Nakaz, który pozostaje w mocy
Wraz z współczesnym narastaniem zjawiska wypędzeń i migracji, Kościół, aby zwrócić uwagę świata, a zwłaszcza katolików, na pomoc dla uchodźców ustanowił Dzień Migranta i Uchodźcy. Trudno nazwać liberałem czy lewakiem św. Piusa X, ale to właśnie on 16 stycznia 1914 r. ustanowił dzień, którego kolejną celebrację obchodziliśmy w tę niedzielę w naszych kościołach (ONZ ogłosiło taki dzień dopiero w 2001 r.).
Wszyscy następcy Piusa X, od Benedykta XV, przez obu kolejnych Piusów, Jana XXIII, Pawła VI (nie mam danych o 33 dniowym pontyfikacie Jana Pawła I), Jana Pawła II, Benedykta XVI, po Franciszka, zgodnie i jednoznacznie podkreślają chrześcijański obowiązek wspierania i przyjmowania uchodźców. A – co dla nas zrozumiałe – niezmiernie wyrazisty był w tej materii Jan Paweł II, którego polskie korzenie szczególnie uwrażliwiały na problem uchodźców i wygnańców z ojczyzny. W 1982 r. w liście do Wysokiego Komisarza ONZ nazwał on problem uchodźców „hańbiącą raną naszych czasów", a 15 lat później napisał (o znacznie szerszej kategorii migrantów:): „Fakt, że prace apostolskie na rzecz migrantów spotykają się czasem z nieufnością czy wręcz wrogością otoczenia, nie powinien w żadnym przypadku stać się przyczyną rezygnacji z tego dzieła solidarności. Nakaz zawarty w słowach Jezusa: »Byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie« pozostaje całkowicie w mocy w każdych okolicznościach i jest wyzwaniem dla sumienia wszystkich, którzy chcą iść Jego śladami. Dla człowieka wierzącego przyjęcie bliźniego nie jest jedynie gestem filantropii czy zwykłej ludzkiej życzliwości. Jest czymś znacznie więcej, bo w każdym człowieku chrześcijanin potrafi dostrzec Chrystusa, który pragnie, byśmy kochali Go i służyli Mu w braciach, zwłaszcza najuboższych i najbardziej potrzebujących".
Parę lat później Papież z Polski dodawał (takich cytatów w jego pismach można znaleźć bez liku): „Chrześcijanie, coraz bardziej zakorzenieni w Chrystusie, muszą dokładać starań, aby przezwyciężać wszelkie skłonności do zamykania się w sobie oraz dostrzegać w ludziach innej kultury dzieło Boże. Tylko odkupieńcza łaska Chrystusa może zapewnić nam zwycięstwo w codziennych zmaganiach, aby przejść od egoizmu ku altruizmowi, od lęku ku otwartości, od odrzucenia ku solidarności".
Sporo daje więc do myślenia fakt, że zdecydowana większość polskich katolików zdołała wziąć w nawias i nauczanie Chrystusa i następców św. Piotra, wikłając się w sofizmatach, że owszem wolno uchodźcom pomagać, ale wyłącznie na miejscu, że mamy moralne prawo by nie przyjmować uchodźców lub że Polska jest już nasycona uchodźcami do granic możliwości.
Archetyp każdej rodziny uchodźców
Ostatnio, przy okazji dyskusji o Świętej Rodzinie można też było przeczytać w licznych katolickich mediach, że nazywanie Maryi, Józefa i Jezusa uchodźcami jest lewackim instrumentalizowaniem Ewangelii dla celów politycznych. Rozumiem racje, jakie się za tym kryją, bo sam odczuwam irytację, gdy czytam autorów wielokrotnie dezawuujących nauczanie Ewangelii i agresywnie walczących z Kościołem, którzy nagle przeobrazili się w strażników ortodoksji pilnujących wiernego wcielania w życie Dobrej Nowiny. Nie usprawiedliwia to jednak ocierających się o śmieszność wywodów ich adwersarzy, że Św. Rodziny nie można nazwać uchodźcami, bo u Ewangelisty Mateusza nie pojawia się słowo „uchodźca", lub „uchodzić", a mowa jest jedynie o „wyruszeniu" czy „udaniu się" do Egiptu (jednakże anioł nakazuje Józefowi: „uciekaj" do Egiptu), czy też, że Rodziny tej nie można nazwać uchodźcami, bo poruszała się w granicach jednego państwa – Imperium Rzymskiego. Chcę uniknąć ironii, by rozwijać argument, że ucieczka z Poznania do Wiednia w okresie II wojny też odbywała się w ramach jednego państwa, a warszawiacy po powstaniu warszawskim byli uchodźcami z Warszawy. W rzeczywistości Herod Wielki noszący tytuł rex socius et amicus Populi Romani (król sprzymierzeniec i przyjaciel ludu rzymskiego) miał podobną autonomię jak Wojciech Jaruzelski, a prefekt Egiptu Gaius Turranius nieco mniejszą, bo Egipt był terenem strategicznie ważnym. Czy jednak uciekinierów przed prześladowaniami z NRD do Polski nie można było nazwać uchodźcami, bo i PRL, i NRD były częścią tego samego sowieckiego kondominium?
Kiedy ongiś czytałem napisaną przed blisko 70 laty konstytucję apostolską Exsul Familia Nazarethana byłem przekonany, że jej autor wyważa otwarte drzwi i pisze oczywistości. Dziś tego nie jestem pewien. Dlatego warto przypomnieć jej początek: „Emigracja Świętej Rodziny z Nazaretu, uciekającej do Egiptu, to archetyp każdej rodziny uchodźców. Jezus, Maryja i Józef, żyjący na wygnaniu w Egipcie aby uciec przed wściekłością złego króla, są dla wszystkich czasów i wszystkich miejsc, modelami i opiekunami każdego migranta, obcego i uchodźcy jakiegokolwiek rodzaju".