Warszawski kupiec roszczeń w formalnych opałach

Jest akt oskarżenia związany z przejęciem szyldu potentata produkcji zapałek.

Aktualizacja: 19.04.2017 07:10 Publikacja: 17.04.2017 20:39

Warszawski kupiec roszczeń w formalnych opałach

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Warszawska prokuratura chce pociągnąć do odpowiedzialności Macieja M., jednego z najbardziej znanych w stolicy biznesmenów skupujących roszczenia do znacjonalizowanych nieruchomości. Skierowała przeciwko niemu akt oskarżenia do sądu – ustaliła „Rzeczpospolita". Jednak nie stawia mu zarzutów karnych, tylko dotyczące zaniedbań formalnych przy zarządzaniu reaktywowaną spółką.

– Maciejowi M. postawiliśmy cztery zarzuty popełnienia przestępstw z kodeksu spółek handlowych oraz z ustawy o rachunkowości – mówi „Rzeczpospolitej" Michał Dziekański, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Sprawa dotyczy Monzap SA – przedwojenna firma o tej nazwie należąca do Szwedów była potentatem w produkcji zapałek. Posiadała cenne grunty w Warszawie, które po wojnie dekretem Bieruta zabrało państwo. Szwedzi za utratę praw w przedwojennej spółce dostali odszkodowanie.

Po latach – w 2006 r. – spółkę „zapałczaną" reaktywował stołeczny adwokat na podstawie pełnomocnictwa rzekomo jedynego akcjonariusza – którym była spółka zarejestrowana na Karaibach (historię opisała w czerwcu 2016 r. „Gazeta Wyborcza"). Wskrzeszona spółka przybrała nazwę Monzap SA i miała się zajmować m.in. obrotem nieruchomościami. Chciała przejąć tereny, na których obecnie znajdują się ogródki działkowe (w rejonie ul. Sobieskiego), jakie państwo zabrało przedwojennej firmie. Adwokat podjął starania o zwrot ziemi w Biurze Gospodarowania Nieruchomościami stołecznego ratusza, a gdy w 2012 r. wycofał się ze sprawy, do Monzapu wszedł Maciej M. i został prezesem reaktywowanej spółki.

Zabiegi o zwrot ziemi przerwali Szwedzi zaskoczeni tym, że ktoś ubiega się o ich dawne nieruchomości. Zawiadomili urzędników ratusza i zastrzegli, że nie mają z tym nic wspólnego. Ich reakcja zablokowała zwrot gruntów.

Sprawą zajęła się prokuratura. Jak ustaliła, do reaktywacji nigdy nie powinno dojść, bo Monzap SA wskrzesiła spółka do tego nieuprawniona. Firma prawdziwego akcjonariusza miała siedzibę w Szwecji, tymczasem reaktywacji dokonano na wniosek firmy, która się pod nią podszyła – o identycznej nazwie (tyle że z dopiskiem „Ltd.") z siedzibą na Karaibach. Skoro spółka z Karaibów nigdy nie była akcjonariuszem Monzapu, to wzbudzenie spółki było bezprawne.

– Również dlatego, że prawdziwej spółce szwedzkiej na mocy zawartego w 1949 r. porozumienia między rządem polskim a szwedzkim wypłacono odszkodowanie za akcje utracone w przedwojennym Monzapie, które przeszły na własność Skarbu Państwa i zostały zdeponowane w NBP– mówi Michał Dziekański.

Karaibska spółka nie mogła więc podawać się za właściciela Monzapu, bo nigdy nie była właścicielem akcji i nie mogła nim zostać np. w drodze kupna od Szwedów – ustalili śledczy.

W trwającym od blisko dwóch lat śledztwie prokuratura bada m.in., czy w sprawie Monzapu doszło do poświadczenia nieprawdy. Jednak Macieja M. chce postawić przed sądem za formalne uchybienia związane z prowadzeniem reaktywowanej spółki. Był jej prezesem, więc ciążyły na nim obowiązki, a tych nie wypełniał – twierdzą śledczy.

– Jako prezes zarządu Maciej M. dopuścił do tego, że były składane niezgodne z prawdą sprawozdania finansowe spółki Monzap SA, a w innych latach takich sprawozdań w ogóle nie było.

Oskarżony nie poddawał sprawozdań badaniom przez biegłego rewidenta, podał nieprawdziwą informację o stanie kasy spółki oraz nieprawdziwe dane o jej akcjonariuszach – wylicza prok. Dziekański.

To zarzuty, za które grozi do dwóch lat pozbawienia wolności. Kara niewysoka, ale może być dotkliwa – skazana osoba nie może bowiem pełnić funkcji prezesa spółki, bo prawo tego zakazuje. Reaktywowany Monzap SA jest już wykreślony z KRS – doprowadziła do tego prokuratura.

Z Maciejem M. nie udało nam się skontaktować – w śledztwie nie przyznał się do zarzutów i odmówił wyjaśnień. W mediach, odnosząc się do zakupu roszczeń, M. twierdził, że działa zgodnie z prawem.

Śledztwo, które szeroko bada niejasności dotyczące Monzapu, trwa. To jedno z wielu postępowań dotyczących nieprawidłowości w reprywatyzacji. Prokuratorzy twierdzą, że w tej sprawie nie powiedzieli ostatniego słowa.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: g.zawadka@rp.pl

Warszawska prokuratura chce pociągnąć do odpowiedzialności Macieja M., jednego z najbardziej znanych w stolicy biznesmenów skupujących roszczenia do znacjonalizowanych nieruchomości. Skierowała przeciwko niemu akt oskarżenia do sądu – ustaliła „Rzeczpospolita". Jednak nie stawia mu zarzutów karnych, tylko dotyczące zaniedbań formalnych przy zarządzaniu reaktywowaną spółką.

– Maciejowi M. postawiliśmy cztery zarzuty popełnienia przestępstw z kodeksu spółek handlowych oraz z ustawy o rachunkowości – mówi „Rzeczpospolitej" Michał Dziekański, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii
Kraj
Szef BBN: Rosyjska rakieta nie powinna być natychmiast strącona
Kraj
Afera zbożowa wciąż nierozliczona. Coraz więcej firm podejrzanych o handel "zbożem technicznym" z Ukrainy
Kraj
Kraków. Zniknęło niebezpieczne urządzenie. Agencja Atomistyki ostrzega
Kraj
Konferencja Tadeusz Czacki Model United Nations