„We wtorek, przed demonstracją przeciwko wizycie Recepa Erdogana, turecka bezpieka zaatakowała dwie Polki i odebrała im transparent. Cała sytuacja miała miejsce na placu Piłsudskiego w Warszawie, w trakcie składania kwiatów przez tureckiego prezydenta. Bezpieka poturbowała kobiety i wyrwała transparent, na którym znajdował się napis: "Korepetycje z dyktatury?" w trzech językach: po polsku, angielsku i turecku” – napisała na swoim koncie na Facebooku Partia Razem.
Jej zdaniem zdarzenie widzieli policjanci, ale nie zareagowali. "Wyraźnie Turcy, na pewno nie Polacy. Zaczęli nam ten transparent zabierać. Szarpałyśmy się z nimi, krzyczałyśmy, wołałyśmy policji, pomocy, ale nikt nam jej nie udzielił" – powiedziała w Polsat News Barbara Sińczuk, jedna z uczestniczek protestu. Policjanci mieli zareagować dopiero, gdy incydent się zakończył.
Oficer prasowy policji Warszawa-Śródmieście asp. sztab. Robert Koniuszy powiedział w Polsat News, że trwają czynności sprawdzające w tej sprawie, a "policjanci zachowali się właściwie". Według niego zadaniem policji w tym miejscu była ochrona VIP-ów, a nie protestujących.
- Jeśli doszło do naruszenia przepisów prawa, na pewno będziemy występowali o pomoc międzynarodową w tej sprawie – powiedział asp. Koniuszy.