Morawiecki: Ordynacja wolnościowa

Wyborca nie może być zmuszany do głosowania tylko na jednego wybranego kandydata i na jedną opcję polityczną – pisze poseł Kukiz'15.

Publikacja: 10.01.2016 18:27

Kornel Morawiecki

Kornel Morawiecki

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz

Motto

– Rzecz ludzka nie jest zakończona
Kto dziejów doskonałość uzna
Bezbronną śmiercią niechaj skona (...)
– Dopóki niebo jest i ziemia
Dla nowych Miast gotuj przystanie
Poza tym nie ma wybaczenia
Będę się starać, mój dziekanie.

Czesław Miłosz

Zewsząd słyszymy hasła innowacyjności, nowoczesności, zmiany. Ale ustrojowy klimat, w jakim tkwiliśmy i jaki kształtowaliśmy przez ostanie 27 lat, hasłom tym wyraźnie nie sprzyjał.

Szczytne zadanie

Polacy, twórcy „Solidarności", po przełomie 1989 roku nie zaproponowali sobie i innym niczego oryginalnego. Rządzące autorytety i środki przekazu nie zdobyły się nawet na elementarny namysł. Czy wychodząc z realnego socjalizmu, byliśmy materialnie i mentalnie gotowi do skoku w realny kapitalizm? Koszty powszechnie przyjętej doktryny naśladownictwa płacimy do dziś.

Oczywiście wdrażanie nowych społecznych rozwiązań wiąże się z ryzykiem. Winno być dyskutowane, testowane. Jednak rozpowszechniony pogląd, że eksperymenty są dobre tylko na szczurach, przyniósł więcej szkody niż pożytku.

Nie da się twórczo uczestniczyć w światowym wyścigu, jedynie małpując zastane metody. Nowości zweryfikowane przez nas mogą przydać się też innym. To szczytne zadanie naszej narodowej wspólnoty.

Od lat toczy się w Polsce spór o ordynację wyborczą. Cały czas spieramy się na bazie tradycyjnych ordynacji: proporcjonalnej, większościowej (JOW) i mieszanej. Ordynacja proporcjonalna jest upartyjniona. Obecność i miejsce na liście zależy od władz partii. Niezależni nie mają szans. Głosy są oddawane praktycznie na liderów list. Jeśli oni zbiorą ich wystarczająco dużo, to poza nimi do parlamentu wchodzą też kandydaci z niewielkim poparciem. Natomiast nie wchodzą kandydaci z większym poparciem, ale wystawieni przez słabsze ugrupowania. Demokracja zamienia się w partriokrację. Blokuje to dostęp nowych ludzi i idei do sceny politycznej.

Stosowanie ordynacji większościowej zwłaszcza w wersji wyborów w jednej turze (JOW) doprowadza do dominacji dwóch ugrupowań, które okresowo wymieniają się władzą. Szanse kandydatów spoza takiego układu – i bez olbrzymich pieniędzy – są minimalne. Choć nie ma progów wyborczych, to istotne elektoraty nie uzyskają reprezentacji w parlamencie. Wejście na scenę polityczną jest bardzo trudne. Głosy na kandydatów spoza głównych partii są marnowane. Kandydaci niezależni się nie liczą.

Ordynacja mieszana, w której część posłów wybierana jest proporcjonalnie, a część większościowo, próbuje neutralizować niedostatki obu systemów.

Kwestie te były teoretycznie i publicystycznie szeroko omawiane. I co z tego? Niedawno Irlandia wprowadziła własny, gdzie indziej niestosowany kodeks wyborczy. Po co? Żeby uniknąć wad, jakimi obarczone są powszechnie przyjęte warianty.

Jednym z naczelnych duchowych dążeń ludzi jest zwiększanie zakresu wolności. Czyli poszerzanie możliwości wyborów. Im większy masz wybór, tym większa jest twoja wolność.

Od paru lat próbuję się przebić z moim pomysłem ordynacji wolnościowej. Ostatnio specjalista z Politechniki Wrocławskiej prof. Zdzisław Ilski zwrócił mi uwagę w dwutygodniku „Gazeta Obywatelska", że podobne idee przedstawili w latach 70. XX wieku amerykańscy politolodzy Steven J. Brams i Peter C. Fishburn.

Rdzeń pomysłu polega na tym, że wyborca nie jest zmuszany do głosowania na jednego wybranego kandydata ani na jedną opcję polityczną. Może swe poparcie udzielić tylu, ilu chce kandydatom zarejestrowanym na liście wyborczej. Taka ordynacja daje każdemu więcej wolności. Ten sposób wyboru można stosować zarówno w wielo-, jak i w jednomandatowych okręgach wyborczych.

Możesz stawiać krzyżyki przy wszystkich tych kandydatach, których uważasz za godnych twego poparcia. Jednych możesz cenić osobiście, z innymi możesz identyfikować się poprzez ich partyjną czy grupową przynależność. Przy tym, jeśli częściowo zgadzasz się z poglądami jednej, a częściowo z poglądami innej partii, możesz głosować na kandydatów obu czy więcej partii. Zawsze też możesz głosować na kandydatów niezależnych.

Wybrani zostają ci kandydaci, w ramach liczby mandatów w okręgu, którzy dostali najwięcej krzyżyków. W okręgu jednomandatowym ten, na którego zagłosowało najwięcej wyborców. Tak jak w tradycyjnej ordynacji większościowej odpadają ci, którzy dostali mniej głosów od wybranych.

Jest oczywiste, że głosując w takiej ordynacji na wielu kandydatów, każdemu z nich udzielasz swego poparcia. Daje to możliwość uwzględnienia w akcie wyborczym twych subiektywnych sympatii i preferencji.

Większa reprezentatywność

Powszechnie używana ordynacja każe ci głosować na jednego kandydata albo co najwyżej na tylu, ile jest mandatów z okręgu. Unieważniają twój wybór będący w niezgodzie z takimi wymaganiami. Dlaczego mamy poddawać się takim ograniczeniom? Co stoi na przeszkodzie, żebyśmy je zwyczajnie odrzucili?

Głosowanie na tych wszystkich, których uważasz za godnych poparcia, pozwala w efekcie na zwiększenie reprezentatywności wybranych. Otrzymują więcej głosów, niżby mieli w ordynacjach ograniczających możliwość wyboru. Ordynacja wolnościowa pełniej wyraża zbiorową wolę i wyłania wierniejszą tej woli reprezentację społeczną. Przy tym wejście do politycznej gry w parlamencie dla tworzących się ugrupowań i ciekawych ludzi jest znacznie łatwiejsze niż w obecnych ordynacjach. Nie ma też głosów nieważnych. Ważny jest głos oddany na jednego kandydata, na wszystkich na liście, jak i na żadnego z nich.

Ale najważniejsze: ten prosty system wyborczy poszerza obszar wolności każdego z nas.

Polityków, media i specjalistów proszę o dyskusję. Bo, parafrazując słynną sentencję: „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich przedstawicieli wybieranie".

Autor jest posłem Kukiz'15. W okresie PRL był przywódcą Solidarności Walczącej

Motto

– Rzecz ludzka nie jest zakończona
Kto dziejów doskonałość uzna
Bezbronną śmiercią niechaj skona (...)
– Dopóki niebo jest i ziemia
Dla nowych Miast gotuj przystanie
Poza tym nie ma wybaczenia
Będę się starać, mój dziekanie.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Czy Polska będzie hamulcowym akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej?
Opinie polityczno - społeczne
Stefan Szczepłek: Jak odleciał Michał Probierz, którego skromność nie uwiera
Opinie polityczno - społeczne
Udana ściema Donalda Tuska. Wyborcy nie chcą realizacji 100 konkretów
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Przeszukanie u Zbigniewa Ziobry i liderów Suwerennej Polski. Koniec bezkarności
Opinie polityczno - społeczne
Aleksander Hall: Jak odbudować naszą wspólnotę