Gastronomia od 2010 r. rosła w średnim tempie 6 proc. rocznie, ale w ostatnich latach ostro przyśpieszyła. Zdaniem firmy A.T. Kearne w 2017 r. można spodziewać się około 9-proc. wzrostu (przy wzroście PKB około 4 proc. rok do roku). Wartość rynku wyniesie 36 mld zł.
Przybywa lokali
– Jeśli tempo wzrostu z ostatniego roku utrzyma się w 2017 r., to na rynku powinno działać ok. 77 tys. placówek, co oznacza około 5-proc. wzrost – mówi Marcin Okoński, ekspert ds. rynków FMCG i handlu detalicznego w warszawskim biurze A.T. Kearney.
– Polacy coraz częściej chodzą do restauracji i coraz chętniej korzystają z usług kateringowych, w tym również coraz bardziej popularnej tzw. diety pudełkowej. Branża narzeka jednak na wciąż niską wartość paragonów, co wskazuje na nasze ograniczenia budżetowe – mówi Patrycja Bednarek, ekspert w Biurze Przemysłu Wytwórczego i Spożywczego w DNB Bank Polska.
Perspektywy są świetlane dla rozwoju całego sektora HoReCa, czyli restauracji, hoteli i firm kateringowych. Obecnie jedynie 2,3 proc. wydatków gospodarstw domowych trafia do różnego typu restauracji czy barów. Jak zauważa A.T. Kearney, w związku z bogaceniem się Polaków zmienia się też ich sposób odżywania się i spędzania wolnego czasu, co znajduje odzwierciedlenie w coraz większych wydatkach w restauracjach i hotelach. – Osiągnięcie średniej europejskiej, czyli 6,7 proc. wydatków gospodarstw domowych na gastronomię, oznaczałoby wzrost wydatków aż do ponad 90 mld zł, co nie nastąpi w okresie najbliższych kilku lat, aczkolwiek można oczekiwać tego w dalszej przyszłości – ocenia Marcin Okoński.
Z opracowania firmy wynika, że na rynku można wyróżnić ponad dziewięć różnych segmentów, z których największą wartość sprzedaży notują sieci fast food, restauracje oraz bary. Udział tego typu placówek w wydatkach gastronomicznych wynosi ok. 50 proc.