Lady Pank śpiewał w latach 80-tych „Coś dzieje się wciąż na Bliskim Wschodzie.” Przyzwyczailiśmy się do tego, że tam ciągle „coś się dzieje”. Liczne konflikty tlą się przez lata, wybuchają, by znów wrócić do stanu uśpienia. Od początku XXI wieku coraz więcej konfliktów wybucha, ale zamiast wrócić do stanu uśpienia zamienia się w wojny permanentne. Prawie stuletnia równowaga geopolityczna zostawiona w spadku przez imperia kolonialne zaczęła załamywać się, chyba nieodwracalnie.
Mocarstwa wynagradzają
Kluczem do zrozumienia sytuacji jest przeszłość i mentalność regionu. Panowanie tureckie nad Syrią, Egiptem i zachodnią częścią półwyspu Arabskiego zaczęło się w 1517 r., po pokonaniu dynastii mameluków egipskich. Walki o panowanie nad Irakiem i resztą regionu toczyły się w XVI i XVII w. między Turcją osmańską i Persją. Turcja okazała się silniejsza. Persja jednak nie wyrzekła się do dziś swoich pretensji do hegemonii na Bliskim Wschodzie, sięgających aż V w p.n.e, kiedy to stanowiła największe imperium na świecie. Zwycięzcy Turcy nie przejawiali szczególnego zainteresowania rozwojem gospodarczym podbitych ziem, ale też nie ingerowali w sprawy lokalne. Wymagali uznawania zwierzchności sułtana i płacenia podatków. Jeśli te minimalne oczekiwania nie były spełniane, sułtan wysyłał wojsko w celu przywrócenia porządku.
Taki styl rządów trwał do I-ej wojny światowej, w wyniku której imperium osmańskie upadło. Na jego gruzach powstało pod wodzą Kemala Paszy silne państwo narodowe, które zajęło się głównie sobą. Do upadku Turcji poważnie przyczyniły się plemiona arabskie, nakłonione do powstania przeciw Turkom przez brytyjskich agentów. Jednym z nich był Thomas Lawrence, który zyskał dzięki powstaniu i książce o nim wielką sławę i przydomek Lawrence z Arabii. Powstanie, przy wparciu brytyjskiego Korpusu Wielbłądziego zakończyło się zwycięstwem zwieńczonym zdobyciem Damaszku 1 października 1918 r.cPowstańcy marzyli o jednym państwie arabskim od Jemenu po Syrię, ze stolicą w Damaszku, czyli tzw. Wielkiej Syrii. Zaczęli tworzyć administrację arabską. Ich przywódca, książe Fajsal z rodu Haszemitów-Kurajszytów, wywodzących się od proroka Mahometa, miał ambicję zostać królem tego państwa.
Wielka Brytania i Francja oczywiście nie zamierzały dotrzymać obietnic złożonych Arabom. Podzieliły między siebie obszar dzisiejszych państw: Iraku, Syrii, Libanu, Jordanii i Palestyny. Niektóre odcinki granic wyglądają, jakby kreślone na mapie linijką. W marcu 1920 r. rząd arabski obwołał księcia Fajsala królem Wielkiej Syrii. Już w kwietniu w San Remo zwycięscy alianci przyznali Francji Syrię, a Wielkiej Brytanii Palestynę i Irak jako terytoria mandatowe. Francuzi szybko stłumili opór części armii arabskiej, a król Fajsal I musiał uciec z kraju. Następnie, wykorzystując poparcie miejscowych chrześcijan, wydzielili z Syrii obszar, który nazwali Wielkim Libanem. Chcieli ułatwić sobie rządy, tworząc odrębne terytorium, na którym nieznaczną większość mieli chrześcijanie widzący we Francuzach ochronę przed muzułmanami.
Brytyjczycy w 1921 r. dali Fajsalowi I na otarcie łez tron Iraku. Liczyli, że w ten sposób uspokoją miejscową ludność, która źle przyjęła bezpośrednie rządy brytyjskie. Wynagrodzili też brata Fajsala I – Abdullaha za to, że pogodził się z panowaniem Francuzów w Syrii. Odłączyli od mandatowego terytorium Palestyny obszar leżący na wschód od rzeki Jordan (ok 3 powierzchni mandatu). Nazwali go Emiratem Transjordanii, a Abdullaha uczynili jego emirem.