Kara śmierci. Na Białorusi nadal zabijają

Bruksela wzywa władze w Mińsku do wprowadzenia moratorium na karę śmierci. Kolejny skazany zginął od strzału w tył głowy.

Aktualizacja: 09.05.2017 13:43 Publikacja: 08.05.2017 19:47

Kara śmierci. Na Białorusi nadal zabijają

Foto: Wikimedia Commons

Kilka dni temu na Białorusi został rozstrzelany 33-letni mężczyzna z Homla, którego w maju ubiegłego roku sąd skazał na karę śmierci. Oskarżono go o porwanie, gwałt i zabójstwo dwóch kobiet. Na wykonanie kary śmierci oczekuje jeszcze dwóch innych. Jeden zabił dwójkę własnych dzieci, kolejny zamordował dwóch emerytów.

O tym, że zostaną rozstrzelani, skazani dowiedzą się najwyżej kilka minut przed wykonaniem wyroku. Tuż po tym prawdopodobnie w jednym z mińskich więzień, w obecności prokuratora kat strzeli im w tył głowy. W ten sposób na Białorusi rozstrzelano już ponad 400 osób od 1992 roku.

W latach 90. kara ta była wykonywana w lesie, gdzie skazany stał tuż nad wykopanym wcześniej własnym grobem. Inni czekali na swoją kolej kilkadziesiąt metrów dalej. Później egzekucje zaczęto wykonywać w pomieszczeniu. Rodziny skazanych nie wiedzą, gdzie zostali pogrzebani ich bliscy. Dostają jedynie list potwierdzający wykonanie wyroku. Do dziś miejsce ich pochówku pozostaje jedną z najbardziej strzeżonych tajemnic państwowych na Białorusi.

Kulisy pracy ekipy egzekucyjnej odsłonił były naczelnik mińskiego aresztu śledczego nr 1 Oleg Ałkajew, który w 2001 roku uciekł do Niemiec. Przez pięć lat dowodził oddziałem wykonującym wyroki śmierci. W 2006 roku opublikował książkę „Ekipa do zabijania", w której oskarżył osoby z najbliższego otoczenia prezydenta Łukaszenki o dokonywanie zabójstw politycznych w latach 1999–2000.

Sprawy te nigdy nie zostały wyjaśnione, a Białoruś konsekwentnie jako jedyny kraj w Europie wciąż stosuje karę śmierci. Unia Europejska od lat wzywa władze w Mińsku do wprowadzenia moratorium. Tym razem Bruksela potępiła rozstrzelanie 33-latka z Homla i po raz kolejny wezwała białoruskie władze do cofnięcia wydanych wcześniej wyroków. Ubolewanie z powodu decyzji białoruskiego wymiaru sprawiedliwości wyraził również sekretarz generalny Rady Europy Thorbjoern Jagland. To m.in. z tego powodu Białoruś dotychczas nie należy do organizacji skupiającej wszystkie państwa europejskie. Członkiem Rady jest nawet Rosja, która zawiesiła stosowanie kary śmierci jeszcze w 1997 roku, choć jej nie zlikwidowała. O anulowanie tej kary na Białorusi od lat walczą obrońcy praw człowieka. Wszystko na nic.

– Każdy wymiar sprawiedliwości jest zawodny, zwłaszcza państwa autorytarnego. Białorusini nie ufają sądom i milicji. Zawsze istnieje ryzyko, że skazana zostanie niewinna osoba – mówi „Rzeczpospolitej" Waliancin Stefanowicz z mińskiego centrum obrony praw człowieka Wiasna. Przypomina głośną sprawę skazanych na karę śmierci dwóch 25-latków, których w 2011 roku uznano za winnych zamachu w mińskim metrze. Jeden z oskarżonych przyznał się do winy, drugi Władysław Kawaliou oświadczył w sądzie, że był torturowany i zmuszany do składania fałszywych zeznań. Komitet Praw Człowieka ONZ wezwał białoruski wymiar sprawiedliwości do powstrzymania się od wykonania wyroku, dopóki sprawa nie zostanie rozpatrzona przez niezależnych ekspertów organizacji. Ale wyrok wykonano. Kilka miesięcy później kilkunastu ekspertów z różnych krajów świata Komitetu Praw Człowieka ONZ uznało, że białoruski sąd, który ogłosił wyrok śmierci, nie był niezawisły. Uznano również, że wobec Kowalioua funkcjonariusze używali siły fizycznej i zmusili go do złożenia zeznań przeciwko sobie.

– Decyzji Komitetu nie doczekało się już sześciu kolejnych skazanych na karę śmierci. Białoruś lekceważy międzynarodowe porozumienie, które podpisała – mówi Stefanowicz.

Rządzący od prawie ćwierćwiecza Aleksandr Łukaszenko nie miał wątpliwości. Nie upłynęły dwa dni od zamachu w metrze, w którym 11 kwietnia 2011 roku zginęło 15 osób, jak gratulował on swoim służbom sukcesu. To do niego Kowaliou zwrócił się z prośbą o ułaskawienie, gdyż białoruski przywódca jest ostatnią nadzieją skazanych na śmierć. Dotychczas Łukaszenko ułaskawił tylko jedną osobę, której karę główną zamieniono na 15 lat więzienia.

– Prezydent myśli w kategoriach średniowiecznego władcy, od którego zależy nawet ludzkie życie – mówi „Rzeczpospolitej" białoruski politolog Waler Karbalewicz. Tymczasem niezależne sondaże wskazują, że większość Białorusinów popiera karę śmierci.

Kilka dni temu na Białorusi został rozstrzelany 33-letni mężczyzna z Homla, którego w maju ubiegłego roku sąd skazał na karę śmierci. Oskarżono go o porwanie, gwałt i zabójstwo dwóch kobiet. Na wykonanie kary śmierci oczekuje jeszcze dwóch innych. Jeden zabił dwójkę własnych dzieci, kolejny zamordował dwóch emerytów.

O tym, że zostaną rozstrzelani, skazani dowiedzą się najwyżej kilka minut przed wykonaniem wyroku. Tuż po tym prawdopodobnie w jednym z mińskich więzień, w obecności prokuratora kat strzeli im w tył głowy. W ten sposób na Białorusi rozstrzelano już ponad 400 osób od 1992 roku.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Przestępczość
Rosja po zamachu. Zachód wyśmiewa spiskowe teorie Putina
Przestępczość
Rosjanie prowadzą przesłuchania ws. zamachu pod Moskwą poza Rosją
Przestępczość
Turcja: Wielka obława na członków tzw. Państwa Islamskiego. Niemal 150 zatrzymanych
Przestępczość
Putin: Wiemy, kto dopuścił się zbrodni, teraz chcemy wiedzieć, kto ją zlecił
Przestępczość
Francja obawia się zamachów. Islamiści znów zagrażają Europie