nie przetrwają. Do tego trzeba im dokupić rośliny oczyszczające wodę, a w które chętnie wpływają ryby (moczarka od 8 zł za sadzonkę), no i oczywiście pokarm (19 zł za dwukilowe opakowanie).

– W Polsce zmieniają się mody na to, jak ogród ma wyglądać – mówi Rafał Gintowt-Dziewałtowski, właściciel Quercusa, firmy zajmującej się architekturą krajobrazu i wykonującej usługi ogrodnicze z podwarszawskiej Kobyłki. – Kilka lat temu właściciele chcieli mieć rośliny przystrzyżone np w kształt kuli, rok temu zapanowała moda na kamienie, w tym roku z kolei jest trend sadzenia ozdobnych traw, które dobrze wyglądają praktycznie przez cały rok – dodaje. To drogie rośliny. Za sadzonkę trzeba zapłacić 40–70 zł.

W Szkółce Kurowscy pod Końskowolą właściciele są nieustannie zajęci z klientami. Pracownicy nieoficjalnie przyznają, że trwa boom na iglaki, bo teren obsadzony wzdłuż płotu tymi roślinami wygląda zawsze dostatnio. Po parkingu widać, że tak jest nie tylko w Polsce, bo co drugi samochód jest z Ukrainy bądź Białorusi.

Niewiele danych

W Polsce trudno jest dotrzeć do statystyk dotyczących wydatków na ogrody. Jedyne aktualne dane można znaleźć w skierniewickim Instytucie Ogrodnictwa, szczątkowe w GUS i SGGW. Traktuje się to bardziej jak mało znaczące hobby. Tymczasem w Bundestagu uchwalono jednogłośnie ustawę „Wzmacnianie i zapewnienie przyszłości ogrodnictwa oraz architektury krajobrazu jako innowacyjnej gałęzi gospodarki". I wcale nie chodziło o udzielenie wsparcia producentom ogrodowych krasnali (polska specjalność, od 30 do 200 zł za sztukę, znaczący eksport do Niemiec), ale o znaczenie, jakie ta gałąź rolnictwa ma dla gospodarki.

W Polsce ta branża też się rozwija. Jest dzisiaj ok. 5 tys. centrów ogrodniczych bądź rozbudowanych sklepów tej branży, ok. 2 tys. producentów roślin oraz co najmniej kilkaset firm zajmujących się projektowaniem, zakładaniem i pielęgnacją ogrodów. Oprócz tego na każdym bazarze można znaleźć cieszące się ogromnym powodzeniem stoiska z roślinami, prowadzone najczęściej przez właścicieli gospodarstw. – W szczycie sezonu w tygodniu jeździmy na trzy–cztery bazary, oprócz tego jeszcze sprzedajemy rośliny na giełdzie – mówi Teresa Słomczyńska, współwłaścicielka gospodarstwa ogrodniczego spod Radomia.

Sezon jednak nie trwa długo, najlepsze są trzy miesiące, od końca kwietnia do sierpnia, i potem dopiero pojawia się kolejna fala popytu w okolicach Święta Zmarłych, ale wtedy sprzedają się już tylko doniczkowe chryzantemy. I te kwiaty także są często przesadzane do ogrodów.

Popyt dobrze wróży

W krajach Unii Europejskiej występuje nadwyżka w handlu roślinami ogrodowymi w wysokości 300 mln euro. Występuje ona nieprzerwanie od 2002 roku i wynika z rosnącego eksportu cebulek i bulw kwiatowych, w czym Polska ma rosnących udział – wynika z danych Eurostatu. Największymi rynkami zbytu unijnej produkcji roślin ozdobnych pozostają Szwajcaria i Rosja (mimo embarga). Wewnątrz UE jest to Wlk. Brytania, która importuje ogrodowe sadzonki za miliardy euro rocznie. Eksporterzy poważnie obawiają się jednak, że kurs funta, który znacznie się osłabił, zmniejszy brytyjski popyt, bo dla wielu osób uprawiających przydomowe rośliny staną się one zbyt drogie. Inne rynki eksportowe to USA, Norwegia i Chiny, które są postrzegane jako przyszłościowy kierunek – wskazuje Marianne Altmann w materiale przygotowanym na zlecenie Messe Essen 2017.

Teraz unijni producenci zabiegają o rynek turecki (chociaż np. eksport cebulek tulipanów jest tam utrudniony, ponieważ to Turcja jest ojczyzną tych kwiatów), ukraiński, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i japoński. Na Flower Expo Ukraine 2017 pod koniec marca widać było już wyraźnie odbicie na rynku, a szczególnie aktywne były firmy holenderskie. Łącznie w roku 2016 sprzedały one rośliny za 5,6 mld euro.

Rynek, funkcjonujący na uboczu wielkiego rolnictwa, przeżywa właśnie szczyt sezonu. Działkowicze ruszyli po sadzonki, nasiona, drzewka – według szacunków wartość produkcji większych i mniejszych szkółek w Polsce sięga już miliarda złotych rocznie. I stale rośnie. Dzięki temu i zwiększającej się skali polscy producenci mogli także zaistnieć na rynkach zagranicznych. Według danych GUS wartość ich eksportu osiągnęła w 2016 r. 359 mln zł, a uwzględniając także grzybnie – 641 mln zł.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Rolnictwo
Warszawa i Kijów szukają zgody w sprawie zboża
Rolnictwo
Trudne rozmowy Donalda Tuska z premierem Ukrainy. Sojusz i rywalizacja
Rolnictwo
Premier Tusk o imporcie z Ukrainy: „nikt nie uzyska 100 proc. satysfakcji"
Rolnictwo
Polskie nadwyżki rolne popłyną w świat. To ma być silne wsparcie eksportu
Rolnictwo
Na wsi tylko nieliczni żyją z roli. Wiele gospodarstw funkcjonuje na papierze